Reklama

Dzieci tych mężczyzn... straciły matki bezpowrotnie

Według danych statystycznych, samotni tatusiowie należą w Polsce raczej do rzadkości. Aż 90 proc. samodzielnie wychowujących rodziców to kobiety, a tylko 10 proc. stanowią panowie. Nie zmienia to jednak faktu, że...
... samotni ojcowie istnieją w naszej rzeczywistości. I nie jest im łatwo. Jak sobie radzą?
- Pewnego dnia, wraz z moją mamą, odwiedziła mnie moja córka Iza. Przestraszyła się mnie, bo byłem wtedy bardzo pijany. Nakrzyczałem na nie obie, czego wstydzę się do tej pory. Łzy na policzku mojej córki bardzo mnie zabolały - przyznaje Mateusz, 35-letni wdowiec. Jego żona zginęła 5 lat temu w wypadku samochodowym. Ich córka Iza straciła mamę, a na pewien czas... także tatę.

Reklama

- Ciężko mi o tym mówić. Jakiś pijany kierowca spowodował ten wypadek. Byłem wściekły. Miałem ochotę sam znaleźć sprawcę i wymierzyć mu karę - wyznaje Mateusz. - Rodzice próbowali mnie uspokoić, przeprowadziłem wiele rozmów z psychologiem. Powoli emocje zaczęły opadać. Złość zamieniła się w rozpacz. Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu, moją kochaną Grażynę. Rano nie miałem motywacji, żeby wstać z łóżka. Nie chodziłem do pracy...

- Izą zajmowała się wtedy babcia. Zacząłem pić bez umiaru. Nie potrafiłem się wziąć w garść. Pogrążałem się z dnia na dzień, nie słuchałem nikogo. Tylko ja i mój ból. To był straszny czas. Ale chyba go potrzebowałem... Niezależnie od tego, jak złe i krzywdzące to było, potrzebowałem odreagować gdzieś mój żal, moją rozpacz. Kiedy razem z moją mamą odwiedziła mnie Iza, i kiedy nakrzyczałem na nie obie... Łzy na policzku mojej córki bardzo mnie zabolały- wspomina wdowiec.

- To był pierwszy krok do wyjścia z tej żałoby. Po takiej wielkiej stracie nie jest łatwo się pozbierać. To długi i bolesny proces. Trzeba stoczyć walkę z samym sobą. Trzeba znaleźć powód, żeby jutro wstać z łóżka. Zacząłem od rzucenia picia alkoholu. To mnie najbardziej pogrążało. Niestety, okazało się, że to nie takie łatwe. Spróbowałem więc wstąpić do klubu AA. Udało mi się, ale po tygodniu odszedłem. Nie byłem jeszcze gotowy rozmawiać o swoich problemach. Sam postanowiłem walczyć z nałogiem.

- Moją nową motywacją do życia była Iza. Spotkałem się z nią już na trzeźwo i za wszystko przeprosiłem - wyznaje mężczyzna. - Potem odbyliśmy poważną rozmowę. Byłem strasznym egoistą, zapatrzonym tylko w siebie. Moja córka odczuła śmierć matki o wiele mocniej niż ja. Nawet o tym wtedy nie pomyślałem. Ale po tej rozmowie i mnie zrobiło się o wiele lżej na sercu. Wyrzuciliśmy z siebie to wszystko, co nas bolało - przyznaje wdowiec.

- Moja mama jednak wciąż mi nie ufała i nie pozwoliła Izie ze mną zamieszkać. Ja nie sięgnąłem już więcej po butelkę. Od tego momentu starałem się robić wszystko, aby odzyskać zaufanie mamy i przede wszystkim córki...

Po długim czasie Mateusz odzyskał Izę. Teraz mieszka z córką i mamą, która zajmuje się domem. Mężczyźnie udało się znaleźć nową pracę i nie ma go często w domu. Stara się jednak jak najwięcej czasu spędzać z rodziną.

- W końcu pozbierałem się po śmierci żony. Ale to nie znaczy, że o niej zapomniałem. Raz w miesiącu chodzimy z Izą na jej grób. Staramy się jakoś żyć dalej. Teraz skupiam się w pełni na byciu dobrym tatą. Nie chce więcej zawieść mojej córki.- wyznaje Mateusz

- Dbam przede wszystkim o wykształcenie Izy, bo na tym najbardziej zależało jej mamie. Dużo pracuję i stać nas w końcu na szkołę muzyczną oraz kurs angielskiego dla Izy. Ona jest moim oczkiem w głowie. W nią inwestuję wszystkie pieniądze i całą moją energię. Na pewno to w przyszłości zaowocuje i Iza wyrośnie na wspaniałą kobietę. Taką, jaką była jej mama. Niestety, nie jestem w stanie oddać mojemu dziecku matki. Dlatego chcę zapewnić mu wszystko, co najlepsze. Zrobię wszystko, by być najlepszym ojcem na świecie.

Problemem podjęcia roli drugiego rodzica jest w pierwszym momencie własny smutek i żałoba...

- Utrata matki jest zawsze ciężką traumą dla dziecka - tłumaczy Agata Tarnowska, psycholog dziecięcy. - Wskazuje na to większość teorii psychologicznych. Wiele zależy od wieku dziecka, od tego, kiedy owa strata nastąpiła. Wiele w tych sytuacjach zależy jednak w dużej mierze od ojca, ale i innych członków rodziny. Czy pomogą dziecku uporać się ze stratą? Czy okażą miłość, która działa jak najlepsze lekarstwo? - komentuje psycholog.

I to jest chyba najtrudniejsze dla samotnych rodziców: świadomość ogromnej odpowiedzialności za losy swojej pociechy. To, że tak wiele zależy od nich samych.

- Jeśli ojciec, mimo własnego cierpienia, nie będzie miał na tyle sił, by skupić się na potrzebach dzieci, może spowodować dystans między sobą i dziećmi - komentuje psycholog. - Poza tym mężczyźni często reagują na kłopoty i problemy w sposób zadaniowy. W obliczu trudności podejmują się różnych czynności mających przywrócić poczucia sprawstwa. Poziom trudności przejęcia obowiązków matki wyznacza doświadczenie w codziennych czynnościach, jakie miał wcześniej dany ojciec - wyjaśnia Tarnowska.

- Współcześnie wielu mężczyzn dzieli na co dzień obowiązki z partnerkami. Nie jest im obce gotowanie, pranie czy prasowanie. Tacy panowie lepiej radzą sobie z organizacją codziennego życia. Ci ojcowie, którzy omijali szerokim łukiem wszelkie "kobiece" zajęcia, dostają wtedy pożyteczną nauczkę, że organizacja "domu" nie jest zadaniem łatwym. Tutaj często z pomocą przychodzą nam dzieci, które czasem lepiej znają codzienny rytm i związane z nim czynności - tłumaczy Tarnowska.

- Polecam korzystanie z pomocy specjalistów, którzy pomagają podjąć się trudnej roli samodzielnego rodzicielstwa oraz mogą przyjść z pomocą, kiedy chwilowo zabraknie sił - dodaje.

Gdy matka odchodzi w wyniku świadomej decyzji...

Dziecko to niezły patent na podryw! Kobiety bardzo rozczulają się nad małymi dziećmi i ... opuszczonymi facetami - mówi 29-letni Robert S. Mężczyzna wychowuje samotnie syna, od chwili jego narodzin. Partnerka Roberta zrzekła się wszelkich praw do dziecka i odeszła, co było dla niego wielkim ciosem i dużym szokiem.

 - Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, gdy się dowiedziałem - wyznaje Robert. - Przebrnąłem wraz z Justyną przez całą ciąże, byliśmy ze sobą bardzo blisko, a tu nagle... Stwierdziła, że nie jest gotowa do bycia matką. Próbowałem z nią rozmawiać, tłumaczyć, jakoś interweniować, ale to nic nie dało - mówi z żalem w głosie samotny tata. - Dużo rozmawiałem o tym z moimi rodzicami. To oni nalegali, żebym pozwolił Justynie odejść i zajął się dzieckiem. To była bardzo trudna decyzja, ale jej nie żałuję...

Przez pierwsze miesiące opieki nad dzieckiem Robertowi pomagała mama. Ale i jemu nie brakuje nigdy energii i jest bardzo zadowolony z bycia tatą.

- Mój synek jest cudowny! Nie rozumiem Justyny. Jak ona mogła go porzucić? To najsłodsze dziecko na świecie. Jest bardzo spokojny i nie mam z nim wielu problemów. Pierwsze miesiące były ciężkie, ale dzięki mojej mamie przetrawiliśmy je - przyznaje. - Teraz wziąłem trochę wolnego w pracy i mam więcej czasu dla Jacka. Staram się też brać pracę do domu, by cały czas mieć na niego oko. Przez większość dnia śpi, ale jak się obudzi, to zamienia się w małego urwisa - wyznaje młody tata.

- Na początku spotykałem się z dużym zaskoczeniem i współczuciem ze strony otoczenia. W szczególności kobiety nie mogły mi się nadziwić. Usłyszałem nawet kiedyś: "Taki porządny facet, a sam dziecko wychowuje" - wspomina ze śmiechem. - Nasze społeczeństwo nie jest przyzwyczajone do widoku faceta z wózkiem. Ja jednak  jestem z tego naprawdę dumny.

Robert okazał się bardzo pojętnym uczniem i szybko wprawił się w roli "mamy". Spędza dużo czasy z synem i nie wyobraża sobie dłuższego z nim rozstania.

- Prawie nie rozstajemy się z Jackiem. Jestem już wyczulony na każdy jego płacz i zazwyczaj trafnie rozpoznaję, czego od mnie chce. Nauczyłem się sprawdzać temperaturę mleka, zakładać pieluchy, śpiewać kołysanki i bawić grzechotkami. Jestem pełnoetatowym rodzicem - tłumaczy. - Nie zgadzam się z twierdzeniem, że tylko kobieta może być dobrym rodzicem. Mężczyźni również mają w sobie duży potencjał. Tylko nie zawsze potrafią go wykorzystać - uważa samotny ojciec.

A jeśli o kobietach mowa... Robert, jako samotny tata szuka matki dla swojego dziecka i nowej partnerki dla siebie. Chętnych nie brakuje. Okazuję się, że facet z wózkiem działa na panie jak magnes!

- Po rozstaniu z Justyną byłem załamany i nie myślałem o innych kobietach. Sądziłem, że skoro jedna mnie skrzywdziła, to kolejna też to zrobi. Ale po pewnym czasie zrozumiałem, że to bez sensu. Ciężko nie myśleć o płci pięknej, jeśli podczas spacerów z Jackiem otacza mnie wianuszek pięknych dziewczyn. Co prawda głównym zainteresowaniem cieszy się Jacek, ale to ja potem dostaję numery telefonów - śmieje się Robert.

- Dziecko to niezły patent na podryw! Kobiety bardzo rozczulają się nad małymi dziećmi i... opuszczonymi facetami. Te doświadczenia są dość zabawne, ja jednak szukam kogoś na poważnie. Osoby, która będzie przede wszystkim dobrą mamą dla Jacka. Każdy potrzebuje ciepła matki. Ja jej mu nie zastąpię. Dobrze mieć kogoś u boku, z kim wspólnie można wychowywać dziecko. Myślałem o poznaniu się z jakąś samotną mamą, na pewno byłoby nam łatwiej. Dobrze byśmy się rozumieli... - dodaje.

Na czym polega różnica w wychowaniu dziecka przez samotną mamę, a samotnego ojca?

Zapytaliśmy o to psycholog, Agatę Tarnowską. - Różnice polegają przede wszystkim na rodzaju relacji matka-dziecko, tata-dziecko. Wcześniej zarzucano mężczyznom, że nie okazują uczuć, mniej przytulają, są bardziej "chłodni" w codziennych relacjach - mówi Tarnowska. - Wobec obecnych zmian społecznych mężczyźni również ulegli przemianom związanym ze wskazanym zagadnieniem. Często zarzuca się panom pewnego rodzaju zniewieścienie,  jednak wielu mężczyzn chętnie bawi się ze swoimi pociechami, przytula je i całuje. Nie ma problemu z tego typu zachowaniami, że są "niemęskie" - dodaje psycholog.

- Problemy mogą pojawiać się w sytuacjach związanych np. ze sprawami "typowo męskimi" czy "typowo kobiecymi". Dorastająca nastolatka może mieć kłopot ze zwierzeniem się ojcu z pierwszej menstruacji czy obaw dotyczących rozwoju seksualnego. Zazwyczaj rolę tę przejmują babcie, ciotki czy nawet koleżanki - przyznaje psycholog. - Tata musi w sposób dojrzały i bez niepotrzebnych napięć, wstydu i unikania tematu porozmawiać z nastolatką o jakże dla niej ważnym etapie w rozwoju. W sytuacji dylematów "młodej kobiety" przekazuje jej delikatnie informację: "To normalne, co się dzieje z tobą, nie ma się czego wstydzić - po prostu stajesz się kobietą".


Coraz częściej to kobiety porzucają rodzinę i wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu lepszego życia...

- Karolina strasznie to przeżywała. Płakała po nocach i ciągle dzwoniła do mamy. Nie potrafiłem jej pomóc. To chyba najgorsze, co może spotkać rodzica- wyznaje Hubert, 43-letni prawnik. Miał wspaniałą żonę, która jednak pięć lat temu zostawiła Huberta i córkę Karolinkę. Wyjechała za granicę w celach zarobkowych.

- Bardzo zdziwiła mnie nagła decyzja Ireny, mojej żony. Zmartwiło mnie, że podjęła ją tak szybko, nie myśląc w ogóle o rodzinie. Zaraz po wyjeździe dzwoniła do nas, długo rozmawialiśmy. Po jakichś dwóch miesiącach kontakt się urwał. Raz na pół roku dawała znać, że żyje, lub przysyłała kartkę na święta - wyznaje Hubert.

 - Karolina strasznie to przeżywała. Płakała po nocach i ciągle dzwoniła do mamy. Nie potrafiłem jej pomóc. To chyba najgorsze, co może spotkać rodzica. Nagle okazało się też, że wszystkie obowiązki, które do tej pory wykonywała moja żona, spadły na mnie. Nigdy nie umiałem gotować, więc ratowaliśmy się cateringiem. Pranie, sprzątanie, zakupy, do tego praca - ciągle brakowało mi czasu. Karolina zaczęła mieć problemy w szkole - opowiada samotny rodzic.

- Do tej pory nigdy nie chodziłem na jej wywiadówki. Tłumaczenie całej sytuacji nauczycielom i ich współczujące spojrzenia - to było najgorsze. Namawiali mnie do rozmowy z pedagogiem szkolnym. Miał mi powiedzieć, jak radzić sobie w takich sytuacjach. Ja jednak postanowiłem sam dotrzeć do mojego dziecka - wspomina prawnik.

Okazało się, że to nie była mądra decyzja. Karolina coraz bardziej oddalała się od ojca i zamykała się we własnym świecie. Cała sytuacja zaczęła Huberta przerastać.

- To było dla mnie za wiele. Kłopoty w pracy, cały dom na głowie i Karolina. Próbowałem z nią rozmawiać, pocieszać i nic. W końcu puściły mi nerwy. Nakrzyczałem na nią, chciałem "przywrócić ją do pionu". Efekt był straszny. Uciekła na noc z domu i spała u koleżanki. Później przez tydzień się do mnie nie odzywała. Byłem bezradny. Wtedy zacząłem używać przekupstwa. Wiem, że nie powinienem, ale tylko dzięki temu miałem w ogóle jakiś kontakt z córką - stwierdza z żalem w głosie. - Trwało to do czasu, gdy nie zaczęła tego wykorzystywać i żądać coraz droższych rzeczy. Musiałem powiedzieć stop. I wtedy znów zaczął się bunt. Takie zamknięte koło...

Zrezygnowany tata postanowił w końcu poszukać wsparcia. Najpierw zwrócił się do pedagoga szkolnego, później do psychologa rodzinnego. Długo to trwało, ale udało mu się dogadać z Karoliną. Wciąż są to trudne relacje, ale ważne, że próbują znaleźć wspólny język.

- Nawet nie wiesz, jak żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej - wyznaje Hubert. - Wcale nie jest łatwo samotnie wychowywać dziecko, szczególnie w tym wieku. Nie powinno się odrzucać żadnej pomocy. Są pewne sprawy, nad którymi nie mamy kontroli.  Trzeba się z tym pogodzić. Nigdy już nie będzie tak, jak było wtedy, gdy Irena była z nami, ale jest dobrze - stwierdza opuszczony ojciec i mąż.

- Z Karoliną mamy swój system porozumiewania się. Ustaliliśmy jasne zasady, których obydwoje mamy przestrzegać. Postawiliśmy na szczerość. Wiem, że nigdy nie zastąpię jej mamy. I nawet nie próbuję tego robić. Nasze relacje są partnerskie, z czego jestem bardzo zadowolony. Moja córka może mi o wszystkim powiedzieć i to jest ważne. Prędzej czy później zrozumie, że tak musiało być. I wyjaśni sprawę z matką, bo to chyba najbardziej ją boli. Nie będę jej tego utrudniał. Pewne sprawy trzeba wyjaśnić, żeby móc pójść naprzód.

- Dzieciom zawsze będzie ciężko po stracie matki w takich chwilach jak na przykład Dzień Matki, kiedy inne dzieci robią laurki i przygotowują wierszyki, by wystąpić na szkolnych przedstawieniach. Ale ze stratą można się uporać, nawet jeśli dotyczy mamy. Potrzebny jest jednak czas i ogromne wsparcie ze strony najbliższych, w tym przede wszystkim ze strony ojca - mówi Agata Tarnowska.

Okazuje się, że bez względu na to, czy samotne rodzicielstwo dotyka kobietę czy mężczyznę, obie płcie są w stanie poradzić sobie z rolą samotnego rodzica. Oczywiście tylko wtedy, kiedy bardzo tego pragną.

Aleksandra Wyżykowska

 

 

 



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie | dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy