Solo nie znaczy gorzej

Artykuł sponsorowany

Powszechne skojarzenie z seksem obejmuje dwie osoby. Jednak coraz częściej ta definicja jest rozciągana na inne aktywności i obejmuje także te wszystkie przyjemne czynności, które można robić sobie samodzielnie. Zmienia się także nastawienie do masturbacji, która doczekała się zresztą już nowych, dużo bardziej romantycznych i miłych dla ucha nazw.

article cover
materiały promocyjne

To słowo na m. staje się już passé i w coraz większej liczbie publikacji, głównie kreślonych kobiecymi dłońmi, pojawia się solo seks i solo miłość. Prawda, że w takiej wersji brzmi to zupełnie inaczej? I pozwala też na większą otwartość w rozmawianiu i pisaniu o "tych sprawach", które przecież są powszechne, naturalne i obecne w życiu niemalże każdej dorosłej osoby. Statystyki przecież nie kłamią. Niezależnie od płci i orientacji seksualnej (z pominięciem osób aseksualnych oczywiście) solomiłości oddaje się od 60 do 90% dorosłych. Teoretycznie wyniki dla Polski plasują się w dole tych wartości, ale nie wiadomo na ile można im wierzyć, skoro wszystko co w jakikolwiek sposób obraca się wokół seksu tak często budzi u nas rumieniec wstydu i niechęć do poruszania tematu.  Jakby jednak nie liczyć, to przeważająca większość oddaje się przyjemności w pojedynkę, czy to faktycznie prowadząc życie singla/singielki czy też będąc w związku. I to nawet takim, w którym na jakość pożycia żadna ze stron nie narzeka, a solo seks traktuje jako odskocznię, możliwość odpłynięcia w świat fantazji, czy połączenia z aktywnościami, na które osoba partnerująca nie ma ochoty.

Dla zdrowia i przyjemności

Solomiłość jest zdrowa. I to na różnych poziomach. Oddając się przyjemności indukowanej przez wibrator realistyczny czy inne gadżety lub bardziej klasycznie biorąc sprawy we własne ręce, sprawiamy że wzrasta poziom hormonów - estrogenu, testosteronu, prolaktyny. Każdy z nich ma korzystny wpływ na organizm, na jego fizyczną część. Ale i psychika dużo zyskuje - odprężenie, relaks, oddalenie złych myśli, zwiększenie akceptacji dla samej siebie i swojego ciała. Czasem to właśnie soloseks jest jedynym sposobem na orgazm, bo np. osoby partnerującej brak albo nie ma on/ona ochoty, siły, możliwości, umiejętności (niepotrzebne skreślić) i aż prosi się odwiedzić sklep erotyczny. A wtedy przeróżne masażery, stymulatory, czy cała paleta innych, zaskakujących niekiedy, gadżetów okazuje się jedynym sposobem na satysfakcjonujący seks. Ale nie sposób też nie wspomnieć, że właśnie dzięki solomiłości rośnie świadomość potrzeb seksualnych i możliwości ich zaspakajania, co z powodzeniem można wykorzystać również w czasie stosunków partnerowanych. Kobiety uczą się własnego ciała i reakcji na różne sposoby autostymulacji, mogąc później udzielić partnerom wskazówek, co będzie dla nich najskuteczniejszą drogą na szczyt. Mężczyźni... co cóż, w tym przypadku większość czynności jest i tak skuteczna, ale dzięki solomiłości mogą zwiększyć sprawność i wytrzymałość, co pozwala im łatwiej dotrzymać kroku partnerkom i przedłużyć czas miłosnych zmagań.

Dopóki solomiłość nie wpływa destrukcyjnie na związek (bo np. przez część partnerów/partnerek może być uważana za formę zdrady) ani na własną psychikę (bo np. występuje w takich ilościach, że eliminuje chęć na jakiekolwiek relacje intymne z drugą osobą), to nie ma podstaw, by jej sobie odmawiać. Dawno minęły też chyba czasy, że można było autoerotyzm nazywać czynnością grzeszną i przez to potępiać.

materiały promocyjne
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas