Reklama

Kobiety nigdy tego nie zrozumieją

​Informacja o byciu ojcem często dociera do panów w nieoczekiwanych okolicznościach. U jednych budzi panikę, u innych radość, a do niektórych dociera z pewnym opóźnieniem. Reakcje również są różne, podobnie jak okazywanie radości po narodzinach dziecka. Zebraliśmy kilka interesujących historii, które powinny rzucić nieco światła na męską psychikę.

Będziesz ojcem

Te dwa magiczne słowa prawdopodobnie wyprawiły w morze więcej ludzi niż irlandzka zaraza ziemniaczana. Oczywiście większość mężczyzn staje na wysokości zadania i stara się podejść do sprawy rozsądnie. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że przyszły ojcom obce są emocje.

Bywa tak, że są one wręcz destruktywne.

- Mój tata w okresie poprzedzającym moje przyjście na świat pracował jako operator żurawia czy jak to się tam nazywa, przy budowie jednego z osiedli w Krakowie. Pewnego dnia mama zadzwoniła do niego do pracy i powiedziała, że jest w ciąży. Tata powiedział, że fajnie i wrócił do pracy, ale żuraw mu się nieco spod kontroli wymknął. Na tyle, że ramieniem zburzył trzy piętra budowanego bloku. Do dziś tata twierdzi, że nie miało to nic wspólnego z wiadomością od mamy.

Reklama

Zdarza się też, że przyszły tata traktuje sprawę bardzo poważnie i czym prędzej czyni przygotowania.

- Mój mąż, gdy tylko dowiedział się, że za jakieś 8 miesięcy będzie ojcem, prosto z pracy pojechał do sklepu z zabawkami. Myślałam, że kupi jakiegoś wielkiego misia, albo inną przytulankę. Tymczasem stanął w drzwiach z największym zdalnie sterowanym samochodem, jaki w życiu widziałam. Stwierdził, że dziecko to na pewno będzie syn i on będzie go od razu wprowadzał w arkana motoryzacji. Tego samego dnia poszedł testować auto. Wrócił z samym pilotem, bo pojazd, po efektownym skoku, skończył na dnie pobliskiego stawu.

Choć wielu przyszłych ojców wywinęło podobny numer, to większość udaje, że taka historia nigdy nie miała miejsca. Poniższa jest wypadkową opowieści zebranych z kilkudziesięciu źródeł.

- Wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Poszedłem się więc kulturalnie napić za pomyślność. Obudziłem się w jakimś obcym mieście / na plaży / w górach; sam / z całkiem obcymi ludźmi; 300 - 600 kilometrów od domu; bez portfela / kurtki / butów / torby / telefonu (niepotrzebne skreślić). Do dziś nie wiem, jak to się stało, ani co robiłem po drodze.

Poród i pępkówka

Sam poród to też mnóstwo emocji. Część panów odmawia udziału w tej czynności. Niektórzy jednak nie mają wyboru, bo poród następuje dość niespodziewanie i odbywa się w domu.

- Żona powiedziała, że chyba się zaczyna. Poleciałem do garażu po samochód, a kiedy wróciłem pięć minut później było już za późno na jazdę dokądkolwiek. Wezwana załoga karetki z przerażeniem stwierdziła, że nie mają na pokładzie położnej i wezwała drugą. W rezultacie dwie załogi pomagały odebrać poród w domu. A ten jest naprawdę krwawy. W życiu nie widziałem tyle krwi. Gdy już wróciłem do domu ze szpitala, musiałem zabrać się za sprzątanie. Poczekałem do zmroku i chyłkiem starałem się wynieść zakrwawiony dwumetrowy materac do śmietnika. Pech chciał, że była zima i zostawiłem za sobą długi czerwony ślad na śniegu. Do dziś sąsiedzi starają się mnie unikać i nie jeździć ze mną windą.

Przedwczesne przyjście na świat autora tego artykułu spowodowało, że tata dowiedział się o nim będąc na uniwersytecie w Mińsku. Kupił wtedy wielkiego moskiwcza na pedały (taki samochodzik dla kilkulatków z czasów PRL-u), zapakował się do pociągu i ruszył do Polski. W pociągu chcieli się z nim napić wszyscy, od pasażerów, przez konduktora po radzieckich i polskich celników. W rezultacie dotarł do domu z pewnym opóźnieniem, co nie przeszkodziło mu wygonić z łazienki małżonki i matki, a następnie wykąpać noworodka. 

Z kolei pępkówka to wesołe chwile, gdy świeżo upieczony ojciec cieszy się jeszcze pozorną wolnością i bawi się w gronie przyjaciół. Efekty bywają dość niszczycielskie.

- Nie jestem dumny z rzezi, która wydarzyła się u mnie w domu podczas pępkówki. Generalnie przypominało to imprezę Rolling Stonesów - z rozpieprzaniem różnych rzeczy. Straty były następujące: rozwalone talerze, rodowa porcelana mojej babci, krzesło, telewizor 55 cali i skręcone kolano. Czyszczenie upieprzonych ścian i podłogi zajęło mi parę ładnych godzin - wspomina X. Imienia i nazwiska nie podajemy, bo w momencie pisania tego tekstu szczęśliwa mama nie wróciła jeszcze z potomkiem do domu.

Zamieszczone przykłady to tylko wierzchołek góry lodowej. Choć znamy ich więcej, ojcowie są raczej dość powściągliwi w ujawnianiu szczegółów takich wydarzeń mediom. Być może uważają, że jako głowy rodziny powinni być bardziej odpowiedzialni.

A może wy macie jakieś interesujące historie, którymi chcecie się z nami podzielić? W końcu ojcowie też mają prawo do odrobiny radości...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: poród
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy