Reklama

Szkolne przygody Mikołajka

Wasze dzieci znają książki o przygodach Mikołajka? Lubią je? Tym razem publikujemy I rozdział "Szkolnych przygód Mikołajka".

DZYŃ, DZYŃ, DZYŃ! Mikołajek, Kleofas, Euzebiusz i cała reszta wyszli ze szkoły bez słowa i ze zwieszonymi głowami. Co im się przydarzyło? Zwykle po skończonych lekcjach wybiegają ze szkoły i pędzą na plac, żeby pograć w piłkę. Ale w ten poniedziałek nawet Rosół, wąsaty opiekun, zdziwił się, że chłopaki są tak przygnębione. Tylko Ananiasz, pupilek pani, podskakiwał cały w skowronkach.

- HA! HA! HA! Tylko nie zapomnijcie przynieść jutro podpisanych dzienniczków albo wylądujecie u dyrektora! - krzyknął do chłopaków, którzy wlekli się noga za nogą po chodniku.

Reklama

To była właśnie przyczyna ich kwaśnych min: dzienniczki ze złymi ocenami, bardzo złymi ocenami. No i jak tu wrócić do domu i pokazać je rodzicom? Strasznie się wściekną i pewnie dadzą im okropne kary!

- Tata mi obiecał, że pójdziemy do kina, jeśli przyniosę dobre oceny w dzienniczku... Teraz z kinem mogę się pożegnać! - narzekał Mikołajek.

- To jeszcze nic! Ja to na pewno dostanę szlaban na telewizję do końca życia! - wtórował mu Joachim (tylko on ma w domu telewizor).

- E, tam! Wy i tak macie szczęście! Mój tata to mnie na pewno wsadzi do więzienia ze wszystkimi bandytami! - wymamrotał Rufus (którego ojciec jest policjantem). Tylko Euzebiusz, który lubi dawać chłopakom w nos, wyglądał na spokojnego. Powiedział, że ma supersposób, żeby nie dostać kary.

- Pewnie zaczniesz strasznie beczeć i błagać rodziców na kolanach? - zapytał go Kleofas.

Wkurzony Euzebiusz już miał przyłożyć Kleofasowi (zawsze tak robi, kiedy się zdenerwuje), ale na szczęście Mikołajek w porę go powstrzymał i zapytał, co to za sposób. Euzebiusz z przebiegłą miną odpowiedział, że spojrzy tacie prosto w oczy bez mrugnięcia. Kurczę blade! Mikołajek nie potrafił sobie wyobrazić pojedynku na spojrzenia ze swoim tatą. Rodzice na pewno by wygrali, bo potrafią robić wielkie oczy! Nie, ten sposób na pewno u niego nie zadziała. Więc co tu zrobić?

Mikołajek szedł sam do domu i zastanawiał się, jak uniknąć katastrofy, kiedy nagle, BUM!, na rogu ulicy zderzył się z Ludeczką, która wychodziła właśnie ze szkoły dla dziewczyn. Potrząsnęła głową, trochę ogłuszona, zanim rozpoznała Mikołajka, który zaraz zaczął jej opowiadać o złych ocenach w dzienniczku.

- Mój dzienniczek to prawdziwa katastrofa! Już słyszę rodziców... - przewidywał Mikołajek. - "Skończysz jak nicpoń! Zakaz grania w piłkę! Już nigdy nie będziesz mógł się bawić, NIGDY!" Na myśl o tej niesprawiedliwej karze Mikołajek nagle się wyprostował.

- Dość mam tych kar! Jak tak dalej pójdzie, to pewnego dnia ucieknę! I kiedy wrócę, będę już bardzo bogaty! I zobaczą, że się pomylili!

- Masz rację, Mikołaj! - powiedziała uradowana dziewczynka. (Tak naprawdę dzienniczek Ludeczki wcale nie był lepszy...)

- UCIEKNIJMY!

- Ale dokąd? - zapytał zaskoczony Mikołajek.

- Daleko stąd, dorobimy się fortuny i w ogóle... Na przykład do Chin! - odpowiedziała Ludeczka, która zawsze ma na wszystko odpowiedź.

- Do Chin... Nie! Do Arcachon! Byłem tam na wakacjach w zeszłym roku. Jest morze i ostrygi. Tam jest strasznie fajnie!

- Dobra... A daleko jest to twoje... Karakon?

- Tak, to bardzo daleko!

- No to będziemy potrzebować mojego roweru! - powiedziała Ludeczka, której nigdy nie brakowało pomysłów. No to w drogę! Kierunek: Arcachon!

Trzeba było tylko zdecydować, kto będzie kierował. Mikołajek stwierdził, że to on musi prowadzić, bo zna drogę. Ludeczka odpowiedziała z kolei, że się nie zgadza, bo to jej rower. Mikołajek nie zamierzał ustąpić: w samochodzie to mama pokazuje, gdzie jechać. Ludeczka też tak powinna robić, siedząc na bagażniku! Nie ma mowy, Ludeczka nie miała ochoty bawić się w mamę i tatę. Zapowiadała się długa droga do Arcachon...

W końcu to Ludeczka pedałowała (zawsze umiała postawić na swoim!), a Mikołajek spokojnie oglądał widoki z bagażnika. Ale ledwie pięć minut później Ludeczka już się zmęczyła i powiedziała, że teraz pedałować będzie Mikołajek! Dziewczyny są strasznie skomplikowane...

Zresztą chłopaki też! Dlaczego? Kilka metrów dalej na drodze do Arcachon poszukiwacze przygód spotkali Alcesta. Właśnie wyciągnął cegłę z murku przed swoim domem. To jego tajna skrytka, w której chowa zapasy ciastek na ciężkie czasy. A teraz właśnie nadeszły strasznie ciężkie czasy...

- Nie dostałem dzisiaj kolacji, więc nabieram sił - wyjaśnił kolegom, opychając się biszkoptami. Zdecydowanie dzienniczki ze złymi ocenami przynoszą same kłopoty. Mikołajek i Ludeczka zaproponowali więc Alcestowi, żeby razem z nimi wyruszył na podbój świata do Arcachon. We troje zawsze raźniej.

Alcest już się prawie zgodził, ale oczywiście zdążył jeszcze zapytać, co będą tam jeść (menu dnia to dla Alcesta najważniejsza sprawa na świecie!), kiedy mama zawołała go na kolację.

- Miałeś przecież nie dostać dzisiaj kolacji? - zapytała zdziwiona Ludeczka.

- Tak naprawdę dostałem szlaban na repetę. Więc wychodzi na to samo! - wyjaśnił Alcest i pobiegł usiąść do stołu z rodzicami (u Alcesta zawsze jada się bardzo wcześnie).

Mikołajek i Ludeczka, trochę zbici z tropu, już mieli ruszać w drogę po bogactwa, kiedy, ŁUBUDUB!, wjechali w słup. Rozbiła się lampka, Ludeczka bardzo się zdenerwowała, a poza tym robiło się już ciemno. Mikołajek nie miał wyjścia, dalej musiał pedałować na zepsutym rowerze Ludeczki, która zaczynała się już niecierpliwić.

- No dobra... Ale jeśli będziesz się ruszał jak mucha w smole, to nigdzie nie dojedziemy! A gdzie będziemy dzisiaj spać? - zapytała, chociaż jeszcze nie opuścili swojej dzielnicy.

- Zawsze możemy pójść do szopy na placu, którą zrobiliśmy z chłopakami - odpowiedział Mikołajek. Ludeczka, która chyba miała się urodzić chłopakiem, nigdy niczego się nie bała, nawet pedałować aż do Arcachon. Ale spać w szopie chłopaków to co innego...

- Wiesz co? - powiedziała nagle do Mikołajka. - Właśnie sobie przypomniałam, że w Arcachon je się tylko ostrygi, a ja mam przecież UCZULENIE!

Wzięła więc swój rower i migiem odjechała (do domu, a nie do Arcachon!). Żegnaj, rowerku, żegnajcie, ostrygi i bogactwa w Arcachon! Dzień dobry, katastrofo! Mikołajek będzie musiał wrócić do domu, pokazać dzienniczek i dostanie tak okropną karę, że się człowiekowi odechce szkoły raz na zawsze.

Kiedy Mikołajek dotarł do domu, ciężko westchnął pod drzwiami. Dobrze wiedział, co go czeka. Po cichutku wszedł do salonu, zamknął oczy i podał dzienniczek tacie, który właśnie czytał gazetę. Minęło kilka sekund, Mikołajek podniósł głowę z bardzo smutną miną.

- No, Mikołaj! - krzyknął tata i pomachał dzienniczkiem. - Co to za oceny?

Mikołajek naprawdę nie wiedział, co na to odpowiedzieć, więc wyznał całą prawdę.

- Wszyscy dostaliśmy takie oceny, oprócz Ananiasza, który ma same szóstki! Mikołajek wstrzymał oddech i miał nadzieję, że tata da się udobruchać... Ale było odwrotnie.

- No to bierz przykład z Ananiasza! - zagrzmiał tata, podnosząc się z fotela, i dodał uroczystym tonem, jak sędzia, który wydaje wyrok: - Masz mieć taką samą ocenę co Ananiasz na następnym sprawdzianie!

Mikołajek zadrżał i dostał gęsiej skórki.

- Ale... przecież... to NIEMOŻLIWE! - zawołał, trzęsąc się jak osika. Niestety, tata był niewzruszony. I wypowiedział tę straszną groźbę:

- A jak nie, to możesz się pożegnać z piłką na placu! Na baaardzo długo, mój panie! Mikołajka zamurowało. Koniec z piłką? To najstraszniejsza i najbardziej niesprawiedliwa kara na świecie. Nie wierzył własnym uszom. Mieć taką samą ocenę co Ananiasz na sprawdzianie? To przecież niemożliwe!

***

Premiera książki "Szkolne przygody Mikołajka" już 14 sierpnia 2014

Mikołajek dostaje czasem złą ocenę w szkole. Ale tym razem może być naprawdę niewesoło. Tata powiedział, że jeśli  znów zaliczy klasówkę gorzej niż klasowy pupilek Ananiasz, to koniec z piłką! Na szczęście Mikołajek i jego kumple mają głowy pełne pomysłów, więc tak łatwo się nie poddadzą. Jeśli się uda, będzie już tylko zabawa! 

Książka powstała na podstawie książek Goscinny’ego i  Sempégo. Tłum. Magdalena Talar, Wydawnictwo Znak Emotikon.

KLIKNIJ TUTAJ, BY PRZECZYTAĆ WIĘCEJ



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama