Reklama

Czy poród może mniej boleć?

Co piąta rodząca określiła swoje bóle porodowe jako „nie do wytrzymania”. Pozostałe opisują te doznania jako „ciężkie i nieprzyjemne”, ewentualnie „znośne”. Czy wydawanie dziecka na świat musi być okupione cierpieniem?

Ból towarzyszący porodowym skurczom jest jedynym bólem w pełni fizjologicznym, tj. takim, który nie jest odpowiedzią na działanie patologicznych bodźców, nie świadczy o procesie chorobowym lub o jakichkolwiek innych nieprawidłowościach. Jest za to konsekwencją naturalnych procesów - jak skracanie i rozwieranie się szyjki macicy, oraz rozciąganie mięśni krocza pod naporem wyłaniającej się główki dziecka.

Bolesne skurcze mają też pobudzić położnicę do współpracy z własnym ciałem i zdopingować jej organizm do wydzielania odpowiednich hormonów. Ale jak tu podejmować jakąkolwiek współpracę, gdy ból jest nie do zniesienia? Kobiety, które wyjątkowo dobrze wspominają swoje porody, częściej niż o bólu mówią o "ogromnym wysiłku", takim, co popłaca. Dlaczego zatem większość z nas ma zdecydowanie nieprzyjemne wspomnienia z porodówki? Zdaniem położnych, powodów być może kilka.

Reklama

W pierwszej kolejności zwykle wskazuje się na pozycję przybieraną przez rodzącą. A raczej - na pozycję, w której zmuszona jest urodzić, bo specjalnego wyboru nie ma. Leżenie na wznak z uniesionymi i zgiętymi w kolanach nogami, tradycyjnie kojarzone z porodem w szpitalnej sali, jest jednym z najgorszych możliwych rozwiązań. To ułożenie ciała jest uzasadnione w przypadku porodów zabiegowych, w innych sytuacjach będzie wygodne dla personelu medycznego, ale z pewnością niekorzystne dla matki. Natomiast rodząc w pozycji wertykalnej (kucznej, kolankowo-łokciowej, klęczącej, siedzącej, etc.) kobieta i jej dziecko korzystają z siły grawitacji, która ściąga noworodka w dół. Dodatkowo, jak podaje Irena Chołuj w publikacji "Urodzić razem i naturalnie", każde z tych spionizowanych ułożeń ciała ma swoje zalety, np. pozycja kuczna skraca oraz rozszerza ostatni odcinek kanału rodnego, co ułatwia wydanie dziecka na świat, sprzyja też efektywnym skurczom. Z kolei pozycja siedząca (może być z wykorzystaniem krzesła porodowego) ułatwia relaksowanie się pomiędzy skurczami, jak i sprawdza się podczas ostatnich skurczów partych. Leżenie na wznak znacząco utrudnia całą akcję - rodząca musi bowiem wypierać dziecko niemal "pod górę", ponadto wówczas, chcąc nie chcąc, staje się bardziej pasywna, a nawet bezradna.

Wśród hormonów w sposób naturalny wytwarzanych przez kobiecy organizm podczas porodu, obok m.in. prolaktyny i oksytocyny, znajdują się też endorfiny. Te ostatnie, zwane hormonami szczęścia, działają też znieczulająco i pomagają łagodzić bóle porodowe. Co ważne, przenikają przez łożysko i pozytywnie oddziałują także na mające się urodzić dziecko. Trudno jednak o ich wysoki poziom, gdy przyszła matka nie jest traktowana podmiotowo, a jak dodatkowy uciążliwy element spowalniający całą akcję, jej pytania pozostawiane są bez odpowiedzi, a potrzeby pomijane. Atmosfera panująca na sali porodowej ma kolosalne znaczenie w percepcji bólu - kobiety, które rodziły w towarzystwie douli, partnera czy innej bliskiej osoby, uważnej i reagującej na jej potrzeby, rzadziej korzystały ze znieczulenia zewnątrzoponowego i lepiej wspominają swój poród. Z kolei brak wsparcia, zwłaszcza ze strony personelu medycznego nasila subiektywne doznania bólowe, podobnie jak wygłaszane przezeń krytyczne uwagi, brak empatii, zmuszanie rodzącej do odpowiadania na pytania w trakcie skurczu (lub przeprowadzanie badań właśnie wtedy), czy wręcz dehumanizowanie jej (np. poprzez uwagi typu "Drugie łóżko rodzi").



Niemniej istotne jest też nastawienie samej młodej mamy - jeśli jest pełna obaw i towarzyszą jej wyłącznie negatywne emocje najprawdopodobniej po wszystkim zasili liczne szeregi kobiet, które wspominają poród jako koszmar. Stres powoduje wzmożone napięcie mięśni, także tych biorących udział w wydawaniu dziecka na świat. Im bardziej napięty mięsień, tym silniej odczuwany jest ból. Umiejętność relaksacji obejmującej też tkanki krocza (co można wyćwiczyć), nie tylko wpływa na zmniejszenie odczuć bólowych, ale i niesie za sobą kolejny bonus - redukuje ryzyko pęknięcia krocza, którego tkanki podczas porodu są napięte do granic możliwości. Aby posiąść tę kompetencję, należy podczas ciąży prowadzić trening mięśni dna macicy - najlepiej pod okiem fachowca. Ciężarna będzie wówczas nie tylko wzmacniać te mięśnia, ale też uczyć się właśnie relaksacji kanek krocza. Pomocna będzie też jej otwartość i gotowość na nieskrępowane wydawanie dźwięków podczas porodu, obojętnie czy będzie to krzyk, śpiew(!), czy innego rodzaju wokalizacje. Wszystkie są prawidłowe i na miejscu, o ile niosą ulgę, a skoro tak, przyczyniają się też do rozluźniania napiętego obszaru krocza. Jeśli rodząca wstydzi się lub boi zachowywać tak, jak podpowiada jej natura, ponieważ hamuje ją i dodatkowo stresuje nastawienie personelu, trudno o jakiekolwiek pozytywne doświadczenia.

Wreszcie - niewiedza. Trudno stosować dostępne większości naturalne metody łagodzenia bólu porodowego, gdy się ich nie zna. Trzeba nadmienić, że często równie duża przeszkodą jest wspomniane już nieprzychylne nastawienie personelu, któremu kobieta nie chce "przeszkadzać". O jakich metodach mowa? Przede wszystkim o prawidłowym oddychaniu, bądź w sposób wyuczony w szkole rodzenia, bądź, w sposób, który rodzącej podpowiada sama natura - co też okazuje się pomocne, możliwości skorzystania z masażu (np. okolic krzyża) wykonywanego przez osobę towarzyszącą lub/i z dobrodziejstwa kontaktu z wodą - może to być zanurzanie się w wannie, polewanie wodą obolałych części ciała czy ciepłe okłady. Ból nieco znoszą też wszelkie kołyszące ruchy biodrami, ruch i aktywność, także ta podejmowana między skurczami. Ruch sprawia, że kolejne skurcze stają się coraz bardziej efektywne, a czas porodu skraca się.

Choć ból stanowi niemal nieodłączny element porodu, nie musi być on paraliżujący. Wiele jednak zależy od współpracy medyków z rodzącą - odpowiednie warunki, wsparcie, zrozumienie, otwartość na jej sugestie mogą sprawić, że wspomnienie porodowego wysiłku, zwieńczonego, bądź co bądź, wspaniałą nagrodą, będzie mieć nieco mniej gorzki smak.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy