Reklama

Pożyczony narzeczony

Chcesz wypożyczyć narzeczonego na wizytę u koleżanki, gości weselnych albo fotoreporterów na konferencję prasową? Nie ma sprawy. Wszystko da się załatwić.

Chcesz wypożyczyć narzeczonego na wizytę u koleżanki, gości weselnych albo fotoreporterów na konferencję prasową? Nie ma sprawy. Wszystko da się załatwić.

Załóżmy, że spotykasz się z następującą sytuacją. Robisz wesele, a połowa gości z przyczyn losowych na kilka dni przed imprezą przysyła zawiadomienia z przeprosinami, że niestety, ale na zabawę nie dotrze. Sala zapłacona, orkiestra też, dania i trunki kupione. Co robić?

Goście odegrają role

Jeśli masz pieniądze, a nie chcesz spędzić wesela w towarzystwie dziesięciu osób, zamów weselnych gościł Wystarczy, że wykręcisz numer do agencji statystów i epizodystów. Przyjadą już gotowi w garniturach i na dodatek odegrają takie role, jakie im wyznaczysz.

Reklama

- Nie ma żadnego problemu z wypożyczeniem gości na weselny wieczór. Sam kiedyś pracowałem przy takim przedsięwzięciu, gdzie gośćmi imprezy byli właśnie zatrudnieni statyści - zapewnia Łukasz Radawski, właściciel agencji statystów, epizodystów i hostess Meduza Studio. - Za osobę trzeba zapłacić ok. 110 złotych - podaje kwotę za dzień pracy statysty.

Obejmie za 500 zł

Nie musisz się też martwić, gdy zostałaś zaproszona na rodzinny zjazd, a nagle rozstałaś się ze swoim chłopakiem. To też da się załatwić. Wypożyczenie aktora, który przed rodziną odegra czułego narzeczonego, nie jest zbyt skomplikowane.

- Mamy w bazie 3 tys. osób, z wyborem odpowiedniego człowieka nie będzie problemu - mówi Paweł Szczepaniuk, szef agencji Merito skupiającej statystów, aktorów i hostessy. - Myślę, że taki numer razem z prowizją agencji kosztowałby jakieś 500 złotych plus VAT. Kiedyś wypożyczaliśmy ludzi do stworzenia tłumu fotoreporterów na konferencji prasowej. Wszystko po to, aby zrobić sztuczne zainteresowanie i szum medialny.

Wesoły staruszek

Macie dzieci, ale dziadkowie maluchów mieszkają za daleko? Na to też jest rada. Wynająć można nawet członka rodziny - babcię lub dziadka. Na taki pomysł wpadło Stowarzyszenie po sześćdziesiątce. Wymyślili akcję "Dziadkowie bis", która polegała na szukaniu dziadkom wnuków, a wnukom dziadków.

- Dzieci bardzo chcą kochać dziadków, a dziadkowie potrzebują wnuków i chcą czuć się potrzebni - twierdzi Iwona Szpot, prezes Stowarzyszenia. Jej zdaniem powstała potrzeba powrotu do wartości, które już się sprawdziły. - Jest bardzo duże zainteresowanie pomysłem ze strony starszych osób i małżeństw z dziećmi. Dostaliśmy już ok. 50 zgłoszeń - chwali się Szpot. - Oczekiwania są różne, niektóre więzi się rozpadają. Część babć odpadła, bo oczekiwała wynagrodzenia. Inne były zbyt namolne i nachodziły rodzinę bez uprzedzenia przy każdej okazji.

Ci, którzy zostali, przeszli szkolenie psychologa, a mieszkania babć i warunki, w jakich mieszkają, osobiście sprawdziła prezes Szpot. Niestety do akcji przystąpił na razie tylko jeden dziadek. Udziela dzieciom bezpłatnie korepetycji z przedmiotów ścisłych i ma już pierwsze sukcesy na koncie. "Wynajęte" babcie chodzą z "przyszywanymi" wnukami na spacery, do kina albo spędzają czas na zabawie.

45 minut z ekologiem

Nietypowa wypożyczalnia została uruchomiona niedawno w szwedzkim miasteczku Malmö. W tamtejszej bibliotece można było wypożyczyć na 45-minutową rozmową Duńczyka, ekologa, homoseksualistę, imama, dziennikarza, Cygankę, podróżnika i osobę niepełnosprawną. W ten sposób dyrekcja biblioteki chce promować tolerancję. Podczas rozmowy w bibliotecznej kawiarni Cyganka ma przekonywać Szwedów, że nie jest złodziejką, dziennikarz, że nie zawsze goni za sensacją, muzułmanin, że nie należy do organizacji terrorystycznej, ekolog, że nie jest wściekłym i nietolerancyjnym pieniaczem. Podobne wypożyczalnie powstają też w Anglii i Danii.

Joanna Rokicka, Marcin Szumowski

Tekst pochodzi z gazety

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: dziadkowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy