Kosmetyki antycellulitowe bez tajemnic

Choć wcale nie jest groźny dla naszego zdrowia, walczymy z nim bardziej zaciekle, niż z większością chorób cywilizacyjnych. W świecie, gdzie wygląd fizyczny jest naszym priorytetem, nierówno ułożona pod skórą tkanka tłuszczowa stała się największą obsesją kobiet. Żeby się go pozbyć wydajemy tysiące złotych na kremy i masaże. Ale czy warto? Porozmawiajmy o kremach antycellulitowych - tak szczerze - bez owijania w bawełnę, folię czy algi. Nasze wątpliwości w sprawie skórki pomarańczy rozwiewa dr n. med. Magdalena Łuczkowska, specjalista dermatolog, ekspert NIVEA.

Dr n.med. Magdalena Łuczkowska, specjalista dermatolog, ekspert Nivea
Dr n.med. Magdalena Łuczkowska, specjalista dermatolog, ekspert Niveamateriały prasowe

Dr Magdalena Łuczkowska: - Z pewnością można znacząco poprawić kondycję skóry. Żeby jednak mówić o całkowitym usunięciu cellulitu - bez sięgania po medycynę estetyczną - musimy spełnić trzy warunki. Po pierwsze: dobry kosmetyki, po drugie: dieta, po trzecie: ruch. Innej drogi nie ma.

Czyli reklamy kłamią, mówiąc nam, że skóra zmieni się po kilku tygodniach stosowania kosmetyku X czy Y.

- Nie kłamią. Skóra rzeczywiście będzie ładniejsza, bardziej napięta i elastyczna. Efekty stosowania kremów zależą też od tego, jaki stopień  zaawansowania cellulitu chcemy nimi zwalczyć. W pierwszym czy drugim stopniu kosmetyk ma zdecydowanie największe szanse  powodzenia. Zaawansowany cellulit - w trzecim lub czwartym stopniu zaawansowania -  jest już znacznie trudniejszy do zwalczenia. Ale to nie znaczy, że jest to niemożliwe.

Jak rozróżnić, który stopień zaawansowania cellulitu mamy?

- Pierwszy stopień jest praktycznie niewidoczny gołym okiem, widać go dopiero przy uciśnięciu skóry.

To straszne, co pani mówi.  To znaczy, że nawet jak sądzimy, że nie mamy cellulitu, już go mamy!

- Troszkę tak jest. Skóra naturalnie z czasem traci swoją elastyczność, staje się nieco bardziej ciastowata.  W drugim stopniu, nierówności widoczne są przy nawet lekkim ucisku skóry i napinaniu mięśni np. pośladków. Trzeci stopień to widocznie nieelastyczna, lekko nierówna skóra nawet w pozycji leżącej. Czarty stopień to natomiast etap, w którym już bez uciskania widać rażące nierówności, wybrzuszenia i "guzki" na skórze.

Wszystkie nas to czeka, pani doktor?

- Większość. Prawie każda kobieta ma troszkę cellulitu, ale to, czy będzie on widoczny, czy nie, zależy od naszych genów. W niektórych rodzinach kobiety go po prostu nie mają. W innych - borykają się z tym problemem już w dość młodym wieku. Wbrew pozorom nie do końca ma na to wpływ nasza tusza. Szczupłe dziewczyny mogą mieć czasem większy cellulit niż te z nadwagą. Ale taka już nasza kobieca natura - cellulit występuje u kobiet oraz wykastrowanych mężczyzn - wiąże się on z działaniem damskich hormonów w organizmie.

Gorzkie pocieszenie. Cellulit jest więc jak miesiączka - uprzykrza nam życie, ale jest oznaką naszej kobiecości.  Co jednak możemy zrobić, żeby go zredukować?

- Cellulit to przede wszystkim nierównomiernie ułożony tłuszcz pod warstwą skóry właściwiej. Aby go zmniejszyć, trzeba zadbać o spalanie tkanki tłuszczowej, a w przypadku nadwagi - schudnąć. Niskokaloryczna dieta, picie dużej ilości wody, unikanie tłuszczów zwierzęcych i węglowodanów o wysokim indeksie glikemicznym to podstawowe kroki.

Ale jakże ciężko tak żyć na wiecznej diecie...

- Owszem. A poza tym, aby pozbyć się cellulitu trzeba dołożyć ruch.

Istnieją jakieś specjalne ćwiczenia na cellulit?

- Skuteczne będą wszystkie spalające tkanką tłuszczową w okolicach, w których zaobserwowałyśmy problem:  ćwiczenia na uda i pośladki, fitness, bieganie, rower, zumba - to wszystko sprawdzi się doskonale.

Podobno masaże są skuteczną metodą pozbycia się cellulitu. Może wystarczyłoby więc wcierać, wgniatać i masować intensywnie nasze nierówności zwykłymi kremami nawilżającymi? Czy naprawdę kremy antycellulitowe mają jakieś wyjątkowe składniki?

- Właściwości antycellulitowe mają tylko bardzo intensywne masaże. Nie wiem czy była pani kiedyś na masażu limfatycznym, albo na zabiegu endermologii. Zabiegi bywają tak intensywne, że czasami trzeba zacisnąć zęby z bólu. Domowe wcieranie i masowanie na nic się więc zda, jeśli krem nie będzie zawierał składników, które mają właściwości antycellulitowe.

Dochodzimy zatem do sedna. Co takiego jest w kremach czy mleczkach, że niszczą cellulit?

- Składniki aktywne zawarte w kremie antycellulitowym, np. w Żelu Antycellulitowym NIVEA Q10 Plus, można najprościej podzielić na trzy grupy: składniki usprawniające krążenie, składniki ułatwiające lipolizę czyli - najprościej mówiąc - rozbijające tkankę tłuszczową, oraz składniki ujędrniające skórę.

Rozbijanie tłuszczu i ujędrnianie jest oczywiste. Ale co ma krążenie krwi od cellulitu?

- Bardzo dużo. Słaby przepływ krwi lub limfy w naczyniach powoduje, że płyny te "szukają" sobie innej drogi ujścia. W naczynkach tworzą się więc mikrowysięki, które powodują zwłóknienia w przestrzeniach międzykomórkowych. A te z kolei stanowią blokady dla równego rozkładania się tłuszczu pod skórą. I cellulit gotowy.

To dlatego aby zapobiegać cellulitowi nie powinnyśmy nosić zbyt obcisłych spodni ani butów na wysokim obcasie?

- Tak, wszystko co utrudnia krążenie, jest naszym wrogiem.

To co jest w takim razie naszym przyjacielem?

- Wyciąg z kasztanowca, arniki, miłorzębu japońskiego albo lotosu - te składniki usprawniają krążenie i wzmacniają ściany naczyń. Są składnikiem dobrych kremów antycellulitowych.

To pierwsza grupa składników. A pozostałe?

- Składnikami ułatwiającej lipolizę są np. metyloksantyny -  wśród nich najbardziej popularna kofeina. Kremy antycellulitowe zawierać więc będą wyciągi z kawy albo z różnych gatunków herbat, ze względu na zawartą w nich teinę. W antycellulitowych kosmetykach NIVEA Q10 Plus spalaczem tłuszczu jest wyciąg z lotosu, który wg badań Centrum Nauki i Rozwoju Beiersdorf najsilniej spośród 150 testowanych składników mobilizuje tkankę tłuszczową (nawet silniej niż kofeina!). Natomiast drugi składnik tego kosmetyku L-karnityna umożliwia transport uwolnionych wolnych kwasów tłuszczowych do mięśni, gdzie ulegają spaleniu z wytworzeniem energii. L-karnityna to tzw. pseudowitamina - część jej wytwarzamy w organizmie, a część czerpiemy z diety. Dużo jest jej np. w chudym, czerwonym mięsie.

Albo bierzemy ją z kremu.

- Tak, w kremie znajduje się L-karnityna wytwarzana chemicznie. Jej maleńkie cząsteczki z łatwością wchłaniają się przez skórę.

Czy raz spalone komórki tłuszczowe nie wrócą?

- Kiedyś sądzono, że nie. Dziś jednak naukowcy uważają, że komórki tłuszczowe potrafią się odnawiać z komórek macierzystych. Dlatego właśnie takim hitem jest wyciąg z lotosu - składnik  antycellulitowych kremów i balsamów NIVEA ma tę cudowną właściwość, że nie tylko mobilizuje tłuszcz z komórek, ale także blokuje wytwarzanie się nowych komórek tłuszczowych.

Gdy usprawniłyśmy już krążenie i pozbyłyśmy się tłuszczu, zostaje nam jednak ujędrnianie.

- Skóra traci elastyczność, gdy naruszona jest jej struktura - można ją porównać do rusztowania. Zbudowana jest głównie z włókien kolagenowych, a one do swojej odbudowy potrzebują dużej ilości energii, którą zapewnia m.in. koenzym Q10 - najskuteczniejszy składnik aktywny, który może spowodować, że "rusztowanie" kolagenowe będzie zwarte, a skóra jędrna. Warto więc zawsze kupować takie kosmetyki, które go zawierają.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas