Reklama

Gdy pojawia się drugie dziecko

Na pewno zmianie nie powinny ulec nasze relacje z pierwszą pociechą, która wydarzenie pojawienia się rodzeństwa czytaj konkurencji w domu, bardziej lub mniej świadomie postrzega głównie jako zagrożenie własnej pozycji w rodzinie. Wyobraźmy sobie lekko wzburzone, spokojnie falujące morze. Na widnokręgu dosyć wyraziście maluje się oddalony ląd. Jest on jedynym punktem oparcia i orientacji dla małego żeglarza, który płynąc swoją małą łódeczką raz po raz chybocze na boki. Nagle zauważa on nadciągający jacht, który z wolna całym swym ogromem przesłania mu ów zbawienny widok. Woda wokół coraz mocniej faluje, oczywiście jest to zasługa nowej, a przecież niespecjalnie oczekiwanej przez małego wilka morskiego łodzi, która pojawiając się odpycha łódeczkę naszego małego żeglarza dalej i dalej od ukochanego lądu?

Reklama

Niejedna powieść grozy mogłaby mieć podobny wstęp. Umysł naszego malucha jest artystą malującym takie właśnie obrazy. Czy istnieje jednoznaczna odpowiedź na pytanie co zrobić, aby starsze dziecko nie czuło się odepchnięte przez rodziców po przyjściu na świat tak wyczekiwanego przecież przez wszystkich członków rodziny rodzeństwa? Może istnieje jakiś cudowny środek zapobiegawczy dający rodzicom poczucie komfortu w podjęciu decyzji o powiększeniu rodziny i wpływie jaki wywrze to na już posiadane potomstwo?

Potrzeba wsparcia

Tak wiele zostało powiedziane, że trudno jest zaskoczyć jakąś nowością, uniwersalnym złotym środkiem pozwalającym na zażegnanie problemu. Jednak warto sięgnąć do jego korzeni. Wszystko rozpoczyna się i kończy na wspomnianej ziemi. Lądzie będącym dla naszego małego żeglarza w praktyce i teorii wszystkim. Wszystkim, co daje poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Nie nadadzą się tu jakieś szczególne wyjaśnienia. Przypomnijmy sobie jak będąc już dorosłymi osobami nieraz napotkaliśmy na problemy i przeciwności, które po prostu nas przerastały. Pierwszą i naturalną zresztą reakcją jest potrzeba wsparcia. Gdzie go szukaliśmy. A szukaliśmy u najbliższych i w dalszym ciągu gdy mamy problemy wpierw zwracamy się z nimi do bliskich nam osób.

Jesteśmy dorośli, załóżmy więc, że mamy za sobą pewien określony wachlarz doświadczeń. I postawmy się wreszcie w sytuacji naszego pierworodnego.

Jak to wszystko ma się do jego sytuacji, obserwującego zmiany w swoim otoczeniu powstałe z powodu powiększenia się rodziny? Do kogo ma się zwrócić z prośbą o wsparcie i pomoc? Przecież wszyscy mu tak bliscy, rodzice skupiają swoją całą uwagę na siostrzyczce czy braciszku. Liczne uśmiechy, pieszczotliwie określenia wokół nowej twarzyczki to częsty widok dla malucha. A przecież dziecko ma w swojej świadomości podobny obraz, tyle, że do niedawna dotyczący jego własnej osoby. Do tego wystarczy, że przy całym zaangażowaniu rodziców, dużym natężeniu obowiązków, braku sił pojawi się nagła irytacja skierowana w starsze dziecko i poczucie odrzucenia, zepchnięcia go na boczny plan zaczyna powoli w nim wzrastać.

Mały złośnik

Jakże wielu rodziców dziwi się nieraz, że starsze dziecko do momentu pojawienia się w domu młodszego nie sprawiało im większych problemów wychowawczych. Było grzeczniejsze. No właśnie - było grzeczniejsze, ale to nie oznacza, że w dalszym ciągu tak nie jest. Nasz maluch widząc jak zmieniło się jego położenie, stara się walczyć o poświęcany mu czas. O każdą chwilę uwagi rodzica. Nie zna żadnych metod książkowych, po prostu czasem zacznie krzyczeć, stawać okoniem lub wymyślać prze dziwaczne i niezbyt bezpieczne zabawy. Osiąga swój cel, bo rodzic zwraca na niego wreszcie uwagę i poświęca więcej swojego czasu. Ale buduje to w świadomości malucha błędne pojmowanie rzeczywistości. Dorastając za wszelką cenę stara się być zawsze na pierwszym miejscu w każdej dziedzinie. Brak możliwości bycia w czołówce daje mu poczucie zepchnięcia na dalszy plan i łatwo wpędza w kompleksy. Czy mamy szanse w ogóle do tego nie dopuścić. Przecież jesteśmy zmęczeni, zabiegani, musimy myśleć o pracy, a nowe maleństwo wymaga większej uwagi i pielęgnacji. Nie pozwólmy na to, abyśmy tłumaczyli błędy popełnianie w stosunku do jednego dziecka dobrem drugiego.

Decydując się na założenie rodziny, musimy zdać sobie wpierw sprawę, że nie jest to łatwy kawałek chleba. Bycie rodzicem ze wszystkimi swoimi barwami pozwala na czerpanie ogromnych złóż szczęścia, ale też wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Nie dajmy odczuć starszemu dziecku, że nasze uczucia są mniej intensywne. Ich siła musi być taka sama, a nawet większa niż dotychczas. Maluch musi czuć, że w dalszym ciągu jest ważnym członkiem rodziny i jego pozycja nie została naruszona. Musi wiedzieć, że ciągle ma wpływ na to co dzieje się w domowych pieleszach i nie jest tylko, tym bardziej samodzielnym i mniej potrzebującym starszym bratem czy siostrą. Nie możemy też zbyt obciążać starszego dziecka.

Podziel obowiązki

Niejeden rodzic trwa w przeświadczeniu, że wraz z przyjściem na świat drugiego oczywiście z zachowaniem większego odstępu czasowego, to starsze będzie pełnić rolę niańki. Zawsze coś pomoże. Oczywiście, że wciąganie dziecka w codzienne czynności domowe i te związane z pielęgnacją i zabawą z młodszym rodzeństwem jest ważne. Po części uczy to podejścia przyszłego dorosłego do świata i ludzi. Ale nadmiar we wszystkim jak i w tym wypadku zdecydowanie szkodzi. Dlatego umiar musi być naszym wyznacznikiem w podejmowaniu przekazu wiedzy naszemu maluchowi na temat obowiązków.

Pogodzenie całości nie jest łatwe. Gdy rodzina jest pełna - mama, tata, brat i siostra - ciężar spada na obojga rodziców. Wygodny podział obowiązków i ustalenie taktyki działania, tak aby dzieci czuły ich zainteresowanie niweluje problem. To umacnia w dziecku przekonanie, że jest w dalszym ciągu dla nich ważne, że jest kochane i czuje się docenione. W sytuacji samotnego rodzica wesołej gromadki trzeba większych umiejętności gimnastycznych.

Wszystko oczywiście zależy w większym lub mniejszym stopniu od wieku dziecka, ale generalnie zawsze, w nawet najprostszy sposób musimy odpowiedzieć na potrzebę kontaktu dziecka z nami. Jeśli nie możemy skupić na nim całej swojej uwagi musimy posłużyć się wymyślonym fortelem. Ważne, aby nasz wybieg był naturalny i nie podejrzany. Bo jeśli jeszcze tego nie wiemy to warto sobie uświadomić, że nasza pociecha to mały detektyw szybko lokalizujący choćby cień fałszywej aprobaty. Można by to porównać do konkurencji sportowej. Taki slalom gigant, i niestety sporo na nim chorągiewek do ominięcia.

Nie zostawiaj go samemu sobie

Pamiętajmy, że najgorszym wyjściem z sytuacji jest zaniechanie naszych starań i pozostawienie dziecka samemu sobie, skupiając się w danej chwili na młodszej dziatwie. Nie zapominajmy o rozmowach, czytaniu bajek, zabawie, spacerze ale i o konsekwentnym zachowaniu w stosunku do jego nagannych poczynań. Pokażmy mu , że pojawienie się rodzeństwa wzbogaca nie tylko nas, ale całą rodzinkę. Decyzja o założeniu rodziny to taka przygoda na cale życie. Nie na miesiąc, rok, czy kilka lat. Bycie rodzicem nie kończy się też w czasie osiągnięcia przez dziecko pełnoletniości. Rodzicami jesteśmy do końca naszego życia. To dzieci są nasza lokatą. Lokatą na szczęście. Nie zaniedbujmy starszych czy młodszych pociech.

Stwórzmy im najlepsze jak tylko możemy warunki rozwoju, dajmy im ciepło, czułość i poczucie bezpieczeństwa. I nie kreujmy się zbyt pochopnie na super rodzica. To jakimi rodzicami jesteśmy i będziemy pokaże nam czas, gdy nasze dzieci biorąc przykład z nas zaczną wychowywać swoje pociechy. Zatem czy należy bać się konsekwencji drugich narodzin? Nie. Pamiętajmy tylko, aby nasze małe łódki z uśmiechniętymi żeglarzami na pokładzie za podmuchem naszego wiatru płynęły równo w jednym szyku. Miejsca starczy na nowe życie.

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy