Reklama

​Zostań wikingiem

Duńczycy to dumni potomkowie wikingów. Choć wydają się rozleniwieni luksusem i wysokim poziomem życia, to ciągle płynie w nich gorąca krew. Dlatego starają się pielęgnować tradycje, a także odtwarzać życie wojowniczych przodków.

Na przedmieściach urokliwej miejscowości Ribe na Półwyspie Jutlandzkim, znajduje się centrum wikingów. To zaledwie 65 kilometrów od LEGOLANDU w Billund. Warto wybrać się na taką wycieczkę, aby urozmaicić swój pobyt na Jutlandii.

W Ribe VikingeCenter grupa pasjonatów rozpoczęła odbudowę tradycyjnej wioski wikingów. Życie w Ripa, bo taką nazwę nosiła wieś, toczyło się wokół domu bogatego kupca Hvidinga. To on zapewniał pracę i dbał o rozwój miejscowości.

Odnalezione na miejscu pozostałości osady zostały pieczołowicie zakonserwowane, a cała miejscowość jest konsekwentnie odbudowywana. Po przejściu przez kasy i obowiązkowy sklepik z pamiątkami, gdzie dzieci testują wytrzymałość drewnianych tarcz i mieczy, przed oczami zwiedzających otwiera się widok na piękną osadę.

Reklama

Na padoku stoją konie, czesane przez ubranych w stroje z epoki młodych ludzi. Na terenie całego żywego skansenu kręci się mnóstwo przebierańców. Okazuje się, że wszystkie stroje, które noszą, zostały wykonane ręcznie na terenie osady, w większości z materiałów i za pomocą narzędzi, których używano w IX wieku naszej ery.

- Widzisz tych młodych ludzi, którzy za pomocą zgrzebła czeszą konie? - pyta mnie Diana Bertelsen, która odpowiada za marketing Ribe VikingeCenter - To uczniowie, którzy nie wiedzieli, co chcą robić w życiu po zakończeniu szkoły. U nas mają okazję popracować rękami, poznać historię i nawiązać kontakt z ludźmi. Odwiedzający często zadają im pytania, więc siłą rzeczy musieli się szybko dokształcać.

Rzeczywiście młodzi ludzie wydają się dobrze wiedzieć, jak wikingowie dbali o konie. Chętnie udzielają odpowiedzi i pomagają dzieciom, które też chcą spróbować tego zajęcia. Za ich plecami rozciąga się jezioro, gdzie zbudowano przystań. Na wodzie kołyszą się drakkary, a jeden, ciągle w budowie leży na brzegu. Po prawej stronie znajduje się tzw. Długi Dom Hvidinga. Rzeczywiście jest imponujący, z wielką salą do zgromadzeń, gdzie toczyło się kulturalne życie wioski.

W tym skansenie odwiedzający mogą wszystkiego dotknąć i spróbować. Dzieci błyskawicznie wskakują na ciągnące się pod ścianami ławy i przykrywają zalegającymi tam futrami. Chwilę później podpatrują jak smaży się podpłomyki i dziwią, że wiszące nad paleniskiem mięso to nie plastikowa atrapa.

W sąsiadujących z domostwem oborach trzymane jest bydło, a po specjalnym wybiegu biega stado małych świnek, nadzorowanych bacznym spojrzeniem leniwej maciory. W sąsiednim ogródku warzywnym trwa właśnie pielenie grządek. Wioska żyje po prostu swoim życiem, a każdy może się do niego dołączyć w dowolnym momencie. Co ciekawe, większość z serwowanych w pobliskiej restauracji potraw, została zrobiona na bazie uprawianych na miejscu warzyw i owoców. Nie inaczej jest z daniami mięsnymi. Wioska powoli staje się samowystarczalna.

Najwięcej emocji wśród młodych adeptów życia wikingów budzi plac arena walk. Można tam przymierzyć tradycyjne kolczugi, hełmy (oczywiście bez rogów), a także potrzymać broń. Ponownie, wszystkie elementy są wytwarzane na miejscu, z wykorzystaniem tradycyjnych technik. Jednak najwięcej zabawy sprawia możliwość sprawdzenia broni w działaniu. Można zatem ćwiczyć strzelanie z łuku, tłuc ćwiczebnymi mieczami w rozwieszone w różnych miejscach cele, a nawet ćwiczyć rzucanie oszczepem. Na miejscu odbywają się też pokazy walk.

Nasze kroki skierowaliśmy ku położonej za niewielką rzeczką, gospodzie, gdzie sympatyczny wiking uczył nas różnych tradycyjnych gier z dawnych lat. Większość z nich jest bardzo prosta, ale ćwiczą one refleks i siłę, które były potrzebne każdemu wikingowi. Na igrcach można spędzić co najmniej godzinę.

Te zabawy przerywa nam charakterystyczny skrzek drapieżnego ptaka. Na pobliskiej łące odbywają się właśnie pokazy sokolnictwa. Zachwyconej, międzynarodowej publiczności, prezentowane są sowa, jastrząb i sokół. Piękne drapieżne ptaki budzą popłoch wśród zamieszkującego konary pobliskich drzew ptactwa. Układaniem ptaków zajmują się zawodowcy, którzy chętnie odpowiadają na pytania, a nawet umożliwiają unoszenie potężnych drapieżników na okutej w grubą rękawicę ręce.

Atrakcje na tym się nie kończą. W położonych obok chatach można zobaczyć, jak powstają tkaniny, a także spróbować swoich sił w struganiu drewnianych mieczy. Ciężka i wymagająca praca nie zniechęca milusińskich. Z dumną obnoszą potem wystrugane kije, które zabiorą do domów. Idąc przez kolejne pola trafiamy do warsztatu mincerza, gdzie można wybić własną srebrną monetę z wikińskim wzorem.

Niestety nie możemy zbliżyć się do przystani, bowiem jej okolice okupuje ekipa filmowa. W Ribe VikingeCenter regularnie kręcone są odcinki wiernej historycznie opowieści o wikingach. Akurat tego dnia przygotowywano odcinek o początkach chrześcijaństwa w Danii. Do Ripy przybyli misjonarze, którzy nadzorują budowę pierwszego kościoła. I rzeczywiście kościół ten jest budowany. Ponownie z wykorzystaniem tradycyjnych narzędzi. Prawdopodobnie stanie do końca 2017 roku. Natomiast wszystkie odcinki, kręconego na miejscu filmu można obejrzeć za darmo na YouTube.

Po wszystkich wrażeniach można odpocząć w przytulnej restauracji - tym razem w tradycyjnym, pochodzącym z 1770 roku gospodarstwie. Obok znajduje się niewielki plac zabaw, gdzie dzieci wyładowują resztki energii.

Ribe Vikinge Center to miejsce, gdzie można spędzić cały dzień. Ani dorośli, ani dzieci nie mają się tam prawa nudzić. W sezonie letnim centrum otwarte jest od 10 do 17 i ten czas wydaje się za krótki, aby w pełni skorzystać ze wszystkich atrakcji.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy