Reklama

Małżeństwo bardzo niedoskonałe

Niestety, nie przyszło jej wtedy do głowy, że chce wyjść za mąż za prawdziwego sadystę. Po roku małżeństwa, które było dla niej prawdziwą katorgą, boi się mężczyzn.

Ryśka poznała, gdy pracowała jako sprzedawczyni w jednym z domów handlowych. Wysoki, przystojny brunet chciał kupić rękawiczki, a po kilku minutach rozmowy zdała sobie sprawę, że bardziej zainteresowany jest nią niż zakupami. Miała wówczas dwadzieścia lat, żadnych dłuższych związków zarówno w liceum, jak i później, więc zaimponowało jej zainteresowanie starszego o sześć lat przystojnego faceta.

Reklama

- Sprawiał wtedy na mnie wrażenie takiego nieśmiałego, gdy po kilku próbach wreszcie wykrztusił pytanie, czy nie chciałabym się z nim spotkać kiedyś po pracy - wspomina Alina. - Pewnie, że chciałam.

Jedno spotkanie, drugie, wspólne wycieczki "maluchem" Ryśka, wspólni znajomi... Alina była pewna, że trafiła na mężczyznę swojego życia. Rysiek był jedynakiem, mieszkał z matką w bloku na jednym z osiedli, pracował wówczas jako tzw. przedstawiciel handlowy, ale wspólnie z kolegą planowali otworzyć własny interes. Alinie marzyła się stabilizacja, małżeństwo, dzieci, a Rysiek wydawał się jej idealnym kandydatem na męża.- Gdybym go wtedy tak nie idealizowała, to może zobaczyłabym więcej. Ale byłam chyba ślepa albo nie chciałam otworzyć oczu - mówi Alina.

Trochę później, gdy oczy miała już bardzo szeroko otwarte, przypominała sobie różne wydarzenia i sygnały. - Matka Ryśka sprawiała na mnie na początku jakieś dziwne wrażenie, ale kładłam to na garb jej choroby, bo miała problemy z sercem i od kilku lat była rencistką - przypomina sobie Alina. - Była jakaś taka cicha, przygaszona, gdy Rysiek coś głośniej powiedział, aż podskakiwała na krześle. Odnosiłam czasem wrażenie, jakby się go bała. Potem dopiero okazało się, że ją bił.

Alina odsuwała jednak od siebie takie myśli, nie wzięła też poważnie ostrzeżenia byłej dziewczyny Ryśka, która - lekko podchmielona - podczas jakieś towarzyskiej imprezy powiedziała jej, żeby uważała, bo "facet lubi być ostry". Gdy Alina zarzuciła jej, że jest po prostu zazdrosna o ich szczęście, ta rozchyliła włosy z tyłu i pokazała jej ślady po kilku szwach. - Nie uwierzyłam jej, że Rysiek uderzył ją butelką w głowę, byłam pewna, że chce mnie zniechęcić, bo nadal ma na niego ochotę - opowiada.

Wzięli ślub, za pieniądze otrzymane od rodziców Aliny kupili matce Ryśka małą kawalerkę, a sami zajęli jej mieszkanie. Gdy zamieszkali razem, Alina zaczęła trochę zmieniać zdanie o małżeńskiej idylli. Zaczęło się gdzieś trzy miesiące po ślubie. Wcześniej były tylko jakieś krzyki podczas kłótni, szarpnięcia za ręce czy mocne, bolesne złapanie za ramię. Tego wieczoru, który zapamiętała na całe życie, jej maż pierwszy raz ją uderzył.

- Miał wrócić do domu około godziny 18 i na tę porę przygotowałam obiad. Czekałam dwie godziny i zdenerwowałam się, że ktoś nie docenia mojego wysiłku, więc wywaliłam wszystko do śmieci. Wrócił grubo po północy, dość mocno wstawiony. Nie unikał alkoholu, ale raczej nie upijał się. Tym razem było inaczej. Zażądał obiadu, a gdy pokazałam mu kosz ze śmieciami, wściekł się. Uderzył mnie w twarz, a gdy przewróciłam się na fotel, zaczął mnie okładać pięściami. Widziałam w tym momencie jego twarz: była całkiem bez wyrazu, doskonale pamiętam zaciśnięte usta i mocno błyszczące oczy. Gdy zobaczył, że mam zakrwawioną całą twarz, przestał bić i jak gdyby nigdy nic kazał mi się umyć. Dodał jeszcze, że jak drugi zrobię taki numer, to każe mi zjeść wszystkie śmieci. Gdy wróciłam z łazienki, już spał.

Nazajutrz Alina zatelefonowała do pracy, że jest chora i poszła do matki opowiedzieć jej, co się stało. Ta pożałowała jej trochę, ale powiedziała, że w części sama sobie jest winna, bo tak się żona nie zachowuje i to ona sprowokowała całe zajście. - Poczułam się jakby ktoś mnie znowu uderzył - relacjonuje Alina. - Spodziewałam się pocieszenia, porady, a w sumie otrzymałam reprymendę i wykład o małżeńskiej uległości.

Ryszard wrócił z pracy z kwiatkiem i przeprosinami. Mówił o kłopotach w pracy, stresie, poirytowaniu i - podobnie jak matka - o winie Aliny. Gdy zaczęła robić mu wyrzuty, zobaczyła, że cały sztywnieje i ma znowu, zapamiętane przez nią z poprzedniej nocy, zaciśnięte usta i coraz bardziej błyszczące oczy. Przestraszyła się.

* * *

Psycholog zajmujący się przemocą w rodzinie: - Przemoc w rodzinie to zamierzone, wykorzystujące przewagę sił działanie przeciw członkowi rodziny, naruszające prawa i dobra osobiste, powodujące cierpienie i szkody. Nie mniej, a często jeszcze bardziej destrukcyjne działanie mogą wywierać wulgarne wyzwiska, poniżanie i groźby, czyli straszenie przemocą. Przemoc w rodzinie jest intencjonalna, tzn., że jest zamierzonym działaniem i ma na celu kontrolowanie i podporządkowanie ofiary.

Siły są nierówne, jedna ze stron ma przewagę nad drugą. Ofiara jest słabsza, a sprawca silniejszy, wykorzystuje przewagę siły i narusza podstawowe prawa ofiary, np. prawo do nietykalności fizycznej, godności, szacunku itd.. Powoduje cierpienie i ból. Sprawca przemocy naraża zdrowie i życie ofiary na poważne szkody. Doświadczanie bólu i cierpienia sprawia, że ofiara ma mniejszą zdolność do samoobrony.

* * *

Niespełna dwa tygodnie później doszło do podobnej sytuacji. - Wrócił późno pijany i chciał, żebyśmy się kochali. Gdy zdecydowanie odmówiłam i powiedziałam, że porozmawiamy o tym jutro, uderzył mnie - opowiada Alina. - Potem zaczął ze mnie zdzierać ubranie, a gdy się opierałam, to znowu zaczął mnie bić. Później normalnie mnie zgwałcił i zauważyłam, że sprawiło mu to dużą przyjemność. Alina opowiedziała o całej sytuacji przyjaciółce, a to poradziła jej, aby ostrzegła Ryszarda, że przy następnym takim zachowaniu zawiadomi policję i złoży normalną skargę.

Nazajutrz już nie było przeprosin, tylko stwierdzenie Ryszarda, że go "poniosło", a gdy Alina zaczęła rozmowę o policji i wniesieniu skargi, ten najpierw usiłował ją zbyć, a następnie stwierdził, żeby nie podskakiwała, bo znowu oberwie.

* * *

Z polskiej deklaracji w sprawie przeciwdziałania przemocy w rodzinie: Każdy człowiek ma prawo do życia w środowisku rodzinnym wolnym od przemocy, która jest naruszeniem praw i dóbr osobistych. Człowiek doświadczający przemocy nie może być o nią obwiniany. Każdy człowiek doświadczający przemocy ma prawo do pomocy prawnej, socjalnej, psychologicznej i medycznej, bez naruszania jego godności osobistej. Każdy człowiek ma prawo do wiedzy potrzebnej do radzenia sobie z przemocą. Każdy człowiek ma prawo do przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Każdy człowiek ma obowiązek udzielania pomocy ofiarom przemocy w rodzinie.

* * *

Na spełnienie tej obietnicy Alina nie musiała długo czekać. Ryszard wrócił do domu z dwójką kolegów i zażądał dla wszystkich kolacji. Gdy zrealizowała to życzenie panowie postanowili, że będzie im towarzyszyła przy stole, co spotkało się ze zdecydowaną odmową i poszła do drugiego pokoju oglądać film. Gdy koledzy wyszli, Ryszard wszedł do pokoju, złapał ją za włosy, podniósł z fotela i kilka razy uderzył w twarz, a potem rzucił na podłogę i zaczął kopać.

- Krzyczał, że jestem niewdzięczną suką, że kompromituję go w oczach kolegów, że go lekceważę... Udało mi się podnieść, wybiegłam na klatkę schodową i zaczęłam walić w drzwi sąsiadów, krzycząc o pomoc. Sąsiadka otworzyła mi drzwi, a gdy wytłumaczyłam jej, o co chodzi stwierdziła, że... nie chce się mieszać do małżeńskich sporów. Na szczęście pozwoliła mi zatelefonować i wezwałam policję.

Alina czekała na przybycie patrolu na klatce schodowej, mimo że Ryszard - który już trochę ochłonął - chciał ją koniecznie zaciągnąć do mieszkania i namawiał, aby odwołała wezwanie. Gdy przyjechał patrol, opowiedziała przebieg zajścia i zażądała, aby policjanci zabrali Ryszarda do izby wytrzeźwień. Musiała długo przekonywać i grozić, aby zrealizowali jej żądanie. Sama ubrała się i poszła na pogotowie. Lekarz, któremu również zrelacjonowała zajście, stwierdził, że jej obrażenia kwalifikują się do zwolnienia powyżej siedmiu dni, czyli sprawą zajmie się prokurator.

- Przekonałam go, żeby wystawił mi tylko zaświadczenie o odniesionych obrażeniach - mówi Alina. - Myślałam, że po takich historiach Rysiek pójdzie po rozum do głowy i opamięta się. I to moje myślenie też było głupie.

* * *

Psycholog zajmujący się przemocą w rodzinie: Często nie rozumiemy, dlaczego maltretowane kobiety nie bronią się, nie szukają pomocy, wycofują swoje oskarżenia. W większości przypadków dzieje się tak dlatego, że: słyszą od znajomych, że skarga na męża jest donosem i źle o niej świadczy; boją się że nikt im nie uwierzy; straciły nadzieję, że ktoś im pomoże; obawiają się, że będzie jeszcze gorzej. Czasem dochodzi jeszcze wiara w małżeństwo płynąca z przekonań kulturowych, religijnych bądź społecznych. Czynnik dodatkowy to fakt, że prześladowca nie zawsze jest potworem, potrafi czasem pokazać ludzką twarz i zdobyć zaufanie okazując chwilową skruchę.

* * *

Przez pewien czas był spokój, w domu mijali się bez słowa, traktowali się nawzajem jak powietrze... Po dłuższym czasie zaczęli wymieniać jakieś uwagi, świadczyć sobie drobne grzeczności i wydawało się, że wszystko powoli się unormuje... - Już pomyślałam, że to był jakiś taki niedobry epizod, że Rysiek może wreszcie się opamiętał, że może mamy szanse na normalne życie... - mówi Alina. - Zaczęłam zastanawiać się, czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy mieli dziecko... Dobrze, że zwlekałam z tą decyzją.

Od czasu pobytu w izbie wytrzeźwień Ryszard nie pojawiał się w domu pijany, zdarzyło mu się kilka razy nie wrócić na noc i Alina domyślała się, że pił w tym czasie z kolegami. Tym razem wrócił dość późno, gdy już spała, i zaczął hałasować w domu. Obudziła się, wyszła do kuchni i poprosiła, aby zachowywał się trochę ciszej. W odpowiedzi zaczął ją wyzywać, a następnie złapał za włosy i zaczął bić, krzycząc, że ją załatwi i już nigdy nie będzie do jego domu wzywała policji. Później znalazł jakieś kable, przywiązał ją do fotela, obiecał, że jeszcze sobie porozmawiają i zasnął.

- Byłam przerażona - relacjonuje Alina - poważnie myślałam, że mnie zabije. Szarpałam się, próbowałam uwolnić, ale nic z tego nie wyszło. Gdy się obudził, był już trochę trzeźwiejszy, ale agresja go nie opuściła. Powiedział, że mnie uwolni, ale gdy opowiem komukolwiek o tym, co zaszło, to mnie załatwi na amen. Wziął z kuchni nóż, włożył mi w ręce, ostrze skierował w stronę mojego serca i stwierdził, że tak to zrobi, żeby wyglądało na samobójstwo. I nic mu nie zrobią.

Gdy Ryszard zasnął, Alina pobiegła do matki. Wezwano pogotowie, policję...

Alina już nie uwierzyła zapewnieniom Ryszarda, że się zmieni, postanowiła też, że nie da się zastraszyć. Ryszard dostał rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata, dobiega końca sprawa rozwodowa. Alina nawiązała kontakty z wolontariuszkami z "niebieskiej linii", chodzi do psychologa... Boi się mężczyzn.

* * *

Z kodeksu karnego: Kto znęca się fizycznie lub moralnie nad członkiem rodziny lub nad inna osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności do sprawcy, albo nad małoletnim, lub osobą bezradną, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.

Ireneusz Kutrzuba

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: oczy | włosy | małżeństwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama