Reklama

Dzieci urodzone po śmierci matek

Choć tym narodzinom towarzyszył cień śmierci, można rozpatrywać je w kategoriach cudu. Gdy dziewczynki urodzone w Krakowie i w Brnie przychodziły na świat, ich matki nie żyły już od miesięcy. To nie pomyłka. Medycyna, także ta krajowa, zna już takie przypadki, choć są one rzeczywiście bardzo rzadkie.

Jak podaje serwis Fakty.tvn24.pl, u obu pacjentek, Polki i Czeszki, za pomocą aparatury podtrzymywano funkcje życiowe przez długi czas po śmierci mózgowej. Wszystko po to, by dzieci rozwijające się w ich łonach miały szanse przeżyć i doczekać narodzin mimo obciążenia wynikającego z sytuacji klinicznej matek.

Według Tvn24.pl, pierwsza z dziewczynek, urodzona w Czechach, przebywała w łonie matki aż 117 dni po jej śmierci. Ta zaś trafiła do szpitala w 15. tygodniu ciąży z objawami udaru. Niestety, lekarzom nie udało się uratować 27-latki, ale w dalszym ciągu możliwe było sztuczne utrzymywanie jej funkcji życiowych. Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom m.in. dotleniano jej organizm, stymulowano przepływ krwi oraz pracę układu hormonalnego. Oprócz tego, wykorzystując specjalne sprzęty, imitowano ruchy jej ciała, by zapewnić rozwijającemu się dziecku możliwie optymalne warunki w środowisku wewnątrzmacicznym.

Reklama

Zespół medyków zdecydował się zakończyć ciążę w 34. tygodniu, kiedy życiu dziecku nic już nie zagrażało. Przeprowadzono zabieg cesarskiego cięcia, a na świat przyszła zdrowa dziewczynka ważąca ponad dwa kilogramy.

Podobny przypadek miał miejsce niedawno w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Urodzona tam dziewczynka żyła w macicy mamy jeszcze 56 dni po jej śmierci. W skomplikowanym przedsięwzięciu ratowania dziecka brali udział specjaliści aż z trzech oddziałów. I udało się. Choć decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia trzeba było podjąć dość wcześnie, a dziewczynka przyszła na świat jako maleńki 1250-gramowy wcześniak, obecnie jej życiu nic nie zagraża.

"Cudowne dzieci" otrzymały od losu wyjątkową szansę, chociaż niestety nigdy nie będą mogły poznać własnych mam, bo straciły je w dramatycznych okolicznościach, wyjątkowo wcześnie, bo jeszcze przed swoimi narodzinami. 

Po narodzinach dziewczynek zdecydowano o odłączeniu ich matek od aparatury podtrzymującej ich podstawowe funkcje życiowe.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama