Reklama

Co dziecko robi w szkole

Uczeń uczniowi nie równy pomimo tego, że programy szkolne wszystkich wkładają do jednej szufladki. Społeczność uczniów jest bardzo złożona, a na temat zachowań dzieci w szkole krąży wiele mitów.

Wielu rodziców stara się zapewnić swym dzieciom jak najlepsze wykształcenie. Obiegowa prawda mówi, że ukończenie dobrej szkoły równoważne jest z wysoką inteligencją. A to zapewnia dostatnią przyszłość dziecku równie dobrze, co majątek, który tylko niewielu rodziców posiada i swym pociechom może przekazać.

Jak się okazuje, to tylko prawda obiegowa. Naukowcy ustalili, jak sprawy naprawdę się mają. Bo według analiz zespołu uczonych z Ohio State University, w praktyce każde dziecko ma szansę osiągnąć zamożność w wieku dorosłym. Wcześniej sukces łączono z wybitną inteligencją, ale geniuszy jest ok. 2 proc., a sukcesy finansowe odnosi ponad 10 proc. populacji.

Reklama

W oparciu o własne analizy i dane Amerykańskiego Urzędu Statystyki Pracy, uczeni z Ohio ustalili, że wybitny intelekt nie gwarantuje zamożności i nie chroni przed wpadnięciem w problemy finansowe.

Przyszłość poza zasięgiem

Dziecko nie myśli o swej przyszłości, tak jak robią to jego rodzice. Dziecko musi działać na bieżąco, bo nawet w najlepszej szkole łatwego życia nie ma. Musi radzić sobie z nauką, z nauczycielami, którzy miewają nastroje, bo są tylko ludźmi, a także ze społecznością uczniów, która składa się z rozmaicie funkcjonujących rówieśników. Praktycznie nie ma przeciętnego ucznia, bo dziecko może być zbyt aktywne, nazbyt ciche, albo w inny jeszcze sposób odbiegać od przeciętności.

Najbardziej widoczne są dzieci z ADHD

To zaburzenie rozwojowe dotyczy od 3 do 7 proc. dzieci w wieku szkolnym, jednak zdecydowanie rzuca się w oczy. Tacy uczniowie bywają bardzo ruchliwi, impulsywni, mają trudności z koncentracją. Generalnie, dzieci z zespołem ADHD są utrapieniem w szkole. Ich nadpobudliwość przysparza nauczycielom wielu trosk, a spokojniejszych z natury kolegów stawia nieraz w kłopotliwym położeniu. Zwykle mawia się, że ADHD to skutek błędów wychowawczych oraz przekarmiania słodyczami. Okazuje się jednak, że to mit i poczuwający się do winy rodzice mogą odetchnąć z ulgą. Zespół uczonych z Uniwersytetu Cardiff, kierowany przez prof. Anitę Thapar, przeprowadzili analizę genetyczną DNA prawie cztery setki cierpiących na ADHD dzieci pomiędzy 5 a 17 rokiem życia. Wyniki porównano z próbkami pobranymi od ponad tysiąca ich rówieśników bez tego zaburzenia. Analizy wykazały, że u dzieci z ADHD brakuje fragmentów DNA lub są one powielone.

Zmiany te były już znane genetykom i określane jako warianty liczby kopii fragmentów DNA (CNV). Teraz okazuje się, że są one odpowiedzialne za ADHD. - Nasze odkrycie może pomóc zmienić podejście do ADHD, ponieważ często lekceważy się to zaburzenie, przypisując jego wystąpienie błędom wychowawczym lub złej diecie - oświadczyła w wypowiedzi dla BBC prof. Thapar. - ADHD jest zaburzeniem o podłożu genetycznym i mózgi cierpiących na nie dzieci rozwijają się inaczej niż ich rówieśników bez tego obciążenia. ADHD powinno być postrzegane jako zaburzenie w rozwoju mózgu, a nie jako zaburzenie zachowania.

Upraszczając sprawę, dzieci z ADHD nie są niegrzeczne tylko są ofiarami niekorzystnych zmian w genach. ADHD nie jest uleczalne, jednak dzięki terapii, w której istotną rolę odgrywają rodzice, można dziecku pomóc lepiej funkcjonować i wykorzystywać potencjał intelektualny. Dzieci z ADHD bywają uciążliwe dla swych kolegów i nauczycieli, jednak dzięki swej aktywności często dominują w grupie. Lecz na antypodach szkolnego życia w stosunku do uczniów z ADHD znajdują się nieśmiałe dzieci.

Wyeliminować nieśmiałość

Im trudno się przebić, w związku z czym koledzy z nimi się nie liczą, a nauczyciele często ich nie doceniają. Na tę kwestię zwrócili uwagę brytyjscy uczeni i wspólnie z angielskim ministerstwem edukacji wdrożyli w szkołach program pomocy nieśmiałym dzieciom. Program ten zakłada między innymi, że nauczyciele nie powinni zachęcać uczniów, aby ci zgłaszali się do odpowiedzi przez podniesienie ręki, bo taka metoda szkodzi właśnie "nieśmiałkom".

Z badań ekspertów wynika, że niektóre dzieci pomiędzy 7 a 11 rokiem życia dlatego odstają w szkole od rówieśników, ponieważ unikają zwracania na siebie uwagi. Tacy uczniowie są mało asertywni i wolą na lekcjach pozostawać niewidoczni, dlatego potrzebne jest odmienne podejście, aby nieśmiałe dzieci mogły osiągnąć postępy w nauce. Wdrożono więc inne strategie, na przykład dokonywanie wyboru ucznia, który ma udzielić odpowiedzi.

W tej metodzie daje się uczniowi pewien czas do namysłu przed udzieleniem odpowiedzi, lub też zachęca się dzieci, by w parach omawiały odpowiedź na pytanie zadane przez nauczyciela. Inną jeszcze grupę uczniów stanowią dzieci leworęczne.

W tym wypadku naukowcy zalecają, by nie oduczać na siłę leworęczności. Powód jest istotny, bo wg wyników badań zespół dr Stefana Kloppela z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego, mózgi osób leworęcznych przyuczonych do praworęczności pracują z większym obciążeniem.

Wymuszony zmiany, nie poprawią sytuacji

Testy wykazały, że w trakcie pisania u osób naturalnie praworęcznych aktywna jest lewa półkula mózgu, a u leworęcznych "przestawionych" na praworęczność aktywna jest po części i lewa i prawa półkula, co nie jest korzystne.

W tej sprawie lepiej nic nie zmieniać, bo generalnie leworęczność jest wpisana w DNA. Jak ustalili naukowcy z uniwersytetu w Oksfordzie, za leworęczność odpowiada gen LRRTM1 odgrywający kluczową rolę w zarządzaniu, które obszary mózgu są odpowiedzialne za takie funkcje, jak mowa czy emocje.

Przeciętny uczeń w szkole musi sobie radzić z odmiennością rówieśników. Z tym, że jedni są nadpobudliwi, a inni nieśmiali, z tym, że wokół są leworęczni, wybitnie inteligentni, albo niezwykle sprawni fizycznie. Przeciętny uczeń musiałby sobie z tym radzić, ale taki uczeń nie istnieje. Bo każde dziecko jest "jakieś" i należy do którejś z wymienionych tu grup. Sprawy tak się mają w każdej szkole, nawet najlepszej, czy najdroższej. I temu wszystkiemu rodzice pragnący zapewnić jak najlepszy start swym pociechom nie są w stanie zapobiec.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy