Reklama

Gustaw Lutkiewicz: Odszedł dobry człowiek

Mówiono o nim: „mistrz drugiego planu”. Gustaw Lutkiewicz rzadko grał główne role, ale postacie, które stworzył, zapamiętamy na zawsze.

"Gustaw był takim ciepłym człowiekiem. Z gorącym sercem, wielkim talentem, bardzo przyjazny, jak wszyscy ludzie ze Wschodu. Wszyscy w zespole go bardzo lubili", powiedział Kazimierz Kaczor, który z Gustawem Lutkiewiczem przez lata grał w "Złotopolskich". Rola Karabasza była jego ostatnią. Nie mógł pracować, gdyż tracił wzrok.

"Przeszedłem dwie operacje, bardzo słabo widzę. Życie skurczyło się do bytowania", powiedział wtedy. Przez ponad 60 lat pracy zawodowej zagrał w blisko 200 produkcjach telewizyjnych i filmowych, głównie były to role drugo- i trzecioplanowe. Zapamiętamy go dzięki: "Zmiennikom", "W labiryncie", czy "Alternatywy 4".

Reklama

Ale Gustaw Lutkiewicz był przede wszystkim człowiekiem teatru. Stworzył tytułowe kreacje w "Weselu Figara" i "Don Juanie", grał w sztukach Gogola, Szekspira, Czechowa i Wyspiańskiego. Miał charakterystyczny, miękki głos, dlatego często występował w słuchowiskach radiowych. W 1994 roku za rolę Polikarpa Lepieszki w radiowej powieści "W Jezioranach" dostał Złoty Mikrofon. Za dokonania artystyczne odznaczono go Złotym Krzyżem Zasługi.

Aktor z krwi i kości

Początkowo nic nie zapowiadało, że z chłopca, który nie garnął się do nauki, wyrośnie aktor. Gustaw Lutkiewicz urodził się w 1924 roku na Litwie, w Kownie, ale dzieciństwo spędził w Wiłkomierzu, gdzie jego ojciec pracował jako sekretarz polskiego gimnazjum. Tata grał w teatrach amatorskich i często zabierał na spektakle małego Gucia. W końcu i on zaczął występować w szkolnych przedstawieniach. Dopiero wtedy czuł, że żyje.

"Lubiłem literaturę, recytować, stać na scenie. Matematyka i pokrewne to był horror. Nawet musiałem powtarzać drugi rok gimnazjum", wyznał. Kłopoty w szkole doprowadziły do tego, że w końcu go z niej wyrzucono. Musiał więc pójść do pracy, zatrudnił się jako kierowca. Szybko jednak zrozumiał, że chce ukończyć edukację.

Zdał maturę i nawet dostał się na prawo. Wciąż jednak ciągnęło go na scenę. W wolnych chwilach statystował w teatrze i pewnego dnia jeden z reżyserów poradził, żeby spróbował sił w szkole teatralnej. Zdał więc egzamin i już na studiach grywał w pierwszych sztukach. Na dobre karierę aktorską rozpoczął w 1949 roku, zaraz po ukończeniu PWST w Warszawie.

Najważniejsza kobieta

Tam Lutkiewicz poznał swą wielką miłość, Wiesławę Mazurkiewicz. "Gdy ujrzałem efektowną, zgrabną blondynkę, natychmiast straciłem głowę", powiedział w wywiadzie dla "Życia na gorąco". Ale podkreślił, że przede wszystkim urzekł go jej silny charakter. "Miała ciężkie życie, podczas wojny uciekła przed Niemcami. Długo się ukrywała, ciężko pracowała u pewnej rodziny. Myślę, że to ją ukształtowało na resztę życia", dodał.

A zdobyć serce Wiesi wcale nie było łatwo, gdyż podobne zamiary miał inny wschodzący gwiazdor, Tadeusz Pluciński. Młoda aktorka miała ogromne powodzenie. Lutkiewicz użył więc podstępu: "Wytworzyłem wokół siebie artystyczną aurę. Żona twierdzi, że zakochała się w mojej grze na gitarze, pięknym śpiewie. Nabrała się na stworzony przeze mnie, jak to się dziś mówi, image", opowiadał Lutkiewicz.

Ślub wzięli w 1950 roku. Wkrótce na świat przyszła ich córka, Katarzyna.

Dużo pracy, pełnia miłości

Małżeństwo Gustawa i Wiesławy przetrwało ponad 66 lat, aż do śmierci aktora. To, że łączyło ich niezwykle silne uczucie, okazało się kilka lat po ślubie. Los wystawił ich na próbę. Mieszkali wtedy i pracowali w Łodzi, ale pewnego dnia Wiesława dostała angaż w teatrze w Krakowie, a potem Gustaw w Warszawie. Ponieważ byli w nieciekawej sytuacji finansowej, nie mogli sobie pozwolić na odrzucanie takich ofert. I przez pewien czas żyli w rozjazdach, długo funkcjonując osobno.

W końcu jednak Wiesia przyjechała do stolicy. "Tułaliśmy się po hotelach robotniczych, aż żona zapisała nas do spółdzielni na Saskiej Kępie. Wychodziła mieszkanie. Do dziś w nim mieszkamy", mówił aktor kilka lat temu. Przez całe życie tworzyli wspaniałą, kochającą się parę. Wiesława była przy mężu do samego końca. "Opieka żony to dar niebios", mówił aktor.

Gustaw Lutkiewicz umarł 24 lutego w wieku 92 lat.

Marta Uler

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy