Reklama

Tysiące kobiet cierpi i milczy

Marek, chłopak z sąsiedniej wsi, wypatrzył ją na potańcówce w remizie. Dziewczyna pokochała go do szaleństwa. Niebawem wzięli ślub, zamieszkali razem.

Sielanka nie trwała długo. Marek coraz częściej zaglądał do kieliszka. Wkrótce zaczęły się kłótnie. Iwona, bita przez Marka, parę razy wylądowała w szpitalu. Zawsze "z powodu nieszczęśliwego wypadku". Raz spadła ze schodów, raz przewróciła się w łazience... Gdy okazało się, że jest w ciąży, on najzwyczajniej ją opuścił. O tym, że ma córkę dowiedział się, gdy Weroniczka miała już miesiąc.

Reklama

Dziewczyna ledwie wiązała koniec z końcem. Rodzice niewiele mogli pomóc, bo sami żyli ze skromnej renty matki i dorywczych prac ojca. Chcąc mieć jakieś pieniądze dla dziecka, Iwona złożyła pozew do sądu o alimenty. To doprowadziło Marka do szału. Ale w grudniu, zgodnie z nakazem, przyniósł 400 zł. Był strasznie zły...

W styczniu przesłał pieniądze pocztą. Kilka dni później przyszedł w odwiedziny. Umówił się na spacer następnego dnia w pobliskim parku, gdzie stoi pałac i kościółek z dzwonnicą. Poszła na to spotkanie. Stamtąd, spod tej dzwonnicy, pogotowie zabrało ją do szpitala...

Tysiące kobiet cierpią i milczą

Iwona nie jest pierwszą, ani ostatnią kobietą, pozwalającą się bić bezkarnie mężowi-brutalowi. Niektórym udało się wyrwać spod podobnej tyranii. Ale, jak wynika z badań, to zdecydowana mniejszość. Kobiet, które za bardzo się boją, żeby przerwać domowy koszmar, są w Polsce tysiące. Statystki mówią, że średnio w co czwartej rodzinie dochodzi do stosowania przemocy.

Znęcała się nade mną psychicznie...

"Przez 15 lat żyłem z żoną, która znęcała się nade mną psychicznie - żali się Waldek. - Uciekłem z tego małżeństwa. Napadła na mnie wraz z pasierbem i 3 bandziorami. Zabrała mi najcenniejsze rzeczy - groziła oskarżeniem o molestowanie seksualne 14-letniej córki (co jest kompletną bzdurą). Czy ktoś przeżył cos takiego? Czy ja przeżyję?"

Pierwszy krok...

... jaki powinna zrobić ofiara przemocy, to natychmiast zgłosić się na policję lub do najbliższej organizacji pomocowej (ośrodka dla ofiar pomocy rodzinie, które są wszędzie). Nie czekać, że będzie lepiej. Bo lepiej raczej nie będzie. Prawdopodobnie będzie tylko gorzej.

Patrol policyjny wezwany do domu ma obowiązek zapewnić krzywdzonej osobie bezpieczeństwo, np. przez zabranie agresywnego partnera. Policjanci powinni mieć przy sobie tzw. niebieską kartę. Jest to druk, który należy koniecznie wypełnić; to ważny dowód dla sądu. Jeśli nie ma możliwości zrobienia tego na miejscu, ofiara przemocy koniecznie powinna zgłosić się do komisariatu następnego dnia i wypełnić ją. Wypełniona niebieska karta trafia m.in. do dzielnicowego. Najpóźniej tydzień po jej otrzymaniu ma on obowiązek sprawdzenia co dalej dzieje się w tej rodzinie.

Można też zatelefonować do Niebieskiej Linii: 0-801 120 002 albo wybrać numer policyjnego telefonu zaufania (funkcjonuje w każdym większym mieście).

Janusz Świąder

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy