Reklama

Większość Polaków nie ma nic przeciwko biciu swoich dzieci!

Badania TNS OBOP z zeszłego roku pokazują, że prawie 80 proc. Polaków wie, że bicie dzieci jest niezgodne z prawem. Równocześnie niemal 70 proc. uważa, że w pewnych sytuacjach można dać dziecku klapsa. Wyniki tych badań wyraźnie pokazują, że stosowanie kar cielesnych jest nadal jedną z bardziej popularnych technik wychowawczych.

Kiedy rodzic się spieszy, dziecko spowalnia - ta odwieczna prawda jest udziałem doświadczenia wielu mam i tatusiów. Równocześnie dobrze wiemy, że w takiej sytuacji o wybuch nie trudno. Przypominamy, prosimy, błagamy, a nasze starania mają często odwrotny skutek - spowolnienie narasta w sposób proporcjonalny do naszej złości! I w końcu kulminacyjny klaps! Czy skuteczny?

Byłam świadkiem takiej sceny: w jednym z warszawskich przedszkoli czerwona z gorąca i złości  mama zaklina na wszystkie świętości swoją czteroletnią córkę: "pospiesz się", "współpracuj", "taksówka czeka" - nic nie działa. Giną kolejno rękawiczki, buty okazują się za ciasne, czapka "dusi" i koniecznie trzeba jeszcze powiedzieć pani kucharce, która jest na drugim piętrze, "do widzenia". Zdesperowana mama ucieka się do ostateczności: "Bo jak ci przyrżnę!" - krzyczy. "Możesz mi przyrżnąć, mamusiu, ale potem będzie ci baaaardzo przykro"... - słyszy słowa córki.

Reklama

Stan rzeczy...

Badania z 2001 roku, przeprowadzone na grupie reprezentatywnej niemal 1100 dorosłych Polaków (badanie OBOP, na zlecenie PARPA, 2001 r.) pokazały, że 36 proc. respondentów opowiadało się za stosowaniem kar cielesnych, 47 proc. było zdecydowanie przeciw, a 16 proc. nie miało jasnego zdania. Równocześnie, prawie 75 proc. badanych doświadczało stosowania różnych form kar cielesnych przez swoich rodziców, a 80 proc., będąc rodzicami, stosowało kary fizyczne wobec swoich dzieci.

Badania TNS OBOP z zeszłego roku pokazują, że prawie 80 proc. Polaków wie, że bicie dzieci jest niezgodne z prawem. Równocześnie niemal 70 proc. uważa, że w pewnych sytuacjach można dać dziecku klapsa. Wyniki tych badań wyraźnie pokazują, że stosowanie kar cielesnych jest nadal jedną z bardziej popularnych technik wychowawczych, ale równocześnie zmienia się świadomość rodziców. Coraz częściej mówią: "Nie jest to najlepsza metoda, ale czasem nie widzę wyjścia"!

Dlaczego?

Dlaczego, pomimo tego, że już tyle wiemy o negatywnych skutkach kar cielesnych, nadal je stosujemy? Trudno znaleźć jedną przyczynę. Po pierwsze, ten rodzaj technik wychowawczych ma bardzo długą i bogatą tradycję. Jest wspólny dla wielu kultur. Jeszcze nie tak dawno powszechnie uważano, że tylko "twarda ręka" zapewni dziecku powodzenie przy starcie w dorosłe życie, a i życie wieczne można tak osiągnąć...

"Nalegam, by zawczasu przezwyciężać wolę dziecka, gdyż stanowi to jedyny fundament edukacji (...). Od tego tylko zależy przyszłe niebo lub piekło. A zatem rodzic, który stara się ujarzmić wolę swoich dzieci, współpracuje z Bogiem w ratowaniu ich dusz; rodzic, który jej folguje, czyni diabelską robotę.... Bez względu na koszty, przezwyciężajcie ich upartość; łamcie ich wolę, jeśli nie chcecie skazać dzieci na potępienie" - pisali w swojej książce psycholodzy, John i Elizabeth Newson.

Równocześnie dla nikogo nie jest tajemnicą, że większość technik, metod, strategii i modeli wychowawczych czerpiemy z własnego doświadczenia ("mój ojciec mnie lał i wyrosłem na porządnego człowieka"). Dla sporej grupy współczesnych rodziców kary fizyczne były chlebem powszednim - wiązało się to z dużym społecznym przyzwoleniem na ich stosowanie i mniejszą świadomością długofalowych konsekwencji i modelowania agresji.

Mniej pewny swoich kompetencji rodzic częściej bije

Wiele badań wskazuje też na komponent emocjonalny - kara fizyczna obecnie coraz częściej stosowana jest przez rodziców w sytuacji poczucia utraty kontroli, silnych negatywnych emocji, poczucia bezradności. Coraz częściej wskazuje się na związek poczucia własnej skuteczności jako rodzica a stosowaniem tego typu technik. Okazuje się, że im mniej pewny swoich umiejętności rodzic, tym częściej będzie korzystał z tego typu praktyk.

Są badania, które wskazują, że rodzice borykający się z wieloma problemami, bez wsparcia społecznego, przeciążeni, częściej stosują kary fizyczne wobec swoich dzieci. To, co bardzo niebezpieczne, to fakt, że często rozpoczęta procedura stosowania kar cielesnych ma tendencję do narastania - rodzic zaczyna bić coraz mocniej, częściej i dłużej. Wiąże się to z poczuciem nieskuteczności i tego, że dziecko "przyzwyczaiło się" do słabych klapsów. Niektórzy rodzice stosujący kary fizyczne mówią jednak też o tym, że często w czasie bicia odczuwają tak silne negatywne emocje, że nie mogą przestać.

To niezwykle ważna obserwacja! Wyraźnie wskazuje, że kiedy jesteśmy świadkiem bicia, szarpania, kopania dziecka, nie powinniśmy się bać interweniować. Spokojnie i rzeczowo podejdźmy i powiedzmy, co widzimy, i spytajmy, czy nie jest potrzebna pomoc. To bardzo często działa jak zimny prysznic. Pamiętajmy jednak, że nasza agresja w takiej sytuacji może obrócić się przeciwko dziecku, musimy więc być opanowani.

Czy to oznacza, że jedyną alternatywą dla klapsa jest tak zwane bezstresowe wychowanie? Przyjrzyjmy się bliżej klapsom.

Jak to jest z tym przysłowiowym klapsem?

Po pierwsze, warto sobie zadać pytanie: po co stosuję taką metodę? Jeśli moim celem jest przerwanie niepożądanego zachowania dziecka, klaps może wydawać się skuteczny. Jeśli chcę ulżyć swoim emocjom, prawdopodobnie też, choć - jak pokazują wyniki wielu badań, zarówno psychologicznych, pedagogicznych, jak i medycznych - na krótko, a czasem może mieć bardzo przykre konsekwencje, także emocjonalne.

Natomiast jeśli chcę ODUCZYĆ dziecko niewłaściwego zachowania, nauczyć właściwej postawy, sprawić, aby samo wiedziało, co jest dobre, a co złe, i postępowało właściwie, nawet kiedy nie ma rodzica w pobliżu, klaps KOMPLETNIE się nie sprawdza!

Dziecko, które źle się zachowuje i dostaje klapsa, często przerywa swoje niewłaściwe zachowanie. Ale równocześnie ma poczucie, że zostało już za swój wybryk rozgrzeszone (dostało karę i może brykać dalej). Nie ponosi więc konsekwencji, które mogłyby czegoś uczyć. Czuje natomiast złość i potrzebę zemsty. Wie, że rodzic ma władzę, która wiąże się z siłą. Niejednokrotnie po takim doświadczeniu będzie się bardziej starać, aby jego zachowanie nie zostało wykryte. Czy o to nam chodzi? Jeśli tak, to klapsy są dla nas. W bonusie mamy często oddalenie dziecka, ponieważ bity człowiek myśli o swojej krzywdzie, a nie o swoich błędach.

Jeśli nie, to wiedzmy, że rezygnując z klapsa nie pozbawiamy się narzędzi wychowawczych. Bardziej skuteczne okazują się: naturalne konsekwencje (rozlałeś - wytrzyj, potłukłaś - posklejaj, obraziłeś - przeproś), odbieranie przywilejów adekwatne do przewinienia (zmniejszenie czasu przed TV czy komputerem, czasowa redukcja kieszonkowego, rezygnacja z wyjścia o kina) czy wreszcie bardzo skuteczne ograniczanie uwagi rodzica (nie rozmawiam z tobą, nie dyskutuję, nie uśmiecham się).

Technik jest naprawdę wiele, musimy być gotowi na podejmowanie prób - niektóre będą lepiej, inne gorzej działać na nasze dziecko. Do niektórych się nie przekonamy. Narzędzia muszą być nasze, skuteczne, musimy wiedzieć, że im ufamy. Testujmy, pytajmy, sprawdzajmy - zawsze reagując na to, co dzieje się z naszym dzieckiem. Może się wtedy szybko okazać, że klaps przegrywa, że nie jest fajny, że przestał nam pasować i jeśli nawet się pojawia, to jest wyrazem naszej słabości, a nie jedynym słusznym modelem wychowawczym - a to już duży sukces.

I może coraz rzadziej będzie nam tak "baaaardzo przykro"...

dr Magdalena Śniegulska ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej - psycholog dziecięcy współpracujący z siecią sklepów SMYK

Artykuł przygotowany w ramach kampanii "Życie bez przemocy" prowadzonej przez Komitet Ochrony Praw Dziecka we współpracy z siecią sklepów SMYK.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dziecko | wychowanie | badania | rodzice | klaps
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy