Reklama

Adam Słodowy: Nasz polski MacGyver

Umiał stworzyć coś z niczego: zamek szyfrowy czy pralkę dla lalek. Gwiazdą „Zrób to sam” został, bo wkurzały go nudne programy o majsterkowaniu.

Od najmłodszych lat Adam Słodowy (93) miał ambicje na miarę Leonarda da Vinci. Stwierdził, że jest w stanie skonstruować perpetum mobile. Wakacyjne przedsięwzięcie ośmioletniego Adasia spaliło na panewce, ale jego tata spostrzegł, że chłopiec ma smykałkę do majsterkowania. Chciał, by syn został ślusarzem.

Przyszły gwiazdor, którego młodość przypadła na lata wojny, miał jednak inny plan: w 1944 roku zaciągnął się do Wojska Polskiego. Końca wojny doczekał w Szczecinie w stopniu oficera artylerii. Wiedza praktyczna przydała mu się, gdy został wykładowcą w Wyższej Szkole Artylerii Przeciwlotniczej. Zbudował tam symulator lotu pocisku.

Reklama

Telewizor za samochód

Szybko odkrył, że woli konstruować wynalazki przydatne na co dzień. W 1958 roku chałupniczą metodą zbudował auto. Wykorzystał materiały znalezione na złomowisku i silnik z odzysku. Pojazd rozwijał zawrotną prędkość 40 kilometrów na godzinę i przyszła go podziwiać cała Warszawa. Słodowy napisał książkę o budowie samochodów, a honorarium zainwestował w inny cud ówczesnej techniki - telewizor.

Gdy państwo Słodowi siadali przed magicznym okienkiem, pan domu dostawał furii. Zwłaszcza, gdy widział, jak jakiś dyletant zanudza telewidzów w programie dla majsterkowiczów amatorów. W końcu Adam nie wytrzymał i poszedł do telewizji ponarzekać na poziom audycji. Usłyszał: "To niech pan wymyśli coś lepszego". Wtedy powstało "Zrób to sam".

Pierwszą rzeczą, którą zbudował przed kamerą, był karmnik. Odzew był ogromny, do telewizji przyszły tysiące listów z wyrazami szacunku dla Słodowego, rozpoczynające się tak: "Kochany »Zrób to sam« albo »Wysoki znawco«". Program przetrwał do 1983 roku.

Magiczny wskaźnik

"Nie ma ludzi zdolnych i niezdolnych, są tylko cierpliwi i niecierpliwi", mówił Adam Słodowy i tak właśnie wyglądała produkcja kolejnych gadżetów, zabawek czy nieosiągalnych w sklepach przedmiotów codziennego użytku, które pokazywał w swoim programie. Starał się, by robić je z materiałów dostępnych w każdym sklepie. Uczył, jak zbudować świecący kwiatek na dzień kobiet, czujnik wysokości wody w wannie, domową drukarenkę (na której co sprytniejsi widzowie próbowali produkować banknoty) czy lalkę ze starego kapelusza.

Po programie każdy chętny telewidz (!) dostawał od niego schemat wybranego urządzenia bądź zabawki. Mimo to, sceptycy nie wierzyli, że Słodowy wykonuje je własnoręcznie. Powód? Pod koniec programu zazwyczaj wyciągał spod stołu gotowy już gadżet i pokazywał telewidzom. Choć tworzył skomplikowane konstrukcje, widzom najbardziej zapadł w pamięć niepozorny wskaźnik, którym pokazywał na wizji znaczące detale konstrukcji. Była to brzozowa pałeczka z jednej strony zakończona aluminiowym grotem pomalowanym na biało, a z drugiej na czarno, by niezależnie od koloru tła, dana część zawsze była dobrze widoczna. Słodowy zbudował i używał wskaźnika, bo nie podobały mu się jego... palce. Uważał je za zbyt niezgrabne. Jego zdaniem, źle wyglądały w zbliżeniach.

Na etacie i poza nim

Program "Zrób to sam" nie był jedynym zajęciem Adama Słodowego w gmachu na Woronicza. Pracował tam na etacie także jako konstruktor urządzeń scenotechnicznych. Na koncie ma m.in. obrotową scenę własnego pomysłu wykorzystywaną w spektaklach Teatru Telewizji i rodzaj prymitywnego promptera z korbką, dzięki któremu kolejni partyjni przywódcy bezbłędnie czytali tekst przemówienia przed kamerą, a widzowie byli pod wrażeniem ich elokwencji.

Po 24 latach "Zrób to sam" zeszło z anteny. Nowe władze telewizji uznały, że program jest anachroniczny. Słodowy, mając więcej wolnego czasu, skupił się na pisaniu książek - całkowity nakład jego twórczości to 2,5 miliona egzemplarzy.

Cieszył się, że mógł pomagać żonie w domu. Robił meble do ich warszawskiego M3, wcielając w życie własne racjonalizatorskie pomysły: blat kuchenny zamieniający się w deskę do prasowania, podnoszące się drzwi szafek (dzięki czemu unika się ryzyka uderzenia). Wszystkie narzędzia w domu miał idealnie uporządkowane. Słodowy sporządził też schemat ich rozmieszczenia, by korzystający z nich domownicy na pewno nie zapomnieli odłożyć na miejsce. Dziś legendarny majsterkowicz nie udziela się publicznie, ale wciąż jest inspiracją dla kreatywnych konstruktorów.

Katarzyna Jaraczewska

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy