Reklama
Kwarantanna: Jak ją przetrwać?

Sprzęty codziennego użytku, które wirusy wręcz uwielbiają

W naszym otoczeniu bez trudu da się znaleźć sprzęty, które wirusy, bakterie i pozostałe drobnoustroje chorobotwórcze wręcz uwielbiają. O jakie przedmioty chodzi? Które z nich są dla naszego zdrowia potencjalnie najbardziej niebezpieczne? Postanowiliśmy to sprawdzić!

Ekran smartfonu

O tym, że na ekranach telefonów komórkowych występuje ponad dziesięć razy więcej wirusów, bakterii, pleśni czy drożdżaków niż na desce sedesowej (a nawet na powierzchni muszli klozetowej!), mówi się już od jakiegoś czasu. Zdają się to również potwierdzać badania prowadzone przez naukowców. Takimi wnioskami podzielili się niedawno naukowcy z Uniwersytetu Arizony oraz badacze z Manchester Metropolitan University.

Ale to jeszcze nie wszystko. Okazuje się bowiem, że ekrany naszych smartfonów pokryte są także rozmaitymi resztkami organicznymi, takimi jak złuszczony naskórek, pot, ślina czy sebum (łój skórny), a także drobinami pokarmu. To wszystko stanowi znakomitą pożywkę dla wielu chorobotwórczych mikroorganizmów. Ich namnażaniu sprzyja również ciepło panujące w kieszeniach spodni, kurtek czy płaszczy.

Reklama

Kosmetyki i środki do makijażu

Wirusy i bakterie występują także na kosmetykach, a także na przyborach do makijażu: grzebieniach, szczotkach do włosów, pomadkach i szminkach, tuszach do rzęs, pędzlach i gąbkach do makijażu itd., itp. Nie ma w tym nic zaskakujacego: akcesoria tego rodzaju mają częsty kontakt ze skórą i wydzielinami naszego ciała (łojem, potem, łzami). W kosmetykach znajdziemy ponadto substancje sprzyjające wzrostowi i namnażaniu bakterii, do których należą na przykład tłuszcze zwierzęce i oleje roślinne. Naukowcy z brytyjskiego Uniwersytetu Aston odkryli niedawno, że na powierzchni przeciętnej pomadki do ust występują m.in. pałeczki gronkowca złocistego, E. coli czy Citrobacter freundii, enterobakterii odpowiadającej m.in. za uciążliwe zakażenia układu moczowo-płciowego.

Banknoty i monety

Naukowcy z francuskiego Université d'Aix-Marseille oraz z nowojorskiego NYU Center for Genomics and Systems Biology potwierdzili ponad wszelką wątpliwość, że mikroorganizmy niebezpieczne dla ludzkiego zdrowia i życia występują w bardzo dużych ilościach na bilonie i banknotach. Badacze z obu uczelni są przekonani, że pieniądze pozostające w światowym obiegu gotówkowym stanowią nośnik wielu drobnoustrojów chorobotwórczych, zdolnych wywołać m.in. zapalenie płuc, zatrucie pokarmowe, salmonellozę czy zakażenie gronkowcowe.

Za najbezpieczniejsze (pod względem epidemiologicznym) banknoty uważa się dolary australijskie i kanadyjskie, produkowane z użyciem polimerów, na których bakterie czy pleśnie namnażają się wolniej niż na banknotach tradycyjnych, wykonanych z papieru. Zdecydowanie łatwiej i skuteczniej da się również zadbać o ich czystość - tworzywo polimerowe ma bowiem to do siebie, że podczas dezynfekcji nie ulega uszkodzeniu.

Sprzęt komputerowy

Bakterie i wirusy - w tym także cząsteczki wykrytego niedawno koronawirusa SARS-CoV-2 - można również znaleźć na powierzchni komputerowych sprzętów peryferyjnych, takich jak klawiatura czy mysz. Zdaniem badaczy z australijskiego Swinburne University of Technology, na urządzeniach tego rodzaju znajduje się do 400 razy więcej niebezpiecznych mikroorganizmów niż na desce sedesowej. Najliczniejsze skupiska chorobotwórczych drobnoustrojów występują jednak przede wszystkim na firmowych, publicznie dostępnych klawiaturach czy myszkach komputerowych.

Do najniebezpieczniejszych drobnoustrojów wykrywanych na komputerowym sprzęcie peryferyjnym należą m.in. lekooporne szczepy gronkowca czy pałeczki ropy błękitnej, która bywa wyjątkowo odporna na dużą część współczesnych antybiotyków. Są one w stanie potencjalnie wywołać wiele groźnych chorób, takich jak zapalenie wsierdzia i opon mózgowo-rdzeniowych czy zakażenia układu oddechowego (koronawirus z Wuhan wywołuje np. śródmiąższowe zapalenie płuc, którego przebieg bywa częstokroć bardzo gwałtowny i ostry).

Gąbka do mycia naczyń

Jednym z najbrudniejszych miejsc w naszym domu okazuje się - niejako wbrew intuicji - nie łazienka, ale kuchnia. Od chorobotwórczych mikroorganizmów roi się przede wszystkim w zlewie i na powierzchni ociekacza, na którym wielu z nas ustawia zwykle suszarki na umyte sztućce i naczynia.

Bardziej zanieczyszczona jest chyba tylko gąbka kuchenna, której porowata struktura stanowi dogodne środowisko dla wielu potencjalnie niebezpiecznych drobnoustrojów. Szacuje się, że liczba zarazków występujących na przeciętnym zmywaku kuchennym może sięgać nawet 45 miliardów na centymetr kwadratowy. To właśnie dlatego po każdym myciu naczyń gąbkę do mycia naczyń powinno się dokładnie odcisnąć z wody. Należy ją ponadto regularnie wymieniać - i to już wtedy, gdy pojawiają się na niej pierwsze oznaki zużycia.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy