Reklama

Jak zaakceptować dziecko?

Książka "Przepis na zdrowie" Julity Bator jest zbiorem rozmów ze specjalistami w wielu dziedzinach. Bo o zdrowiu trzeba mówić całościowo, a do człowieka podchodzić holistycznie.

Oto fragment wywiadu z Marią Wąszewską-Berlińską o tym, że dziecko trzeba zaakceptować takim, jakie jest. Tylko wtedy ma szansę wyrosnąć na zdrowego psychicznie człowieka.

W audiobooku "Rozplątani. Jak naprawiać trudne relacje?" o. Adam Szustak twierdzi, że człowiek, aby osiągnąć pełny rozwój,musi zostać zaakceptowany na każdym etapie swojego życia, nawet gdy jest nieznośnym dwunastolatkiem. Na pani warsztatach usłyszałam coś podobnego. Uważam, że jest to szalenie ciekawe, a przede wszystkim istotne z punktu widzenia i nastolatka, i rodzica.  

Reklama

- Trzeba zaakceptować dziecko na każdym etapie rozwoju. W okresie dojrzewania obniżona jest empatia, nastolatek nie dostrzega naszych uczuć. A nam     łatwiej przecież akceptować uczucia "dobre", których u dziecka jest nagle mniej. Powiedziałabym, że nastolatek jeszcze bardziej potrzebuje akceptacji.       Dlaczego? Dlatego że sam dla siebie jest trudny, ma ogromną huśtawkę hormonalną i emocjonalną. Mało tego - zdaje sobie z tego sprawę. Z trudem radzi     sobie sam ze sobą. Po prostu musi być nieznośny. Chce czy nie chce,musi odciąć pępowinę. Musi się stawać samodzielny. To nie jest łatwe. To bardzo trudne zadanie, które trzeba w tym czasie wykonać. Potrzebuje do tego akceptacji, zrozumienia, wsparcia .

- "Tak uważasz, synku? To ciekawe, chociaż ja myślę zupełnie inaczej. Mam na to całkiem inny pomysł, ale to interesujące, o czym pomyślałeś. Masz do tego prawo". W sytuacji, kiedy się niepokoimy obrotem sprawy, można się wspólnie zastanowić: "Jakie z tego będziesz miał korzyści, a jakie straty?", ale nie narzucajmy niczego, mówiąc: "Bo będziesz miał z tego takie korzyści, a z tego takie straty". To nie jest uczenie dziecka samodzielnego myślenia. To ono powinno do tego wszystkiego dojść samo. To ono ma dostrzec,jakie są zagrożenia, jakie mocne, a jakie słabe strony danych rozwiązań, pomy​słów albo nawet poglądów, które w tym czasie mogą być bardzo kontrowersyjne lub wręcz prowokacyjne.

- Możemy powiedzieć: "Tak, synku? Dobrze, to powiedz: jak uważasz? A dlaczego tak uważasz? Jak to służy tobie? Jak to służy nam,rodzinie? Jak to służy twoim przyjaciołom? Jak to służy krajowi, państwu i tak dalej? Taki masz pomysł na życie? No, ciekawe, a jaką to ma wartość? Jak to rozwija twój mózg i twoje serce? Czyli jak to rozwija twój sposób myślenia i jak to rozwija twoje więzi i twoją miłość, i twoje otwarcie na ludzi? Jak to wpływa: dobrze czy źle?". Jednak to on ma odpowiadać, nie my. "No bo jak będziesz tak myśleć, to zobaczysz, co z ciebie wyrośnie". Ma powiedzieć, do czego to jego zdaniem    doprowadzi, co z tego będzie miał on i inni. Przede wszystkim on, tu i teraz. Bo to się zapisze w jego mózgu. Nie to, co mamunia mówi, tylko to, co sam przemyśli.              

- Powinien się nauczyć samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski i ponosić konsekwencje. I zrozumieć, że świat się nie zawali, że można pójść dalej i rozwiązać każdy, nawet najtrudniejszy prob​lem. Włącza się nam często obawa o to, jak on to sam rozwiąże. No rozwiąże, dlaczego nie? Możemy go wesprzeć,pytając: "Czy masz na to jakiś pomysł? Czy potrzebujesz pomocy, czy pora​dzisz sobie sam?". Niech myśli, niech wyciąga wnioski, niech się uczy. Współcześnie widać bardzo niezdrową moim zdaniem tendencję, że dzieci muszą mieć wszystko. Nie muszą. Dzieci potrzebują miłości i akceptacji rodziców oraz czasu, jaki rodzice mogą im dać. Tego przede wszystkim. ​Warto też podkreślić, że im silniejszą więź mamy z dzieckiem przed okresem dojrzewania, tym łagodniej ono go przejdzie​.

Jedną z istotniejszych dla mnie rzeczy wyniesionych z warsztatów była opowieść o pani bracie i jego długich włosach.

To był mniej więcej rok sześćdziesiąty piąty, kiedy w Polsce męż​czyźni zaczęli nosić długie włosy. Do dziś mnie zadziwia, jak szokująco negatywnie zareagowało na to społeczeństwo. Mój brat jest artystą, muzykiem, człowiekiem z fantazją. Zapuścił włosy, ale na co dzień nosił je w kucyku i ukryte w golfie, więc nie było ich widać. W którymś momencie je pokazał. W szkole muzycznej, do której chodził, próbowano go zmusić, żeby je ściął. W odpowiedzi on wskazywał na stojące w szkole popiersie Chopina z długimi włosami. Kiedy się nie ugiął, wyrzucono go ze szkoły muzycznej. Mój brat uznał to za rodzaj gwałtu i po​wiedział, że nigdy już tych włosów nie zetnie. I nie ściął ich do tej pory.

- To nonsens - zabraniać takich rzeczy dzieciom, mło​dzieży. Gdyby nikt nie zwrócił na to uwagi, to w którymś mo​mencie mój brat zapewne ściąłby te swoje włosy i byłoby po spra​wie. Mówię rodzicom na warsztatach, żeby pozwalali dzieciom w okresie dojrzewania na przykład na kolorowe włosy, na drugi kolczyk w uchu, bo bardziej istotne od tego, co mają na głowie, jest to, co w niej.

***Zobacz także***


Fragment książki
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy