Reklama

Trauma po stracie dziecka, dawcy organów

Śmierć dziecka sprawia niewyobrażalny ból. To eksplozja nieznanych dotąd emocji rozdzierających serce i pragnienie odejścia tam, gdzie los tak brutalnie zabrał kogoś, kogo rodzice kochali całą cząstką swojego ciała.

"Musiałam na chwilę zasnąć. Ale to nie mogło być dłużej niż chwilka. (...)

- Gdzie jest Amalie?

- Ona... ona była tam - mówię.

- Pójdę po nią.

- Nie widzę jej.

Wstaję i od niego odchodzę, przyglądam się wbiegającym do wody i wybiegającym z niej dzieciakom, niosącym wiaderka wody, niemowlętom z zapiaszczonymi pupami, starszym dzieciom dalej we wodzie, siedzącym na dmuchanych krokodylach i flamingach. Nigdzie nie widzę Amalie i zaczynam czuć tępy ból w brzuchu, dzikie przerażające trzepotanie.

Reklama

Nie zasnęłam, nie mogłam zasnąć, pewnie na chwilę zamknęłam oczy, to wszystko. I wtedy ją widzę. Stoi do nas plecami, jakieś trzydzieści metrów dalej, ostrożnie wylewa wodę ze swojego wiaderka do wiaderka innej dziewczynki. Przez chwilę na nią patrzę i stwierdzam, że kostium z Elsą jest już bardzo ciasny, choć kupiliśmy go niecały miesiąc wcześniej, że skóra Amalie jest już bardzo opalona, widzę, jak uroczo wyciąga ręce w rękawkach z Królową Elsą, jak świetnie się bawi. 

- Zobacz, tam jest - mówię, odwracając się do Sindrego i pokazując mu Amalie.

- Gdzie?

 - Tam. Z tamtą dziewczynką. 

- Gdzie? Biorę go za rękę i wyciągam ją w stronę dwóch dziewczynek.

- Tam.

 - Ali, to nie ona.

- Jego słowa są niewyraźne, tak jakby wypowiedział je pod wodą."*  

Śmierć dziecka... Niewyobrażalny ból, eksplozja nieznanych dotąd emocji rozdzierających serce i pragnienie odejścia tam, gdzie los tak brutalnie zabrał kogoś, kogo kochali całą cząstką swojego ciała. Czują jakby umierała część należąca do nich samych.

Można powiedzieć, że śmierć dziecka powoduje umieralnie ludzi, którzy kochali je od jego pierwszego oddechu, którzy cieszyli się z pierwszego uśmiechu, pierwszego ząbka i niepewnie stawianego kroku.

Ten nienaturalny obrót spraw powoduje bunt, złość, niedowierzanie, a potem smutek, rozpacz, a często depresję doprowadzającą niekiedy nawet do samozniszczenia. Wracają wspomnieniami, odgrzebują to, co było, by odczarować rzeczywistość, by zmienić bieg zdarzeń, by cofnąć czas i zapobiec tragedii. W sytuacji gdy śmierć dziecka jest wynikiem niedopatrzenia, nieuwagi, braku czujności rodzica - poza bólem wynikającym z utraty kogoś najdroższego na świecie, poczuciu winy nie ma końca. Jest zadręczanie, obwinianie, samobiczowanie. 

"Dalej, dalej, dalej - powiedziałam do poszarpanej linii życia, linii, która miała zdecydować, czy zostaniesz, czy odejdziesz. Nie mogłam na ciebie patrzeć, chociaż trzymałam cię za rękę. Czułaś to? Wiedziałaś, że przy tobie jestem? Byłam w stanie patrzeć tylko na tę linię. No dalej, no dalej, no dalej, misiaczku, mówiłam. Linia zaczęła się zmieniać od ostrych szarpnięć do łagodnych wirów i pomyślałam, że to musi być dobrze, przecież każdy chce, żeby linia życia stała się spokojna i przewidywalna, ale te łagodne wiry zamieniały się powoli w coraz bardziej płaską linię z maleńkimi szczytami, a ja patrzyłam na nie i wrzeszczałam, no dalej, no dalej, no dalej, ale ona coraz bardziej się wyrównywała, aż wreszcie była tylko najokrutniejszą możliwą płaską kreską..." 

Zdarza się, że rodzice zmarłych dzieci nie chcą pozwolić na ich odejście. Mówią o nich w czasie teraźniejszym, czują ich obecność, nie pozbywają się zabawek, ubranek, nie porządkują pokoju. Chcą wierzyć, że obudzą się z tego koszmarnego snu i ich "promyczek" przybiegnie i zarzuci im swoje drobne rączki na szyi. Nie są gotowi na pożegnanie, na odejście. Chcą wbrew logice, wbrew wszystkiemu zatrzymać dziecko przy sobie. Szukają ku temu różnych dróg.

Alice - bohaterka powieści Alex Dahl - jest przykładem matki, której życie rozpadło się na drobne kawałki po tragicznej śmierci córeczki. Kobieta nie umie stanąć w obliczu prawdy i pogodzić się z najboleśniejszą stratą. Pogrążona w ciężkiej depresji, balansując na krawędzi, jest w stanie zrobić wszystko, by odzyskać ukochane dziecko.

"Hej, misiaczku, szepczę. Założę się, że widzisz mnie teraz, nawet jeśli ja nie mogę zobaczyć ciebie. Jeśli mnie słyszysz, możesz dać mi jakiś znak, jakikolwiek, najmniejszy? Talerz, który spada na podłogę, światło, które nagle się zapala, jakieś zwierzę, które zaczyna wyć na zewnątrz? Zobaczyłabym cię w tych odłamkach szkła, w tym jasnym świetle, usłyszałabym cię w dźwięku... Znak, kochanie, mój ukochany aniołku, proszę, przemów do mnie..."

Alex Dahl w powieści "Życie za życie" porusza nie tylko temat traumy po utracie dziecka, ale także oddawania narządów do przeszczepu. Są rodzice, dla których ofiarowanie narządów, czyli życia innej istocie, pomaga pogodzić się z osobistą niewyobrażalną stratą. Świadomość, że cząstka ich maleństwa żyje w innym dziecku, daje im siłę, by podnieść się i wrócić do życia. Niekiedy traktują swojego synka/córkę jako bohatera ratującego swoją śmiercią inne ludzkie istnienie.

Niestety, Alice, mama zaginionej Amelie, chwyta się jak tonący brzytwy myśli, że jej dziecko żyje, że jej najdroższa córeczka odrodziła się w ciele innej osoby i wpada w obłęd, który rozpędza ją jak pojazd, który niepostrzeżenie znajduje się nad przepaścią.  

W książce Alex Dahl widzimy dramat dwóch różniących się między sobą prawie wszystkim kobiet. Kobiet, które są podobne jedynie pod względem bezgranicznej miłości, jaką żywią względem swoich córek, dla których są w stanie zrobić wszystko. Te dwie zupełnie sobie obce osoby niepodziewanie łączy los. Tragedia jednej otwiera bramy szczęścia drugiej, przywracając jej dziecko do życia. Stajemy się świadkami walki i wyborów dyktowanych stanem, w jakim znalazła się matka, która straciła to, co najcenniejsze.

Pogrążona w ciężkiej depresji kobieta snuje i układa w swojej chorej głowie plan odzyskania dziecka, które chce odnaleźć w biorcy serca swojej córeczki. Czytając, zadajemy sobie pytania: Jak daleko może się posunąć człowiek? Co może zrobić i jakie granice przekroczyć, by choć w jakiejś części odzyskać swoje dziecko?  

"Patrzę na małą dziewczynkę siedzącą samotnie na ławce, potem na małego chłopca leżącego na plecach w śniegu, poruszającego rękami i nogami. I na pulchną dziewczynkę, która wygląda na trochę chorowitą. A inna wygląda jak Amalie, gdy spojrzę na nią spod zmrużonych powiek. Oczywiście wiem, że to żadne z tych dzieci. On albo ona może być w każdym miejscu na ziemi. Ale gdzieś tam serce mojej córki zostało umieszczone głęboko w ciele obcej osoby. I chcę je znaleźć."  


*Fragmenty pochodzą z książki Alex Dahl "Życie za życie", Wydawnictwo Filia, 2020

***

#POMAGAMINTERIA

Pięć rodzin, pięć dni i piętnaście wymagających treningów. Obóz Muay Thai, którego pierwsza edycja odbyła się w zeszłym roku, jest szansą dla młodzieży w spektrum autyzmu na poznanie smaku zdrowej rywalizacji, wygranej, a czasem także porażki. Jak mówią organizatorzy: "To, że nasi podopieczni nie utrzymują kontaktu wzrokowego z rozmówcą, nie znaczy, że nie mają nic do powiedzenia. Sport uczy nas szacunku do siebie i każdego rywala. Jeśli tego nie zrozumiesz, oddalasz się od mety". Organizacja tegorocznej edycji wciąż stoi pod znakiem zapytania, jednak dzięki ludziom dobrej woli szanse na wyjazd z każdym dniem rosną. I ty możesz pomóc! Sprawdź szczegóły! 

Psychologia przy kawie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy