Reklama

Siła terapii: Prawdy i mity

Te gwiazdy nie wstydzą się przyznać, że pomocy szukali u specjalisty. SHOW sprawdza, jak wygląda psychoterapia, ile kosztuje i czy faktycznie pomaga wyjść z życiowych dołków.

W Polsce wciąż pokutuje stereotyp, że z pomocy psychologa korzystają osoby niezaradne, niepozbierane życiowo lub te z zaburzeniami psychicznymi. Że na terapię mogą pozwolić sobie tylko milionerzy, a praca terapeuty polega na siedzeniu w fotelu i kasowaniu gigantycznego honorarium. Tymczasem, jak pokazuje przykład gwiazd, wizyta u profesjonalisty może odmienić życie i pomóc uporać się nawet z najtrudniejszymi życiowymi problemami.

Joanna Koroniewska (39) i Maciej Dowbor (39) korzystali z niej, gdy w ich związku nie działo się najlepiej. Grażyna Błęcka-Kolska (56) chodziła do terapeuty po tragicznej śmierci córki. Agata Młynarska (52) dzięki psychoterapeucie na nowo w siebie uwierzyła i raz na zawsze uporała się z traumą z dzieciństwa. Z kolei Borys Szyc (39) i Justyna Jeger-Nagłowska (37) z pomocą specjalisty próbują sobie poradzić z chorobą alkoholową aktora. O sile terapii rozmawiamy z gwiazdami i specjalistami.

Reklama

Para na zakręcie

Na pozór idealny związek Joanny Koroniewskiej i Macieja Dowbora nie raz mierzył się z kryzysem. W 2012 roku para była bliska rozstania. Plotkowano, że w życiu Macieja pojawiła się inna kobieta. Dziennikarz wyprowadził się nawet z domu, w którym żył z Joanną i 3-letnią wówczas Janinką. I gdy media odtrąbiły ich rozstanie, Joanna i Maciej zwrócili się o pomoc do specjalisty. Dziś są po ślubie i właśnie po raz drugi zostali rodzicami.

Ewa Żeromska, psychoterapeutka i doradca rodzinny, tłumaczy nam: "Do terapii dla par trzeba dojrzeć. Muszą jej chcieć obie strony, co w Polsce nie jest łatwe. Zmuszenie polskiego mężczyzny, żeby poszedł do psychologa, usiadł w fotelu i zaczął roztrząsać sprawy domowe, to wyczyn. Panowie się wstydzą, częściej przychodzi tylko kobieta, która mówi o sobie i swoim małżeństwie. Nie można przyprowadzać partnera na siłę, bo albo będzie milczał, albo będzie mówił bzdury, albo będzie robił sobie żarty.

We wspólnej sesji terapeuta staje się katalizatorem, przez którego przepływają wzajemne żale i pretensje. Często zdarza się, że para dopiero w obecności osoby trzeciej zaczyna ze sobą prawdziwie i szczerze rozmawiać. Zaczynają się otwierać i mówić. Bo problemem wielu związków jest to, że partnerzy ze sobą nie rozmawiają. Nie potrafią się wzajemnie słuchać. A podczas sesji mamy terapeutę, który dyryguje rozmową i w pewnym momencie mówi do którejś ze stron: ››Przestań mówić, teraz słuchasz‹‹.

Problemów jest tyle, ile par. Nie zawsze chodzi o pojawienie się kochanki. Czasem problemem jest obecność innych osób - siostry, matki, przyjaciółki. Kluczem w terapii dla par jest chęć. Trzeba chcieć przyjść do obcej osoby i powiedzieć o swoich intymnych sprawach. Ludzie nie chcą i nie lubią prosić o pomoc.

Oczywiście nie każda terapia się udaje. Jeśli ludzie przestali się kochać, to nie ma to sensu", słyszymy. "W takim przypadku terapia odpowie na pytanie, czy my chcemy i potrafimy ze sobą być. Nie jest tak, że ludzie przychodzą się pogodzić, czasem przychodzą rozprawić się z tym, co złego wydarzyło się w ich związku i podjąć decyzję o tym, co dalej", dodaje psycholog Małgorzata Ohme.

Rodzinna tragedia

Spotkała znaną aktorkę Grażynę Błęcką-Kolską. W 2014 roku samochód, który prowadziła, wpadł w poślizg. Pojazd uderzył w znak drogowy, zabijając pasażerkę - 23-letnią córkę aktorki, Zuzannę. Kilka miesięcy po tych dramatycznych wydarzeniach Błęcka-Kolska wyznała, że regularnie odwiedza terapeutę. Gdyby nie jego pomoc, nie potrafiłaby po tej tragedii normalnie funkcjonować.

"Ta kobieta borykała się nie tylko z faktem utraty dziecka, ale również z poczuciem winy, czyli jak gdyby podwójnie cierpiała. Utrata dziecka to jedno z najtrudniejszych życiowych doświadczeń. Trzeba dać człowiekowi czas, żeby cierpiał, bo musi cierpieć. Smutek jest tu nieunikniony, natomiast on nigdy nie jest taki sam. Inaczej się cierpi miesiąc po tragedii, a inaczej 5 lat po tragedii, choć uważam, że ono tak naprawdę nigdy nie minie. Nie można zapomnieć o takiej stracie. Żaden terapeuta nie jest cudotwórcą i nie wymaże gumką myszką tragicznych wydarzeń. Pomoże natomiast dalej żyć ze świadomością, że wydarzyło się coś bardzo smutnego. Pomoże w jakimś sensie uporać się z bólem, żeby można było dalej funkcjonować", mówi nam Żeromska.

A Ohme dodaje: "Podstawowym celem terapii jest w takiej sytuacji danie poczucia, że człowiek, który stracił dziecko, nie jest sam. Ludzie wokół nie wiedzą, jak zareagować - uciekają albo mówią truizmy typu: »Życie toczy się dalej«. Tymczasem osoba, która straciła dziecko, potrzebuje empatycznego milczenia, ale pełnego obecności. Potrzebuje usłyszeć: »Jestem z tobą w twojej rozpaczy«.

Cały trud polega na tym, żeby się nauczyć żyć z poczuciem straty, z traumatycznymi doświadczeniami, przyjąć je, ale nie obwiniać się, nie karać. Danie poczucia, że ktoś z tobą jest i cię wspiera, to najwięcej, co my, terapeuci, możemy dać". "Taka terapia jest bolesna. Jedni dobrze się czują, wspiera ich to, że obok jest ktoś, kto ma podobne przeżycia za sobą, a inni nie wyobrażają sobie opowiadania o swoim bólu i lękach dużej grupie ludzi, to dla nich zbyt trudne", podsumowuje Żeromska.

Trauma z dzieciństwa

W rozmowie z SHOW Agata Młynarska wyznała: "Choć moi rodzice dali mi bardzo dużo miłości, to jako córka wymagającego i stawiającego wysoko poprzeczkę ojca, cały czas miałam poczucie, że chciałabym usłyszeć od niego, że mnie kocha, że jestem najpiękniejsza - jak mała dziewczynka. To było coś, na co czekałam pół życia. I uporałam się z tym dopiero dzięki terapii". Dziennikarka zdradziła, że aż siedem lat spotykała się ze specjalistą. "Pracowałam na terapii po to, żeby sobie uświadomić własne ograniczenia, ale i uwierzyć, docenić i polubić siebie", tłumaczy nam.

Dziennikarka przyznaje, że latami borykała się też ze stanami depresyjnymi. "Zdarzyło się już w życiu, że leżałam zwinięta w kulkę na tapczanie i płakałam", mówiła w jednym z wywiadów. W podobnym stanie była Danuta Stenka, która zdradziła w swojej biograficznej książce, że nękana przez depresję, płakała nocami z bezsilności. A Kasia Klich i Paweł Królikowski, nie mogąc sobie poradzić z depresją, mieli nawet myśli samobójcze.

Młynarska mawia, że terapia była doświadczeniem, które odmieniło jej życie. Także Anna Dereszowska dzięki pomocy terapeuty po latach odblokowała wspomnienia z dzieciństwa. Te, jak twierdzi psycholog Ewa Żeromska, mają na nas ogromny wpływ: "Często jest tak, że pewne informacje zakodowane głęboko w dzieciństwie, pozostają na całe życie. Czasem nie wiemy, skąd się wzięły jakieś nasze kompleksy. A one się wzięły np. stąd, że nas skrytykowano albo niedostatecznie dowartościowano, gdy mieliśmy lat 4, 5 czy 6. Jeśli 6-letnia dziewczynka usłyszała, że jest brzydka i gruba, to może jej zostać kompleks na całe życie. Nie musi, ale może. Terapia w takim wypadku polega na tym, że racjonalizujemy emocje.

Jeśli ktoś do mnie przychodzi z kompleksami zakodowanymi w dzieciństwie, to znaczy, że on mentalnie cały czas tkwi w tamtej rzeczywistości i nie zauważa zmian, które się w nim poczyniły przez te lata. Miałam kiedyś pacjentkę - małą, drobną dziewczynę, o rozmiarze 36, która cały czas utrzymywała, że jest gruba, niezgrabna i pokraczna. Była pracownikiem naukowym, miała umysł ścisły. Zapytałam ją, czy jej zdaniem rozmiar 36 nosi osoba gruba czy chuda. Odpowiedziała, że szczupła, a jednak siebie uważała za grubasa. Tkwiła mentalnie w dzieciństwie i kompleksach z tego okresu. Terapia pomogła jej inaczej spojrzeć na siebie", słyszymy.

W przypadku Młynarskiej było podobnie. "Wszystkim polecam terapię. Dzięki niej zaczynasz rozumieć, co jest dla ciebie dobre. Stajesz się dla siebie ważną osobą, o którą zaczynasz dbać. O zdrowie, urodę, szczęście. Człowiek staje się o wiele mądrzejszy, lepszy, bardziej wartościowy po takim przepracowaniu. Uspokaja się, a przede wszystkim dociera do niego, że może odnosić prawdziwe sukcesy, które wynikają z jego możliwości. I dotyczy to zarówno sfery prywatnej, jak i zawodowej", mówi dziś.

W szponach alkoholu

O tym, jak wielki wpływ na związek może mieć choroba alkoholowa, boleśnie przekonali się Borys Szyc i Justyna Jeger-Nagłowska. Po wielu życiowych perturbacjach, ciągłych rozstaniach i powrotach, spowodowanych uzależnieniem Borysa, para postanowiła poszukać pomocy u specjalisty. "Poszliśmy na terapię, bo bardzo zależało nam na związku. Nie znam wielu par, które przeszły tak dużo w tak krótkim czasie, tak diametralnie zmieniając swoje życie i sprawdzając się w ekstremalnych sytuacjach. A my przetrwaliśmy!", wyznał ostatnio aktor w wywiadzie dla magazynu PANI.

A jego ukochana dodała: "Pojawił się taki moment, że nie miałam już siły. W końcu każde z nas rozpoczęło swoją drogę do wyzdrowienia: on na terapii dla uzależnionych, a ja dla współuzależnionych. Trudny to był czas. Mnóstwo znajomych nam ››odpadło‹ po drodze, bo nie mogli zrozumieć, że jak to, Szyc nie ››używa‹‹? Kiedy on zaczął wychodzić z nałogu, między nami układało się coraz lepiej. Poczułam spokój".

Małgorzata Ohme tłumaczy, dlaczego tak ważne jest, aby w leczeniu alkoholika uczestniczyli także jego bliscy: "Problem alkoholu dotyczy nie tylko osoby uzależnionej, ale i całej rodziny. Ta choroba jest dominująca w życiu uzależnionego i jego otoczenia. Alkoholizm tak bardzo determinuje życie wszystkich, że współchoruje cała rodzina. Właśnie dlatego oni wszyscy potrzebują terapii. Istnieje syndrom współuzależnienia. Frustracje i złość z powodu choroby czuje cała rodzina. Czasem partner wchodzi w rolę pielęgniarza, a dziecko podejmuje rolę dorosłego, bo rodzic jest zbyt słaby. I choć cała uwaga skupiona jest na chorującym, to wsparcia potrzebują wszyscy, którzy z nim żyją".

Żeromska dodaje: "Poza tym leczenie z alkoholizmu czy hazardu sprawdza się w grupie. Ona daje siłę. Niektórych śmieszą mitingi alkoholików. Ale wielu pomagają i ostatecznie dzięki spotkaniom w grupie wychodzą z uzależnienia. Oczywiście są też tacy, jak zmarła niedawno Agnieszka Kotulanka, która nie dawała sobie pomóc. Ludzie próbowali, ale ona tę pomoc odrzucała i twierdziła, że sama da sobie radę. Stało się inaczej".

Suche fakty o terapii

Wizyta w gabinecie psychoterapeuty kosztuje od 80 do nawet 250 złotych (im bardziej doświadczony psychoterapeuta, tym cena za wizytę jest wyższa). Warto wcześniej sprawdzić, czy specjalista ma tylko wykształcenie wyższe, czy też poddał się paroletniemu szkoleniu oraz czy przeszedł własną psychoterapię.

Długość samej terapii to sprawa bardzo indywidualna - zależy od stanu danej osoby i rodzaju terapii. Może trwać od 3 miesięcy do 4-5 lat. Bywa, że już podczas pierwszej konsultacji terapeuta umawia się na konkretną liczbę spotkań. Częściej jednak terapia trwa tak długo, aż obie strony uznają, że czas ją zakończyć.

Justyna Kasprzak

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy