Kolejny dzień zdalnej edukacji. Tysiące uczniów w wieku sześć plus zaczynają dzień od siedzenia przed ekranami komputerów czy tabletów. Wpatrują się w nie godzinami, próbują skupić swoją uwagę. Wielu z nich ma ochotę się wylogować - nie tylko z lekcji, ale i z życia...
Majka ma 16 lat, Maciek - 15. Chłopiec od samego początku bardzo narzeka, że nie potrafi i nie jest w stanie uczyć się online. Leży w łóżku, komputer na biurku, telefon pod kołdrą.
- Mamo, mam lekcje!
- A dlaczego nie jesteś przed komputerem?
- Bo i tak nie wiem, o co chodzi. A poza tym nie trzeba.
- U Majki dokładnie to samo. Robi śniadanie, z telefonu leci lekcja, a ona rozmawia ze mną... Tak naukę w zdalnej szkole relacjonuje jedna z mam.
Ania ma 14 lat i bardzo wstydzi się, gdy ktoś patrzy na nią, kiedy próbuje coś powiedzieć. Pani od historii wywołuje ją do odpowiedzi. Ania siedzi przed ekranem i widzi wpatrzone w siebie oczy połowy klasy. Nie może pozbierać myśli. Ktoś w jednym okienku się śmieje, inny kolega rozprasza ją. I choć Ania zna odpowiedź na pytania, nie wydusiła z siebie ani słowa. Za to w głowie jest jedna myśl: "jestem beznadzieja".
Koniec lekcji. Rozłącza się. Log out. "A może by się tak wylogować się z życia?" - nie po raz pierwszy pojawia się w jej głowie dramatyczna myśl.
Niestety, takie myśli pojawiają się w głowach coraz większej liczby dzieci. To nie wymyślone historie, tylko takie, które naprawę dzieją się za drzwiami mieszkań i domów, w czterech ścianach. Do tego dochodzą frustracje rodziny, lęk przed chorobą COVID-19, zarażeniem się albo innych.
- Tak, obecnie jest znacznie więcej zgłoszeń dotyczących niepokojących, depresyjnych, zachowań u dzieci i młodzieży - mówi psycholog i psychoterapeutka Dorota Rakowska-Chmielewska. - Często są to stany, w których już kierujemy dzieci po wsparcie farmakologiczne do psychiatry. Trafia do nas dużo dzieci, które w marcu miały przerwane terapie z uwagi na całkowity wówczas lock down. Telefony zaufania też mają teraz znacznie więcej interwencji.
Anna Górska jest psychologiem szkolnym w olsztyńskiej szkole i w Fundacji "Każdy może". Dla uczniów ze swojej szkoły uruchomiła spotkania online. Nie była pewna, czy ktoś w ogóle na nie przyjdzie. Dzieci klikają w link. Rozmawiają o emocjach, o tym, co dla nich trudne, ale też o tym, co dobrego się wydarzyło.
- Usłyszałam ostatnio od jednego siódmoklasisty, że musi porozmawiać ze mną, bo czuje jakby pracował na dwa etaty i jeszcze miał nadgodziny. Był już wieczór a on miał przed sobą jeszcze kolejne prezentacje do zrobienia - mówi Anna Górska.
Specjalistka pracuje też z nastolatkiem, u którego pandemia stała się tzw. wyzwalaczem depresji. Chłopiec tłumaczy, że konflikty między rodzicami bardzo źle na niego wpływają. Wcześniej uciekał od ich kłótni do szkoły, na spotkania z rówieśnikami, a teraz nie może i czuje, że jest częścią, uczestnikiem tego konfliktu. Ta napięta sytuacja doprowadziła do sytuacji poważnego obniżonego nastroju u chłopca. Co raz częściej pojawiają się u niego myśli: "A może lepiej, gdyby mnie nie było...?".
Coraz więcej badań potwierdza to, o czym od miesięcy alarmują psychologowie i psychiatrzy na temat frekwencji w ich gabinetach - trafia do nich coraz więcej młodych pacjentów z poważnymi objawami dotyczącymi depresji, z zaburzeniami lękowymi. Badania opublikowane przez ONZ pokazują, że większość dzieci ma trudności z koncentracją, są drażliwe, czują nerwowość i niepokój, a także samotność.
Co równie ważne, izolacja w domu wiąże się ze zwiększonym ryzykiem, że najmłodsi będą świadkami przemocy lub znęcania się lub sami doświadczą takiego dramatu.
Na kolejnej stronie przeczytasz, co w zachowaniu dziecka powinno nas niepokoić >>
***
Tekst ukazał się w magazynie "Twarze depresji", który można bezpłatnie pobrać ze strony Fundacji "Twarze depresji".
***Zobacz także***