Świąteczne powroty
Podczas świątecznej krzątaniny nie powinniśmy zapominać o bardzo intymnym i bardzo ważnym, oprócz religijnego i kulturowego, wymiarze nadchodzących dni.
Oto wigilia i następujące po niej dni - jak żadne inne święta w naszej kulturze - sprzyjają powrotom.
Chodzi o powroty do domu, do rodziny, do rodziców, do dzieci, ale także o próby pojednania, próby ponownego spotkania ludzi, z którymi nasze drogi - z różnych przyczyn - rozeszły się. Święta Bożego Narodzenia i towarzyszące im zwyczaje sprzyjają takim powrotom, a przynajmniej próbom ich podjęcia...
W Waszych listach odnajduję wiele bólu, rozpaczy i bezsilności, jakie towarzyszą rozstaniom. I o ile mniej bolesne jest rozstanie nastolatka z rówieśnicą po kilku tygodniach "chodzenia", o tyle można sobie wyobrazić, ile łez wypłakuje żona, którą mąż zostawia po kilku czy kilkunastu latach małżeństwa...
Kilka lat temu jedna z moich znajomych, która tuż przed świętami rozstała się z mężczyzną po pięciu latach wspólnego życia, wyznała, że najbardziej bolesna była dla niej samotność przy wigilijnym stole i później, podczas świąt: - Nie ma rodziców, nie mam rodzeństwa ani dzieci, a znajomym wstydziłam się przyznać, że nie jestem już z nim. No i przepłakałam całe święta - mówiła szlochając.
Święta to dobra okazja do tego, by wrócić, ale w jaki sposób? Jak się zachować? Zadzwonić? Wysłać SMS-a? Stanąć niespodziewanie na progu w wigilijny wieczór?
Najważniejsze mimo wszystko są chęci. Forma to już raczej sprawa drugorzędna. Ważniejsze jest to, czy potrafimy się przemóc i spróbować. Czy wystarczy nam odwagi cywilnej... Ważne jest również to, czy osoba, do której chcemy wrócić - lub próbujemy wrócić - doceniła nasze starania.
Udanych powrotów!
Ola