Reklama

Poród? Byle nie na leżąco!

W dalszym ciągu zdarza się, że na czas wypierania dziecka personel medyczny każe rodzącym się kłaść. Czy w przypadku niepowikłanego, fizjologicznego porodu można wyobrazić sobie gorszą pozycję niż leżąca? Zdaniem doświadczonych położnych mogłoby to być tylko ułożenie "głową w dół".

Gdy myślimy o porodzie, na ogół wyobrażamy sobie leżącą postać kobiety. Większość z nas ma w głowie taki właśnie obrazek. Przekonania o konieczności leżenia podczas wydawania dziecka na świat tkwią w nas głęboko, co gorsza, takie podejście podziela wielu lekarzy oraz część położnych.

Najpopularniejsza pozycja porodowa, czyli leżenie na łóżku z uniesionymi nogami współcześnie coraz częściej jest oceniana jako nienaturalna i sprzeczna z kobiecą fizjologią. Wcale nie usprawnia przebiegu akcji porodowej, przeciwnie, zdecydowanie ją utrudnia. Dzieje się tak dlatego, że rodząca oraz jej dziecko mają wówczas "pod górkę", muszą dodatkowo walczyć z grawitacją. Choć leżenie kojarzy się z wypoczynkiem i ulgą, podczas porodu, zwłaszcza w jego drugim okresie, sprawia, że przyszła matka musi się podwójnie napracować. Czy w przypadku niepowikłanego, fizjologicznego porodu można wyobrazić sobie gorszą pozycję niż leżąca? Zdaniem położnych mogłoby to być tylko ułożenie "głową w dół".

Reklama

Dwóch mężczyzn i kobiety

Ponoć król Ludwik XIV miał obsesję na punkcie przyglądania się, jak jego dzieci przychodzą na świat (on sam miał ich siedemnaścioro, choć niektóre źródła mówią nawet o dwudziestu dwóch potomkach). Mówi się, że kazał zamienić tradycyjne, popularne w jego czasach krzesła porodowe na stoły wyposażone w strzemiona.

Powód dla którego do tej pory wiele (jeśli nie większość) kobiet rodzi leżąc, a więc w pozycji niezgodnej z naturą, nie ma nic wspólnego z ewolucją ani biologią. Wszystko przez fetysz jednego człowieka.

Przymus leżenia z uniesionymi nogami podczas wydawania dziecka na świat jest stosunkowo nowy. Kobiety w odleglejszych epokach postępowały zupełnie inaczej, w zgodzie z fizjologią, dążąc do przyjmowania pozycji wertykalnych w trakcie porodu. Takie ułożenie ciała (podczas klęku, kucania, siedzenia czy przebywania na stojąco) sprzyja sprawniejszemu wypychaniu dziecka na świat, do tego dołącza też siła grawitacji.

Według American Journal of Public Health, to wspomniany francuski król Ludwik XIV "wynalazł" niekomfortową i kłócącą się z naturą pozycję porodową, za jaką uchodzi leżenie z ugiętymi nogami. Wszystkiemu winien był specyficzny fetysz władcy - rzekomo nic nie pociągało go bardziej niż obserwowanie porodów. Z tego względu był sfrustrowany, że żona i kochanki zasiadając na krześle porodowym zasłaniały nieco ten intrygujący go widok. Jak podaje dziennik, król lubiący oglądać położnice osobiście przyczynił się do promowania leżącej pozycji porodowej. Okazało się, że niestety, z powodzeniem.

Za oficjalnego prekursora propagowania postawy na wznak uchodzi jednak XVII-wieczny francuski lekarz, François Mauriceau. Takie ustawienie odpowiadało medykom, którzy mieli łatwiejszy dostęp do dróg rodnych położnic, mogli też w bardziej komfortowy sposób obserwować postępy akcji porodowej.

Równocześnie leżenie na łóżku zyskało sławę jako arystokratyczny poród wyższych sfer, pozycje spionizowane uznano za prymitywne wybory prymitywnych kobiet (sic!). Również wynalezienie i upowszechnienie kleszczy porodowych oraz stosowanie chloroformu jako środka znieczulającego utrwaliło tendencję do przymusowego kładzenia rodzących. W tym wszystkim zagubiło się niestety dobro matki i jej rodzącego się dziecka.

Jak natura chciała

A przecież kobiety minionych epok same preferowały pionizowanie, na co dowodem są liczne rysunki naskalne, malowidła, ryciny i rzeźby powstające niemal pod każdą szerokością geograficzną. Cywilizacja zachodnia, wygoda położników, krzywdzące opinie i kuriozalna moda skutecznie zakłóciły naturalny przebieg porodu na wiele dziesięcioleci.

Leżenie na łóżku porodowym jest uzasadnione w przypadku porodów zabiegowych, w innych sytuacjach będzie wygodne dla personelu medycznego, ale z pewnością niekorzystne dla matki. Natomiast rodząc w pozycji wertykalnej (kucznej, kolankowo-łokciowej, klęczącej, siedzącej, etc.) kobieta i jej dziecko korzystają z siły grawitacji, która ściąga noworodka w dół. Dodatkowo, jak podaje Irena Chołuj w publikacji "Urodzić razem i naturalnie", każde z tych spionizowanych ułożeń ciała ma swoje zalety, np. pozycja kuczna skraca oraz rozszerza ostatni odcinek kanału rodnego, co ułatwia wydanie dziecka na świat, sprzyja też efektywnym skurczom. Z kolei pozycja siedząca (może być z wykorzystaniem krzesła porodowego) ułatwia relaksowanie się pomiędzy skurczami, jak i sprawdza się podczas ostatnich skurczów partych. Leżenie na wznak znacząco utrudnia całą akcję - rodząca musi bowiem wypierać dziecko niemal "pod górę", ponadto wówczas, chcąc nie chcąc, staje się bardziej pasywna, a nawet bezradna.

Wspomniana Irena Chołuj, położna z ponad 50-letnim stażem pracy oraz autorka książek, szkoli kolejne pokolenia adeptek zawodu, a także bardzo aktywnie promuje ideę naturalnych porodów wśród zdrowych kobiet. Ekspertka w swoich pracach i podczas wystąpień szczególnie podkreśla znaczenie ułożenia ciała rodzącej. 

Rezultaty badań i doświadczenia rodzących zdają się potwierdzać jej stanowisko, jednoznacznie wskazują bowiem na liczne korzyści płynące z przybierania pozycji wertykalnych w trakcie porodu:

- Szyjka macicy wówczas rozwiera się szybciej, ponieważ napiera na nią główka dziecka. Nacisk ten jest dużo bardziej równomierny niż w pozycji "na wznak", obliczono, że poród trwa krócej nawet o ok. 35 proc.,

- Skurcze są silniejsze, ale bardziej efektywne oraz odczuwane jako mniej bolesne, podkreślają to kobiety, które przeżyły oba warianty porodu i dzielą się swoim doświadczeniem. Położnica zmieniając ułożenie ciała w zależności od potrzeb aktywnie uczestniczy w narodzinach swojego dziecka, intuicyjnie czuje, jakie ustawienie będzie w danym momencie najkorzystniejsze i zarazem przyniesie jej ulgę, czynność skurczowa przebiega zwykle bez zakłóceń,

- Siła grawitacji robi swoje i działa w służbie rodzącej: łatwiej wypchnąć dziecko z kanału rodnego podczas parcia. Malec nie musi wspinać się pod górę, tylko powoli opuszcza się ku dołowi. Samo parcie jest zdecydowanie bardziej skuteczne,

- Rodząca może oddychać głębiej i swobodniej, ma większą kontrolę nad oddechem, wdraża techniki, których nauczyła się w szkole rodzenia, wykorzystuje przeponę. Wszystko to sprawia, że ustępuje napięcie mięśni, duże naczynia krwionośne nie są uciskane, co w efekcie przyczynia się do lepszego ukrwienia łożyska, a także dotlenienia matki i dziecka,

- Zmniejsza się ryzyko pęknięcia krocza i rzadziej zachodzi konieczność jego nacinania. Dzieje się tak dlatego, że tkanki krocza napinają się bardziej równomiernie. Jeśli dojdzie do pęknięcia na ogół nie będzie ono rozległe, najprawdopodobniej nie obejmie mięśni krocza, a śluzówkę jego przedsionka lub skórę,- przestrzeń kanału rodnego, którą musi przebyć dziecko w pozycjach wertykalnych jest szersza. Jak podaje Irena Chołuj, zwiększa się ruchomość matczynej kości guzicznej w połączeniu stawowym z kością krzyżową, nawet do ok. 30 proc.,

- Rodząca odczuwa mniej negatywnych emocji, zmniejsza się lęk. Unieruchomienie na łóżku porodowym działa bardzo stresująco, natomiast stojąc z podparciem, siedząc, kucając lub opierając się łokciami o mebel przyszła mama ma poczucie sprawstwa, nie jest bierna.

Aktualne zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) również uprzywilejowały pozycje wertykalne, jako najkorzystniejsze u zdrowych rodzących. Ułożenie na wznak także ma swoje uzasadnienie, jednak wyłącznie w przypadkach komplikacji i porodów zabiegowych, z użyciem kleszczy bądź próżnociągu. 

Podobnie, gdy ciąża rozwiązywana jest drogą cesarskiego cięcia. W innych sytuacjach warto wypróbować pozycje spionizowane. Opcji teoretycznie jest bardzo wiele. Kobieta może stać z podparciem, wykorzystywać drabinkę, drążek, krzesło porodowe, koło porodowe, piłkę, klęczeć przy łóżku lub przy brzegu wanny. Wybór najdogodniejszych ułożeń ułatwi też wejście do wody.

Nadal jednak część rodzimych oddziałów położniczych traktuje ciąże (nawet te niepowikłane) niemal jak choroby, stąd przymus leżenia. Nawet jeśli położnica może chodzić po sali, korzystać z dostępnych sprzętów i udogodnień, na sam moment rodzenia się dziecka często zmuszona jest się położyć.

I tak kobiety lądują na łóżku porodowym, czy chcą, czy nie chcą. Niektóre z nich boją się sprzeciwiać medykom, nie znają swoich praw i nie potrafią ich egzekwować. A przecież wystarczy odrobina dobrej woli ze strony personelu, gdy zaufają mądrości natury i intuicji przyszłej mamy, która na ogół wie, co będzie najkorzystniejsze. Wówczas jest duża szansa, że poród przebiegnie sprawnie, a także bezpiecznie. Bólu się w ten sposób nie uniknie, ale na pewno będzie on mniejszy. Rodząca nie musi czuć się jak pacjentka oddziału ratunkowego, zwłaszcza jeśli nie dzieje się nic niepokojącego. 

Choć fizjologia kobiety zdaje się potwierdzać gotowość do rodzenia w pozycjach wertykalnych, wydaje się, że niektórzy medycy działają tak, jakby tego nie zauważali. Na szczęście i w tej kwestii coś zaczyna się zmieniać. Jednak wiele jest jeszcze do zrobienia.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama