Reklama

Rozdział 1. - Wolna Amerykanka albo wszystkie chwyty dozwolone

Wbrew pochopnym oczekiwaniom wiek XX nie przyniósł nam szczęścia. Feminizm okazał się straszliwą pułapką, w którą złapałyśmy się same. Wiadomo przecież, że kobieta została stworzona po to tylko, żeby umilać mężczyźnie życie, a nie po to, żeby cały dzień pracować, a wieczorem gotować mu mrożonki. Emancypacja stała się złą macochą nowoczesnej kobiety. Zabrała nam przywilej słodkiego nurzania się w lenistwie, zmąconego jedynie staranną pielęgnacją urody. Przywilej, który zawierał się w prostej, lecz ujmującej maksymie "leżeć i pachnieć". Emancypacja zmąciła nasze umysły i zmusiła nas do wykorzystywania inteligencji w celach zgoła innych, niż podobanie się mężczyznom. Niczego nie zyskałyśmy. Ani władzy, ani autorytetu, ani pieniędzy. Ale nic straconego. Wracając do sprawdzonych metod , możemy przywrócić dawny porządek i zamiast walczyć z mężczyznami, zacznijmy ich uwodzić, brać na kochanków i łapać na mężów. Na sztandarach wyszywamy hasło: "Chleba i mężczyzn". A lepsze jutro i tak było wczoraj.

Na intelekt

Zależnie od okoliczności łapiemy na intelekt swój lub jego, choć w ostateczności i tak wyjdzie na to samo. Łapanie na jego intelekt polega na nabożnym wsłuchiwaniu się we wszystko, co powie i nieustannym wyrażaniu zachwytu. Zaleca się przy tym stosowanie przekazu pozawerbalnego. W tym celu należy: biust uwydatnić do przodu, pośladki opiąć tkaniną - taką, żeby się od razu chciało pogładzić fakturę. Słuchać uważnie - z lekko przechyloną głową - i patrzeć z najwyższym podziwem. Zadowolony z siebie motyl ufnie wpada w pajęczynę, a my wtedy "chaps!" i... wysysamy ofiarę do samej skorupki, a ze skrzydełek robimy sobie gustowny wachlarzyk. Łapanie na intelekt własny stosować z umiarem i w sytuacjach szczególnych. Metoda szczególnie niebezpieczna, bo podczas gdy my snujemy nić wokół jakiegoś wyjątkowo interesującego okazu, w naszą sieć może się wplątać jakiś chuderlawy mól książkowy.

Reklama

Na psa

Z wielkości psa wnioskujemy o kompleksach właściciela, a z rasy o stopniu snobizmu i zamożności. To pozwala nam łatwo wyodrębnić właściwy cel spośród spacerujących po parku. Reszty dokonuje nasz pies. Gdy się niechcący za bardzo zbliżymy do pana z pieskiem na smyczy, dochodzi do zwarcia. Nasz kundelek, znajda po traumatycznych przejściach z dzieciństwa, ma parszywy charakter i rzuca się na wszelką psią konkurencję. Robi się zamieszanie, my piszczymy, on rozdziela psy. My płaczemy i przepraszamy za incydent. On - pochyla się z troską i pociesza nas, podając chusteczkę. Psy się zaprzyjaźniają, a właściciele mają potencjalną szansę na długie i szczęśliwe pożycie.

Na gotowanie

Metoda zalecana dla masochistek. Trafiając przez żołądek do serca mężczyzny, możesz się skazać na resztę życia na rolę przedłużenia jego przewodu pokarmowego. A poza tym, jak ostrzegają dietetycy i znawcy anatomii, najprostsza droga z żołądka nie prowadzi wcale do serca.

Na zakupy

Zalecane miejsce łowów: hipermarket. Na wstępie eliminujemy tych , którzy wertują ulotki z przecenami. Potem tych, którzy krzątają się w rejonach stoiska dziecięcego. Oraz majsterkowiczów i nabywców samochodowych akcesoriów. Interesuje nas wózek, w którym, obok szynki parmeńskiej, kaparów i francuskiego sera, leży butelka wina z apelacją i parę kosmetycznych drobiazgów z górnej półki. Teraz szybko wrzucamy do swojego wózka to samo, dorzucając egzotyczne owoce i wyszukane produkty z kuchni etnicznych. Ustawiamy się za "upatrzonym" w kolejce do kasy i wystawiamy obok swoje zakupy. Krzyżujemy spojrzenia, a język zakupów zaświadcza niezbicie, że oto odnalazły się dwie połówki pomarańczy. Potem już tylko ustalamy, u kogo zjemy tę afrodyzjakalną kolację i kto rano skoczy po bułki.

Na samolot

Podróżowanie samolotem potrafi być znakomitą okazją do flirtów. Mężczyźni zwykle boją się latać i podświadomie myślą tylko o piersi, na której mogliby złożyć swoją przerażoną głowę. Gdy taki bojaźliwy okaz zajmie miejsce obok nas, jesteśmy dla niego wszystkim: matką, kochanką, przyjacielem i przewodniczką do transcendencji. Trzeba tylko wytrzymać ból, który nam sprawia jego dłoń zaciśnięta na naszym kolanie. Kiedy samolot wyrówna, uścisk zelżeje. Stewardzi podadzą drinki, a sytuacja podda nam niekończące się tematy do konwersacji. Schodząc na ziemię, zrobimy szybkie podsumowanie. I na pożegnanie podajemy prawdziwą, albo fałszywą wizytówkę. Wysokich lotów!

Na bieliznę

To działa jak narkotyk, a uzależniony od niego mężczyzna, wyczuje piękną bieliznę pod najgrubszym swetrem, narciarskim kombinezonem, zapiętą pod szyję koszulą i skejtowymi portkami. I niech wam nie przyjdzie do głowy leczyć go z tego nałogu.

Na komórkę

Jakiś wynalazca (a intuicja mi podpowiada, że musiał to być mężczyzna) włożył nam, kobietom, w ręce instrumencik, który umilił niebywale monotonne życie. I jak tu ich nie kochać? No, może nie od razu kochać, ale poflirtować sobie można, a potem się coś wybierze. Ale trzeba w tych manewrach zachować czujność daleko posuniętą. Imiona naszych SMS-owych flirtowników nie mogą zaczynać się na taką samą literę, bo paluszek na klawiszach łatwo się może omsknąć i nieszczęście gotowe. Można się jeszcze ratować, nie używając w tekstach imion, ale jak się szczegóły powikłają, to nam chybiony adresat spadnie z listy ani chybi.

Na narty

Dobrym miejscem strategicznym jest wyciąg narciarski. Najlepiej dwuosobowo-krzesełkowy i usytuowany w Alpach. Bo to i trasa dłuższa i towarzystwo internacjonalne. Najlepiej z wdziękiem upaść na środku trasy (trzeba trochę poćwiczyć w domu) i czekać na pomocną dłoń. Nie liczcie na snowbordzistów, bo to pokolenie "X" pozbawione empatii. Prawda, że to loteria, bo w aerodynamicznych kombinezonach i goglach każdy "ratownik" wydaje się przystojny. Ale która z nas nie lubi hazardu.

Na samochód

Nasz czterokołowy sublimat pierwiastka męskiego jest tak skonstruowany, żeby ułatwić słabej kobiecie nawiązywanie kontaktów z dowolnie upatrzonym mężczyzną. W samochodzie wszystko jest naszym sprzymierzeńcem w tej przygodzie. Wystarczy przebita opona, słaby akumulator, albo zacinający się wlew paliwa. Otwieramy maskę i stajemy obok. Następnie, rzucając spojrzenie rannej sarenki, prosimy o pomoc.

Na siłownię

Uwaga: wybieramy siłownię - żadne tam wymuskane "Fitness Cluby", gdzie szwadrony fanek aerobiku w błyszczących leginsach robią nam niepotrzebnie za dużą konkurencję. Taką pułapkę można i trzeba ominąć. Trzeba tylko znaleźć prostą "pakernię", gdzie uczęszczają prawdziwi przedstawiciele zwierzęcej siły i kultu fizycznej tężyzny: kulturyści, ochroniarze, kick-bokserzy, czyli nieskrępowane zwoje muskulatury, skłębione barokowo na zwalistych ciałach. I proszę mi tu fałszywie nie sarkać na ten patent.

Na szminkę

Od czasu wynalezienia w 1915 roku to działało i działa jak magia. Wystarczy przeciągnąć karminowym sztyftem nawet najbardziej niewinne usteczka, a te, pod wpływem barwy i błyszczącej tłustości, stają się płonącym fetyszem i zaczynają żyć swoim tajemniczym życiem. Zaczyna się polowanie. Uszminkowane wargi, poruszające się jak bliźniacze bajadery, obiecują, ba nawet dają pewność najsłodszych rozkoszy seraju. W zamian nie żądają niczego szczególnego. No, może z wyjątkiem dostępu do kart kredytowych, kluczyków do samochodu, willi w dobrej dzielnicy, ciała i duszy. Ale mężczyźni nie wiedzą jeszcze tego, że coś za coś, i marzą tylko o tym, żeby się wgryźć w tę purpurową pułapkę. Wówczas już tylko pozostaje nam, kobietom, przypieczętować sukces. Składamy równoległą pieczątkę namiętności na ich bezbarwnych ustach, nie dogolonych policzkach, wysokich czołach i białych kołnierzykach. Bo akt własności mamy już w kieszeni!

Magda Smęder

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy