Reklama

Troglodyta na kanapie

Znowu zaczęło się... wróciłam z pracy do domu i już otwierając drzwi uświadomiłam sobie, że to kolejny wieczór kiedy powinnam być niewidzialna. Druga opcja była nie mniej zachęcająca. Mam dobrowolnie, z własnej, a co za tym idzie z nieprzymuszonej woli, dać wcisnąć się w fotel, z butelką piwa w dłoni i miską chipsów.

Znowu zaczęło się... wróciłam z pracy do domu i już otwierając drzwi uświadomiłam sobie, że to kolejny wieczór kiedy powinnam być niewidzialna. Druga opcja była nie mniej zachęcająca. Mam dobrowolnie, z własnej, a co za tym idzie z nieprzymuszonej woli, dać wcisnąć się w fotel, z butelką piwa w dłoni i miską chipsów.

Ba, żeby to chodziło tylko o fotel, piwo i chipsy! Celem nadrzędnym ma być jednak usilne staranie z mojej strony, aby zrozumieć czemu kilkunastu facetów gania za kawałkiem skóry i czemu mój własny chłop uważa, że to takie pasjonujące.

Jestem kobietą inteligentną, wykształconą, mężczyzna też raczej niegłupi, można z nim porozmawiać?... ale na te kilka dni odnoszę wrażenie jakbym miała w domu troglodytę. Może gdzieś między nami jest jakieś zgubione ogniwo ewolucyjne dzięki któremu mogłabym być bliżej piłki nożnej. Może wtedy pojęcie idei latania w tę i nazad za piłką byłoby dla mnie wręcz oczywiste, a ja nie zadawałabym głupich i irytujących pytań: czemu jest spalony, a dlaczego właśnie rożny albo wolny.

Reklama

Jedynym aspektem, który nie budzi moich wątpliwości, jest budowanie muru, a dokładniej rzecz ujmując, osłanianie genitaliów przez zawodników. Jasne jak słońce: facet chroni to, co ma najcenniejsze czyli swoje zasoby. Gdyby przeanalizować całe zagadnienie głębiej: to ma rację! Skąd wzięliby się kolejni zawodnicy i kibice? Zatem mur murem, bramka bramką, a i tak najważniejsze są zasoby! W tym miejscu Drogie Panie pragnę jednak nadmienić, że nasz wkład w rozwijanie piłki nożnej jest oczywisty: to my wydajemy na świat kolejne pokolenia wielbicieli tej dyscypliny, kolejne rzesze Ronaldów, Zidanów i in. Ha! Odnajduję w sobie odrobinę nadziei na rozbudzenie w sobie zainteresowania piłką nożną... kiedyś.

Póki co, wracam do domu, otwieram drzwi... miejsca siedzące zajęte przez mojego mężczyznę, jego kumpli i ich kumpli oraz sąsiada. Rzucam pytające spojrzenie mojemu... w odpowiedzi otrzymuję stwierdzenie: nie mówiłem ci, że dziś przyjdzie paru kolegów?! No dobra, nie gniewaj się?.. a propos: możesz nam zrobić jakieś kanapki? Umieramy z głodu! Gooooooooooool! - krzyknął p. Dariusz Szpakowski w TV, Goooooooooooool! ....gromko zawołało echo w moim domu. Rozejrzałam się dookoła ? równie dobrze mogłabym każdemu z siedzących tu panów dać czek in blanco do podpisu i potem wpisać kwotę zadośćuczynienia - nikt by nie zaprotestował, a ja mogłabym pojechać na upragnione Hawaje! Zamiast tego idę do kuchni - robię kanapki i zastanawiam się nad tym, czy 25 minut, które zostało do końca drugiej połowy powinnam spędzić biorąc kąpiel (szanse na skorzystanie z łazienki maleją wraz z każdą upływającą minutą meczu i z każdą wypitą butelką piwa). Tak, ale z drugiej strony: może się okazać, że sędzia doliczy dodatkowe 3-5 minut, co spowoduje wzrost napięcia u oglądających, a to zaowocuje zwiększonym zapotrzebowaniem na prowiant! Jak tak dalej pójdzie to do piątku goście powinni zjeść wszystkie weki (nawet te sprzed 2 lat...). Cieszę się szczerze. Będę miała miejsce na tegoroczne przetwory! A miałam spory dylemat co zrobić z zapasami z ubiegłego roku. W tym momencie doznałam olśnienia: jak to dobrze, że są olimpiady, igrzyska i mecze! Tak, jest to jakiś pozytywny aspekt tego sportowego zamieszania. Poza tym patrząc na te wszystkie rozgrywki w sposób bardziej kobiecy (tak jak mężczyźni męsko patrzą na Playboya), miło jest popatrzeć na tylu przystojnych facetów. Do tego mających wiele zalet: nie są naszym Misiem, Patysiem, Szczęściem i Słonkiem, a więc nie rzucają skarpetek gdzie popadnie, nie zapominają o zamykaniu klapy od sedesu, nie obiecują, że uszczelkę założą w piątek i generalnie są daleko! Słowem: marzenie, ideał, niedościgniony wzór. Postawiona pod ścianą i zmuszona do oglądania szczytu męskich możliwości - staram się myśleć pozytywnie, że ten szał się niebawem skończy i znowu zapanuje upragniony spokój. Wszystko wróci do normy... do następnych mistrzostw!

Anna

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy