Na dnie nieba

Moje pokolenie wciąż musi walić głową w mur hipokryzji. Pocieszam się, że mojej córce będzie lepiej. Nikt jej nie ubliży i nie wyśmieje, gdy będzie szukać wolności.

article cover
materiały prasowe

Pola uwielbia tupać, klaskać, więc w domu słuchamy często flamenco, nazywając je baby-flamenco albo polka-flamenco. Za którymś razem nasza dwuletnia dziewczynka tak się rozpędziła w przytupach, tak rozkręciła, że nie miała jak ugasić tańca (flamenco znaczy płomień). Co by zrobiła dorosła tancerka? Podskoczyła, może opadła w egzaltowanym szpagacie. Mała, miotana muzyką, rzuciła nam bezradne spojrzenie i skoczyła przed siebie, wysoko na ścianę. Wbiła się w nią pazurkami i zjechała. Nie mogła wymyślić tego sama. Słucha po prostu muzyki, podszeptów rytmu.

Lekceważenie sztuki, jej nieskończonej wolności, czyli wyzwania do odwagi, jest niegodziwością. Obojętne mijanie malarstwa to grzech. Przecież po potopie na znak przebaczenia pojawiła się najdoskonalsza paleta barw: tęcza. Jeżeli komuś nogi nigdy się nie ugięły z zachwytu przed oryginałem Rembrandta czy Vermeera, to powinien raczej trenować pływanie. Nie załapał się na boskie przebaczenie i obietnicę, że nigdy więcej nie będzie potopu.

Pocieszam się, widząc moją córeczkę, że może będzie jej łatwiej. Jeśli zechce tańczyć, rozdrapując ściany, przepalać żarliwością mury, nikt jej nie ubliży i nie wyśmieje. Z pewnością tak będzie, skoro teraz, na początku XXI wieku, pokolenie jej matki musi walić głową w przygłupiasty mur i przedzierać się na drugą stronę wolności. Gdzie być może wcale nie jest piękniej niż w telenowelach i sznurowatych powieściach, ale za to godniej. Bo prawdziwie.

Manuela Gretkowska - "Na dnie nieba", wyd. Świat Książki

materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas