Tak, jestem z kosmosu!

Nie czuła się ładna. Dietami wpędziła się w bulimię. Ale nikt nie miał wątpliwości, że jest niezwykłym dzieckiem.

Ewa Minge od dziecka była artystyczną duszą / fot. Paweł Przybyszewski
Ewa Minge od dziecka była artystyczną duszą / fot. Paweł PrzybyszewskiMWMedia
fot. Jarosław Antoniak
MWMedia

W jej życiu nie brakowało ciężkich chwil. Nie czuła się ładnym dzieckiem, a potem atrakcyjną nastolatką. Koledzy krzyczeli za nią "rudzielec", "piegus", w dodatku do czwartego roku życia miała zeza. Jako nastolatka była pulchna. Zaczęła się więc odchudzać. "Głodziłam się całe dnie, a potem wieczorem jadłam bez opamiętania". Po latach przyznaje szczerze, że chorowała na bulimię.

"To jest bardzo poważna choroba, ale dwadzieścia lat temu niewiele się o niej mówiło. Czułam się źle, miałam worki pod oczami, a w nocy męczyły mnie straszliwe bóle brzucha. Na szczęście jestem silną osobą. Poszłam do rodziców i przyznałam się, że mam problem".

fot. Paweł Przybyszewski
MWMedia

W domu małej Ewy nie przelewało się. "Na chleb wystarczało, ale z szynką pod koniec miesiąca bywało różnie" - opowiada. Jej rodzice, mimo że pochodzili z zamożnych domów, byli zbyt dumni, by korzystać z pomocy rodziny. Nie dbali zresztą szczególnie o dobra materialne. Zmysł do biznesu projektantka odziedziczyła po swoich babciach. Jedna pomagała mężowi w fabryce produkującej toczki do jazdy konnej, druga miała delikatesy.

fot. A. Szilagyi
MWMedia

Zachęcona, zamówiła u krawcowej większą ilość takich bluzek i... sprzedała je koleżankom. Ojciec był przerażony, gdy przyszła do niego i poprosiła: "Pomóż mi zarejestrować firmę". Przecież Ewa jeszcze studiowała, miała zaledwie dwadzieścia lat! Położyła więc przed ojcem plik banknotów: "Tato, to są moje pieniądze. Nieopodatkowane! Dwukrotna twoja pensja. Zamkną mnie w więzieniu, jeśli mi nie pomożesz... " - mówiła pół żartem. Pomógł.

Ewa Minge z e swoimi modelkami / fot. A. Szilagyi
MWMedia
MWMedia

Dziś projektantka twierdzi, że swoją siłę zawdzięcza właśnie rodzinie. "Moją najlepszą przyjaciółką jest kuzynka Dorota, znamy się całe życie. Samotnie można wygrać jedną bitwę, a w grupie olimpiadę" - mówi z przekonaniem.

Z podobnego powodu wybrała życie na prowincji - jej zdaniem z dala od dużych metropolii ludzie są bardziej przyjaźni i prostolinijni.

Po latach sukcesów, w Polsce i za granicą, Ewa Minge z przekonaniem mówi: "Nie muszę być we wszystkim najlepsza". Ale w szkole podstawowej cierpiała na syndrom prymuski. Musiała być pierwsza i w matematyce, i w biegu na setkę, i w rysunkach. Mama uczyła ją jednak zdrowej rywalizacji. Powtarzała: "Nie ścigaj się z koleżankami, ale sama ze sobą. Jak będziesz się rozglądała na boki w biegu o życie, to tylko niepotrzebnie stracisz energię".

MWMedia

Projektantka wierzy, że tworzyć piękne rzeczy mogą wyłącznie ludzie szczęśliwi. A nienawiść zatrzymuje człowieka w działaniu. Dziś te same zasady wpaja swoim dwóm synom. I powtarza, by szanowali ludzi niezależnie od stanowiska i grubości portfela. Nie zazdrościli, ale jako silni faceci szli do przodu po swoje. Sama ich wychowuje.

Jak kiedyś jej babcia Irka, lubi też pomagać wszystkim wokoło. "Jestem kosmitką" - puentuje ze śmiechem - "bo tak ukształtowała mnie rodzina".

Iwona Zgliczyńska

Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Więcej o Ewie Minge przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 13 września.

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas