Reklama

Egzamin z życia

Zbliża się egzamin gimnazjalny. Zbliża się matura. Przez całe życie skrada się do nas coś, co musimy pokonać. Czy się uda? Bardzo często zależy to nie od predyspozycji, wiedzy, czy szczęścia, ale naszego nastawienia.

"Będzie prawnikiem, albo lekarzem. A jeśli lekarzem, to koniecznie kardiologiem. Jest naprawdę zdolna i mądra. Z wszystkiego same piątki lub szóstki" - mówią rodzice o swojej córce.

Inteligentna i pracowita ma szansę zajść naprawdę daleko, albo raczej miała. Bo nie wytrzymała presji otoczenia i przed maturą miała załamanie nerwowe. Zamiast pisać egzamin dojrzałości, zapisano jej leki na receptę. Zamiast upragnionych wakacji na Wyspach Kanaryjskich, wolny czas spędziła w psychiatryku. Rodzice nie chcą już, by została lekarką. Chcą, by została sobą, taką, jaka była wcześniej, przed załamaniem nerwowym. Wszystko by dali, żeby cofnąć czas i odzyskać zdrowe dziecko. Tyle tylko, że jest to niemożliwe.

Reklama

Coraz więcej, coraz trudniej

Rodzice często patrzą na dziecko, jak na długofalowy projekt. Liczą, że to co włożą do walizki o nazwie "wychowanie", wyciągną po latach jako dobro nie tylko niezniszczone, ale i pomnożone. I mają rację. Wróci wszystko to, czym obdarujemy dziecko. Od nas zależy czy zapewnimy mu emocjonalne wsparcie, poczucie bezpieczeństwa i zrozumienie, co daje szansę na wychowanie zdrowego psychicznie człowieka. Jeśli jednak do owej walizki włożymy własne oczekiwania wobec potomka, pewne jest, że wyciągniemy po latach swoją rodzicielską porażkę.

Niestety, często zapominamy, że dziecko ma prawo do własnego dzieciństwa. Ma prawo do zabawy, do wolnego czasu, odpoczynku. Ma prawo mieć gorszy dzień, dostać złą ocenę, czy o czymś zapomnieć.

Obowiązki są ważne

Nie chodzi mi bynajmniej o to, żeby zwalniać dziecko z obowiązków. Nie, bo ma je każdy. Przedszkolak ma obowiązki odpowiednie do wieku i stopnia rozwoju, uczeń podstawówki też. Problem zaczyna się, kiedy rodzice skupiają się tylko na obowiązkach potomka i ich egzekwowaniu. Realizują swoją wizję dziecka, zamiast bycia uważnym na jego potrzeby. W imię dobra podopiecznego robią wszystko, żeby go tego dobra pozbawiać, a sami do końca nie są świadomi, że tak postępują.

Presja, jaką niektórzy dorośli stawiają swoim podopiecznym, jest ogromna. Ciągłe pytania w stylu: "Jeszcze tego nie zrobiłeś/zrobiłaś? A kiedy zdążysz z innymi rzeczami? Tylko tyle dziś poświęciłeś/poświęciłaś czasu na naukę?" sprawiają, że dziecko nie czuje się ważne, bo ważnym wydaje się być tylko efekt, jaki przyniesie. A co jeśli egzamin napisze słabo? Jeśli w ogóle go nie zda? Może poczuć nie tylko, że poniosło porażkę, ale że ono samo jest porażką.

Zamiast wywierać ciągłą presję, zastanówmy się, czego naprawdę potrzebuje nasze dziecko. Bo może się okazać, że zamiast chronić jego życie przed złem tego świata, popychamy je w stronę znacznie gorszego zła. Życie w końcu nie polega na tym, żeby porażki unikać, bo wcześniej czy później każdemu się przytrafi, ale żeby móc się po takim upadku podnieść. I po kolejnym również.


  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy