Reklama

Ostatnia wola Marlona Brando

Hollywoodzki gwiazdor Marlon Brando ("Ojciec chrzestny", "Czas apokalipsy") chce, aby po śmierci jego prochy zostały rozrzucone na małej wyspie Tetiaroa, na Południowym Pacyfiku. Aktor stanowczo oświadczył, że nie życzy sobie być pochowanym na cmentarzu w Hollywood.

80-letni Brando, który od lat choruje na przewlekłą niewydolność serca, powiedział niedawno przyjaciołom i swojej rodzinie, że absolutnie nie chce być pochowany w Hollywood, bo myśl, że mógłby stać się atrakcją turystyczną obraża jego uczucia.

Według jednego z przyjaciół rodziny, Brando, aktor postanowił, że jego prochy zostana rozrzucone na prywatnej wyspie Tetiaroa, na któej mieszkają tylko dwie osoby - syn aktora Kimon Tehotu i jego była ukochana Teriipia są jedynymi mieszkańcami wyspy.

Wyspa nie jest długa i samoloty mają problemy, żeby tam wylądować. Jedyna obsługująca wyspę linia lotnicza zrezygnowała z lotów i wyspa jest odcięta od świata.

Reklama

- Marlon powiedział, że jego dusza będzie odpoczywała wśród palm i drzew, w miejscu, gdzie przed laty kochał się z tahitańskimi pięknościami na plaży nad brzegiem morza - powiedział krewny aktora.

WENN
Dowiedz się więcej na temat: Hollywood | aktor | wola
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy