Reklama

Pytania, których się nie zadaje

Święta to okazja do spotkań z bliskimi osobami, dawno niewidzianymi krewnymi i długich rozmów przy suto zastawionym stole. Miło, prawda? Są jednak sytuacje, które zamieniają rodzinne zjazdy w tortury.

I cisza zaległa

Zakazane tematy przy święconce? Zwykle wskazuje się na politykę i religię (sic!), bo podobno te wątki, z uwagi na istniejące w społeczeństwie podziały, jak żadne inne potrafią zagęścić atmosferę wśród biesiadników. Ale nie tylko one. Bezceremonialne wchodzenie z buciorami w czyjąś intymność też może sprawić, że przy stole zapadnie niezręczna cisza.

Są tacy, którzy nie widzą niczego niestosownego w zadawaniu innym (nawet niekoniecznie najbliższym) bardzo osobistych, by nie powiedzieć - intymnych pytań. W trudnej sytuacji są osoby samotne, zmuszane rok w rok (lub częściej) tłumaczyć się ze swojego stanu cywilnego i wysłuchiwać porad sercowych. W jeszcze gorszym położeniu bywają bezdzietni oraz... rodzice jedynaków, których też rodzina nie oszczędza.

Reklama

Siedem razy poroniłam

"Gdzie masz brzuszek?", "Kiedy dziecko?", "To ty jeszcze nie w ciąży?", "Kiedy będę wreszcie bawić wnuki?", "Jak to tak, tylko jedno?", "Kiedy braciszek/siostrzyczka?" - być może wypowiadający te słowa powodowani są, we własnym mniemaniu, najlepszymi intencjami, jednak dla wielu takie pytania są równoznaczne z zaglądaniem im pod kołdrę.

Wygląda na to, że niektóre cioteczki (i wtórujący im wujaszkowie) sądzą, że za bezdzietnością krewnych kryje się zła wola (?). Czasem, niestety, wiąże się z nią jakaś tragedia, a często jest to po prostu bardzo świadoma i przemyślana decyzja, ale raczej nigdy chęć zrobienia cioci na złość.

Co ciekawe, taka bezpośredniość niektórych w ogóle nie razi, rażą za to postawy młodych, którzy nie chcą zwierzać się z prokreacyjnych planów drugim żonom stryjecznych szwagrów. Ucinając rozmowy wychodzą na niekulturalnych smarkaczy. A przecież oni doskonale zdają sobie sprawę, że ich wizja dorosłego życia, zakładająca bezdzietność z wyboru, raczej nie znajdzie zrozumienia u ciotecznej babki. Zresztą, czy doprawdy trzeba tłumaczyć się osobom trzecim z prywatnych wyborów?

Czasem temat ten jest szczególnie bolesny. W internecie, na prawach wyjątkowo ponurej anegdoty, krąży historia o tym, jak krewni zaatakowawszy młodą kobietę niedyskretnymi pytaniami o plany powiększenia rodziny usłyszeli od niej, że poroniła już siedem razy.

Wstęp wzbroniony

Można by odnieść wrażenie, że to starsze pokolenie celuje we wciskaniu swojego światopoglądu oraz preferowanego modelu rodziny innym, ale bezdzietni i małodzietni słyszą wyświechtane frazesy o szklance wody na starość czy o egoizmie także z ust rówieśników. Co kieruje takimi osobami? Dlaczego uzurpują sobie prawa do wchodzenia bez zaproszenia do, bądź co bądź, bardzo intymnej strefy?

Wytrawni gracze, zaprawieni w rodzinnych bojach podsuwają kilka wyjść z niezręcznej sytuacji. Pytanie, kiedy pojawi się brzuszek można zignorować i zmienić temat (zdarza się, że z pomocą przychodzą gospodarze lub inni goście rozumiejący co się święci). Czasami opcją jest kontrpytanie, równie osobiste, o podobnym "ciężarze gatunkowym", choć ta strategia bywa dość ryzykowna, więc warto stosować ją wtedy, gdy rozmówca to wyjątkowy natręt lub typ obojętny na ból, który zadaje. A często rozwiązaniem jest bezwzględna szczerość i zwykła asertywność: "Brzuszek się nie pojawi, bo nie chcę/nie mogę mieć dzieci i to mój ostatni komentarz w tej sprawie", "Nie chcę rozmawiać na tak intymne tematy i proszę to uszanować", "To niczyja sprawa, tylko moja, zakończmy ten temat".

Są osoby celowo omijające wspólne świętowanie, wiedząc, że i tym razem rodzina najpewniej weźmie je na spytki. Ale są też i tacy, którzy chcą wykonać pracę u podstaw, dlatego poświęcają czas i energię na tłumaczenie, że bezdzietność z wyboru nie ma nic wspólnego z egoizmem, a bezdzietność z przyczyn losowych to temat, który boli, więc niekoniecznie powinno się go wałkować między żurkiem a babką majonezową.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy