Reklama

​Największy zlot czarownic

Niewielka szwajcarska miejscowość Belalp byłaby tylko kolejnym zimowym kurortem, jakich w regionie Wallis jest wiele. Doskonałe warunki do uprawiania sportów zimowych, uroki największego alpejskiego lodowca i niezapomniane widoki to oczywiste oczywistości. Jednak Belalp ma coś, czego nie ma żadne inne miejsce: wiedźmy.

Miejscowa legenda opowiada o niezbyt sympatycznej czarownicy, która mieszkała dawno temu w tym regionie. Regularnie zdradzała męża, rzucała uroki, a do tego potrafiła zmieniać się w kruka. Będąc pod jego postacią miała zrzucić małżonka z drabiny. Śmierć mężczyzny przepełniła czarę goryczy mieszkańców. Wiedźma została pochwycona i spalona na stosie.

Historia jakich wiele można odszukać w małych miejscowościach na całym świecie. Jednak w Belalp postanowiono na jej kanwie stworzyć coś więcej. W ten sposób 35 lat temu narodził się pomysł zimowego wyścigu wiedźm. Jednak miał być inny niż wszystkie.

Reklama

Przerobić legendę na zabawę

Rajd wiedźm odbywa się co roku w drugą sobotę stycznia. Podzielony został na dwie części - prawdziwy wyścig, gdzie liczy się czas przejazdu, oraz zlot wiedźm i czarownic, gdzie najważniejsza jest dobra zabawa i oryginalne przebranie.

Zwycięzca pierwszej części rajdu dostaje specjalną drewnianą maskę, a jego imię zostaje umieszczone na jednym z wagonów kolejki, wożącej ludzi na wysokość 2680 metrów n. p. m.. Jak łatwo policzyć, na razie imiona takie znajdują się na 35 wagonikach.

Później zaczyna się rajd wiedźm. Przebrani za bajkowe stwory ludzie płci obojga ruszają w dół stoku. Tu nagrody otrzymują najlepiej przebrane grupy. A konkurencja jest bardzo silna, co możecie zobaczyć w naszej galerii.

Największy zlot czarownic w Europie

Samo Belalp liczy sobie raptem stu mieszkańców, ale podczas zlotu czarownic na ulicach widać prawdziwe tłumy. Setki uczestników zawodów i wiedźm, a także towarzyszące im rodziny i znajomi skutecznie wypełniają wszystkie zakamarki. Całe miasteczko pełne jest rekwizytów związanych z wiedźmami. Zresztą nawet położone 600 metrów niżej Naters bierze udział w zabawie.

Zwykle w zawodach sportowych bierze udział około pięciuset zawodników. Wiedźmy przewyższają ich liczebnie o co najmniej dwieście głów. Przy czym panuje tutaj pełne równouprawnienie, bo w zabawie mogą uczestniczyć wiedźmy żeńskie i męskie. Trzeba mieć strój i umieć zjechać na nartach z 2680 metrów albo do samego Belalp (jeśli jest dość śniegu), lub do górnej stacji kolejki. 

Wiedźmy często wyruszają na stok po spożyciu ożywczych eliksirów. Zazwyczaj jedna osoba wiezie na plecach baniak z zapasem magicznego napoju i rozdziela go hojnie podczas licznych postojów na trasie. O dziwo, mimo sporego "umagicznienia", wypadki się raczej nie zdarzają, choć bywa, że wiedźmy naprawdę zaczynają latać - helikopterem ratunkowym.

Zabawa tylko dla dużych

W imprezie mogą brać udział wyłącznie osoby pełnoletnie, ale milusińscy nie są tutaj pominięci, bo tydzień wcześniej odbywa się zlot małych czarowników i wiedźm. Zresztą dzieci obserwują zmagania dorosłych, choć zwykle już w okolicach mety.

Na miejscu startu można zobaczyć czarownice wielu narodowości. Spotkaliśmy tam też Polkę - panią Małgorzatę, która przybyła wraz z grupą "Czarownic z Bazylei". Liczący osiemnaście osób zespół, był jednym z najliczniejszych na stoku.

- Nasza drużyna, Czarownice z Bazylei, brała udział w imprezie po raz trzeci. Osiągnęliśmy spory sukces, bo na 101 drużyn zajęliśmy szóste miejsce! - opowiada Małgorzata. - Byliśmy też najbardziej międzynarodową drużyną, bo mieliśmy osoby ze Stanów Zjednoczonych, RPA, Australii, Szwajcarii, Niemiec, Holandii, Polski i Turcji. Wszystkich nas połączyła nas miłość do nart i Belalp.

Zdarzają się też drużyny narodowe. Od wielu lat w zawodach uczestniczy grupa wiedźm ze Szwecji, przebrana w charakterystyczne hełmy z rogami i blond warkocze, a także grupa z Holandii. Bez względu jednak na narodowość uczestnicy bawią się świetnie. Widok kolorowych wiedźm, z obowiązkowymi miotłami, zsiadających z wyciągów robi niesamowite wrażenie.

Belalp to także miejsce, gdzie dzieci mogą stawiać pierwsze kroki w jeździe na nartach. Szkółka narciarska również jest utrzymana w klimacie czarownic - z wielką miotłą będącą punktem widokowym, na który ochoczo wspinają się mali adepci narciarstwa.

Senne miasteczko ożywa raz w roku

Rajd wiedźm to największe i w zasadzie jedyne wydarzenie w roku w wiosce. Poza tym jest to senne, spokojne miejsce, gdzie można spędzić urlop z dziećmi. Poza jazdą na nartach można skorzystać z liczącej ponad dziewięć kilometrów trasy saneczkowej, gdzie każdy prędzej czy później wyląduje w zaspie. Zabawa cieszy się popularnością nie tylko wśród dzieci.

Możliwość wypożyczenia specjalnych sanek, gdzie steruje się głównie za pomocą balansowania ciałem, powoduje, że na trasie spotyka się też wielu dorosłych. Doświadczenie uczy, że nie jest to wcale łatwa sztuka, ale przejechanie całej drogi jest niezapomnianą przygodą. Zabawa może trwać do późnych godzin wieczornych, bo jazda jest możliwa też nocą przy świetle latarek lub Księżyca.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: narty | wiedźmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy