Reklama

Zardzewiałe jabłko, czyli świat naszych prababek

Świat, w którym żyły nasze prababki, znacząco różnił się od naszego. XIX - wieczne kobiety anemię leczyły gwoździami, zajadały się zupą z krwi, a dobrego kandydata na męża skłaniały do zakupu futra z renifera.

Futro z konia
Prawdziwie elegancka, XIX -wieczna panna, nim zdecydowała się wyjść za mąż, sprawdzała zasobność portfela potencjalnego kandydata. Musiał być zamożny, żeby zapewnić przyszłej żonie godziwy standard życia.

Podstawą był buduar, czyli specjalny pokój przeznaczony do odpoczynku, do którego wstęp miał tylko mąż. Zadaniem mężczyzny było urządzenie pokoju, wyposażenie go w najdroższe meble, dywany, lustra. W czasach, kiedy kobiety nie pracowały, to właśnie w buduarach spędzały większą część dnia.

Luksusowym towarem, który musiał znajdować się w szafie kobiety wytwornej, były futra. Pomysłowość ich wytwórców może szokować dzisiejszych obrońców zwierząt. Do produkcji futer wykorzystywano tchórzofretki, norki, młode foki, kilkudniowe jagnięta owiec rasy karakuł, a nawet źrebaki i młode renifery. Uboższe kobiety nosiły farbowane na brąz futra królicze, mające imitować futro bobrów.

Reklama

Mężczyźni, którzy chcieli dorównać swoim eleganckim żonom, zakładali na noc bindy czyli opaski do podwiązywania wąsów. Na przełomie XIX i XX wieku modne były cienkie, delikatnie wywinięte ku górze wąsy, których układanie zajmowało sporo czasu. Aby ochronić wąs przed wygnieceniem wkładano bawełnianą przepaskę, którą wiązano z tyłu głowy.

Fiołki w gęsiej krwi

Podczas spotkań towarzyskich podawano oczywiście przysmaki. Do ulubionych zup naszych przodków należały barszcz z rurą i czernina.

Barszcz z rurą to nic innego jak zupa z buraków w której zanurzone były świeże kości. Goście wyjmowali je z wazy i opróżniali ze szpiku, który zjadali z chlebem.

Czernina zaś to zupa z gęsich podrobów z dodatkiem świeżej krwi i suszonych śliwek, zakwaszana octem. Należała do wyjątkowych przysmaków, nie lubili jej jedynie młodzi kawalerowie, ponieważ podana na stół w domu wybranki oznaczała na ogół koniec zalotów. Nieco mniej krwawe były ulubione desery XIX-wiecznej socjety. Należały do nich smażone w cukrze płatki fiołków i róż.

Na brzydotę sól

Podczas wytwornych przyjęć każda dama musiała mieć ze sobą karnet balowy. Jego tradycja sięga XVIII wieku, w Polsce przetrwał do okresu międzywojennego. W niewielkim, ręcznie zdobionym zeszyciku panny notowały kolejność tańców i imiona adoratorów. Najpiękniejsze z nich wypełniały swoje karnety na kilka tygodni przed balem, notesy mniej urodziwych często pozostawały puste aż do dnia balu.

Jeśli odrzucona panna chciała zachować godność, mogła zemdleć i z powodu "chwilowej słabości" udać się do domu. Warto dodać, że nasze prababki były mistrzyniami omdleń na zawołanie. Z tej przyczyny niezbędnym akcesorium każdej damy były, pachnące kamforą lub mentolem, sole trzeźwiące. Przyczyną tych błyskawicznych omdleń mogły być także zbyt ciasno sznurowane i utrudniające oddychanie gorsety.

Na anemię gwóźdź

Jedną z najpowszechniej występujących wśród XIX-wiecznych panien chorobą była, spowodowana ubytkami żelaza, blednica. Zamożne rodziny wysyłały chore do sanatoriów, gdzie przez kilka tygodni niemal nie wstawały z łóżka. Podstawą kuracji było wysokokaloryczne jedzenie - masło, jajka, pełnotłuste mleko i czerwone mięso.

Uboższe panny leczono w domach, zwiększając im racje żywieniowe. Dziewczęta ze wsi, pozbawione opieki lekarzy, leczono za pomocą metod medycyny mocno alternatywnej. Jednym z najskuteczniejszych (podobno) sposobów na pozbycie się blednicy było jedzenie jabłek, w których przez kilka dni tkwiły gwoździe.

Podatek od brudnych włosów

Inną chorobą, szczególnie rozpowszechnioną właśnie na wsiach, był kołtun. Był to twardy, zlepiony brudem i wydzielinami kłąb włosów, często o długości przekraczającej pół metra. Nawet najdoskonalsi ówcześni medycy wiązali powstawanie kołtuna nie z brakiem elementarnej higieny, ale z czarami. Wobec tego włosów nie wolno było obcinać, ponieważ groziło to śmiercią.

Z ludowymi przesądami walczył znany krakowski lekarz Józef Dietl, który zaproponował innowacyjne metody przekonywania mieszkańców wsi do obcinania zlepionych brudem włosów. Postulował zakaz wchodzenia osób dotkniętych chorobą do urzędów oraz prowadzenie ich rejestru. Wieść gminna mówiła także o tym, że za posiadanie kołtuna miały być pobierane dodatkowe podatki.

Świat naszych prababek może wydawać się nam mocno egzotyczny. XIX - wieczne kobiety kierowały się innymi wartościami, żyły w społeczeństwie, w którym nie każdy miał dostęp do lekarza, dlatego tak popularne były ludowe przesądy. Warto jednak uświadomić sobie, że prawdopodobnie my również zostaniemy, przez nasze prawnuczki, uznane za budzące uśmiech dziwaczki.

Katarzyna Pruszkowska

Uwaga: tylko dla kobiet! Jeśli lubisz oceniać i dzielić się własną opinią, zapraszamy Cię do udziału w stylowej ankiecie. Kliknij

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: świat | jabłka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy