Nowy trend ostatnią deską ratunku dla rolników? "Nie chcę za to złotówki"
Susza, przymrozki oraz tani import z Holandii i Hiszpanii sprawiły, że wielu rolników zajmujących się uprawą m.in. papryki znalazło się w głębokim kryzysie. Ceny w skupach są niższe niż koszty produkcji, przez co rolnicy coraz częściej organizują tzw. samozbiory.

Rolnik o swojej plantacji papryki: Nie chcę za to złotówki
W skupach papryka przemysłowa kosztuje ok. 60-80 groszy za kilogram, natomiast w handlu detalicznym wyceniana jest na ok. 10-12 zł za kilogram, a to oznacza, że dla wielu rolników koszty produkcji warzyw zdecydowanie przewyższają ich wartość sprzedaży.
W związku z tym od kilku dni możemy zaobserwować ciekawy trend polegający na tym, że rolnicy w mediach społecznościowych zapraszają okolicznych mieszkańców na tzw. samozbiory, dzięki czemu klienci mogą nabyć warzywa po bardzo atrakcyjnej cenie lub całkowicie za darmo, a rolnicy uniknąć marnowania zalegających plonów.
Nieopłacalna produkcja przy tak niskich cenach w skupach wymusiła na Panu Macieju Siekierze z Gałkowic (woj. świętokrzyskie) decyzję o zachęceniu klientów do samozbiorów. "Nie chcę za to złotówki. Serce mi się kraje, jak muszę to po prostu zniszczyć. Nie opłaca się nawet zbierać - koszt zbioru przewyższa wartość papryki w skupie" - powiedział w rozmowie z portalem SadyOgrody.pl.
"Za kilogram papryki oferują mi 60 groszy. Cebula? 25 groszy za kilogram. Marchew przemysłowa - może 15 groszy. A koszty produkcji rosną z każdym miesiącem: nawozy, paliwo, prąd, folie, opakowania. To się już nie bilansuje" - dodaje rolnik.
Pan Maciej wylicza, że z uwagi na dramatycznie niskie ceny w skupach, nie stać go na opłacenie ludzi niezbędnych do zbiorów. "Dzienna dniówka to 300 zł, a żeby się zwróciło, pracownik musiałby zebrać pół tony papryki. To nierealne. Dlatego postanowiłem, że niech ludzie przyjadą, zbiorą i zabiorą do domów. Przynajmniej się nie zmarnuje" - mówi w rozmowie z SadyOgrody.pl.
Jak wskazuje serwis Interia Wydarzenia - apel rolnika ws. samozbiorów cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. "Na polu w Gałkowicach trwało prawdziwe oblężenie. - My przyjechaliśmy z Krakowa, nie możemy uwierzyć, że w rolnictwie jest tak źle" - mówi w rozmowie z Interią spotkane na polu małżeństwo.
Zobacz również: Jak przechowywać banany? Oto powód, dla którego lądują w koszu
Papryka wykończyła ich nerwowo
W identycznej sytuacji jak Pan Maciej, znalazła się Karolina Pyda, która prowadzi gospodarstwo w Jastkowie na Lubelszczyźnie i uprawia truskawki, pomidory oraz paprykę. Niskie ceny w skupie oraz przymrozki sprawiły, że warzywa zalegają na polu.
"Papryka jest gotowa do zbioru już od 1 września. Nie mieliśmy jej gdzie sprzedać. Już nawet nie chodzi o to, że w tym roku za paprykę były proponowane grosze. Po prostu nie mieliśmy jej gdzie sprzedać.(…) Nie do końca zwrócą się nam nawet koszty sadzonek za dwa transporty, ale przynajmniej cokolwiek się zwróci" - mówi kobieta na nagraniu wideo zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Kobieta wyjaśnia, że przetwórnie zwlekały z chęcią skupu papryki. "Mówili, róbcie badania. To zrobiliśmy na kadm, na nikiel. Powtórzyliśmy jeszcze raz te badania, zapłaciliśmy za nie ponad 400 złotych".
Maciej Siekiera w rozmowie z Tygodnikiem Nadwiślańskim wspomina, że na wielu uprawach m.in. na Lubelszczyźnie i Zamojczyźnie pojawiają się problemy m.in. z pozostałościami pestycydów na warzywach. "Na wielu plantacjach wychodzą pozostałości metali ciężkich i zakłady przetwórstwa boją się takiego surowca zakupić. Nam na szczęście te pozostałości nie wyszły - ani metali ciężkich, ani pestycydów".
Plantatorka zorganizowała samozbiory papryki, którą można u niej nabyć za 2 zł za kilogram. Klienci mogą również przyjechać na samozbiory pomidorów, bowiem zalega ich ok. 180 ton. "Wyobraźcie sobie, ile osób musi przyjść na samozbiór, by cokolwiek z tych 180 ton urwali. Może tonę, może dwie. A gdzie pozostałe 187 ton?" - tłumaczy Karolina Pyda.
Kobieta podjęła również decyzję, że część zebranych pieniędzy z samozbiorów papryki i pomidorów przeznaczy na cele charytatywne.
"Nieciekawy sezon, nieciekawy rok. Papryka nas dojechała całkowicie. Zapewne na przyszły rok nie będziemy sadzić papryki na sprzedaż przemysłową. Musimy od niej odpocząć, bo ona nas wykończyła w tym sezonie nerwowo" - dodaje plantatorka.








