Reklama

To twoja wina!

Nie zgadzacie się co do tego, jak wychowywać wasze dziecko? Wykorzystajcie różnice zdań... dla dobra malca.

Rozumieliście się świetnie i byliście pewni, że w życiu obojgu wam chodzi o to samo. Jednak od kiedy zostaliście rodzicami, często sprzeczacie się i krytykujecie nawzajem. Każde z was ma inne poglądy na to, jak być dobrym rodzicem i co jest właściwe, a co błędne w kwestiach pedagogicznych. Czy taka niezgodność nie odbije się negatywnie na dziecku? Jak się porozumieć, skoro każda ze stron jest święcie przekonana, że ma rację?

ONA:

Czasem zupełnie nie mogę poradzić sobie z naszym synkiem. Ma niecałe trzy lata, a już widać, że jest bardzo uparty. Zupełnie jak jego tata. I tak samo z byle powodu denerwuje się, złości, krzyczy. Jakbym widziała mojego męża! Pytałam nawet teściową, czy jej syn też sprawiał takie kłopoty jako dziecko. Okazało się, że tak! Czy mogę coś na to poradzić? Czy wygram z genami? Czasem naprawdę jestem bezradna, a mój mąż nie wspiera mnie, tylko jeszcze ma pretensje, że nie potrafię sobie poradzić z naszym buntownikiem.

Reklama

ON:

Kiedy widzę, że moja żona pozwala sobą rządzić trzyletniemu maluchowi, rzeczywiście mnie to złości. A komu by się to podobało? Jest za miękka, pozwoliła mu wejść sobie na głowę i oto mamy efekty. A te opowieści o potędze dziedziczenia to zwykłe wykręty. Żona popełnia błędy wychowawcze, a tłumaczy się "genami". Gdyby chłopak od początku był przez nią krócej trzymany, nie byłoby kłopotu. Ale moja rzeczowa argumentacja i tak nie jest w stanie zmienić jej postępowania.

Nasza rada: Nie szukajcie winnego. I nie zrzucajcie winy na partnera albo na... genetykę. W końcu nie to jest najważniejsze, czyje wady lub błędy spowodowały, że macie kłopot. Nie odreagowuj na partnerze własnej bezradności. Powstrzymaj się też od krytykowania jego charakteru. A już nigdy nie rób tego przy świadkach, na przykład przy teściowej. Przecież nie chcecie oddalić się od siebie, tylko razem poradzić sobie z problemem.

ON:

Nie ma mnie w domu od rana do nocy. Ciężko pracuję, a żona zajmuje się dzieckiem. Tak jest w wielu rodzinach. Ale ona wyraźnie coś "knoci" w wychowaniu naszej córki. Mała jest taka nieśmiała, wstydliwa, wszystkiego się boi. Z byle powodu płacze. Dziecko trzeba hartować, a nie chować pod kloszem. Kiedy próbuję dawać córce jakieś zadania: wysyłam ją do sklepu po drobny zakup albo zachęcam do nauki pływania, żona protestuje, że niepotrzebnie narażam małą na stres. I że traktuję ją niedelikatnie, co sprawi, że będzie miała uraz na długie lata. Więc machnąłem ręką. Teraz ja jestem od zarabiania, a żona od wychowywania.

ONA:

Metody wychowawcze mojego męża byłyby może właściwe w stosunku do chłopca, ale nie sprawdzają się w odniesieniu do wrażliwej dziewczynki. Widzę lęk w jej oczach, kiedy tata chce ją zabrać na lekcję jazdy konnej. I szybko proponuję jakieś inne zajęcie. A potem mąż robi mi wyrzuty, że podważam jego decyzję i torpeduję jego pomysły. Ale ja, jako kobieta, lepiej wiem, jakie opory może mieć nasza córka i co ona przeżywa.

Nasza rada: Najłatwiej ustawić się na pozycji obserwatora, który wyłapuje błędy i krytykuje je. Ale wzajemne przytyki nie poprawią sytuacji, a tylko spowodują, że nigdy nie stworzycie wspólnego frontu wychowawczego. Jeżeli masz zastrzeżenia co do pedagogicznej postawy drugiej strony, pokaż jej alternatywę. Żona wychowuje dziecko pod parasolem ochronnym? Wkrocz na scenę. Wyjedź na weekend sam z córką. Będziesz obserwować ją w różnych sytuacjach, dowiesz się, co sprawia jej radość, a co trudności. Znajdziecie wspólny język. Z kolei nadopiekuńcza mama przekona się, że dziecku nie stanie się krzywda, kiedy wyrwie się spod jej skrzydeł.

ONA:

Wiem, jak ważne są zasady w wychowaniu dziecka. Dlatego usiłowałam wprowadzić parę reguł w naszym domu. Na przykład, że maluch chodzi spać po dobranocce, że nie wolno mu jeść słodyczy, kiedy tylko ma na to ochotę. Ale mój mąż wraca z pracy późno, i chcąc nadrobić zaległości wychowawcze, zmienia się w cudownego tatusia. Zaczyna zabawę z naszym synkiem, chociaż ten jest już w piżamie i powinien położyć się spać. Ponieważ mąż bardzo lubi słodycze, częstuje też nimi syna. Kiedy protestuję, stwierdza, że nie ma o co robić szumu i że jak zwykle czepiam się. Jak w takiej sytuacji dziecko ma się zorientować, co jest słuszne, a co nie, skoro rodzice mają ciągle odmienne zdania? Widzę, że synek często jest "między młotem a kowadłem".

ON:

Moja żona chciałaby, żeby w domu wszystko było jak w zegarku. Jednak tak się nie da żyć! Czasem rzeczywiście trochę z synkiem wieczorem dokazujemy, ale przecież rano mały może dłużej pospać. Poza tym, kontakt z ojcem też jest bardzo ważny. Chłopak tego potrzebuje. Ona jest na mnie zła, że czasem połasujemy sobie z synem, a sama też robi różne błędy. Na przykład za ciepło go ubiera. Wychodzimy do parku i rozbieram syna z tych wszystkich szalików, kamizelek, itp., żeby się nie zgrzał. A on mnie pyta, po co mama mu to wszystko zakłada. I co mam wtedy powiedzieć?

Nasza rada: Kiedy jedno z was jest przekonane, że to drugie stosuje złe metody wychowawcze, dla przeciwwagi przyjmuje przeciwne stanowisko w konkretnej kwestii. Na przykład jeśli mama nie karze dziecka, tata staje się bardziej surowy i stawia brzdącowi więcej wymagań. To powoduje, że malec jest zdezorientowany. Trudno mu pojąć, dlaczego mama mówi i robi odwrotnie niż tata. Dlatego to wy rodzice - powinniście ponegocjować. Ustalcie reguły, których oboje będziecie przestrzegać. Może ona da się przekonać, że przegrzewanie to nic dobrego? Może on wróci trochę wcześniej, żeby pobawić się z dzieckiem przed dobranocką? Wasza zgodność w prostych sprawach pozwoli uniknąć konfliktów i wprowadzi w życie malca tak potrzebny mu ład.

KOCHANIE, POROZMAWIAJMY

Psychoterapeuci twierdzą, że gdyby rodzice jedną godzinę tygodniowo poświęcali na spokojne omówienie bieżących kwestii wychowawczych, specjaliści mieliby znacznie mniej pracy. Dlatego starajcie się znaleźć czas na rozmowę, np. w weekend pójdźcie na spacer albo usiądźcie wieczorem przy herbacie i wyjaśnijcie sobie na spokojnie wszystkie drażliwe i sporne kwestie.

Mam dziecko
Dowiedz się więcej na temat: rodzice | błędy | dziecko | żona | wino
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy