- Po "Amerykańskim żigolaku" moje życie się zmieniło: było zarówno cudne, jak i trudne. Byłem młody i nagle ludzie wiedzieli, kim jestem, a ja chciałem tylko pracować. Nie uważam się za "bogatego i sławnego". Po prostu mnie to nie interesuje - wspominał początki swojej kariery w rozmowie z "The Guardian".
Prywatnie jest wielkim zwolennikiem medytacji, którą praktykuje każdego dnia. - Ciągłość, powtarzalność tej praktyki jest czymś, czego potrzebuję. To praktyka cierpliwości i zaangażowanie w patrzenie w swój umysł. Większość z nas nie jest do tego zachęcana - po prostu powierzchownie angażujemy się w świat - wyznał.
- Mimo wszystkich postępów technologicznych, które mamy teraz, nadal myślę, że 30 lat temu było lepiej. Pracujemy zbyt ciężko i nie poświęcamy czasu na zastanawianie się, co to tak naprawdę znaczy być człowiekiem. Nie wykorzystujemy technologii w sposób, który ułatwia nam życie - dodaje.