Były kochanek dał mi pracę
Rok temu straciłam pracę. To był cios, z pensji męża nie bylibyśmy w stanie się utrzymać. Na szczęście, wyciągnął do mnie rękę Adam, mój dawny znajomy. Prawdę mówiąc, łączyła nas kiedyś przez kilka miesięcy bliższa zażyłość, byliśmy kochankami.
Ale to stare dzieje, każde z nas poszło w swoją stronę, założyliśmy rodziny. Adamowi powiodło się też finansowo - prowadzi duży sklep spożywczy w naszym mieście. Tuż po tym, jak straciłam pracę, spotkałam Adama na ulicy. Opowiedziałam mu o moich kłopotach. A on od razu zaproponował, że jeśli tylko chcę, mogę od zaraz zacząć pracę w jego sklepie. Pewnie, że chciałam! Byłam mu taka wdzięczna, że omal nie rzuciłam mu się na szyję. Przecież Adam wybawił mnie z kłopotów, dał mi całkiem niezłą pensję. Ale to tylko jedna strona medalu.
Ta praca oznacza dla mnie, niestety, potworny stres. Adamowi najwyraźniej bowiem przypomniały się dawne czasy i to, co nas łączyło. Zagaduje do mnie, uśmiecha się, obejmuje mnie - niby dla żartów i niechcący. A ja wiem i czuję, że to nie są żarty. On zabiega o moje względy! A ja przecież wcale nie chcę, by z racji tego, co kiedyś było między nami, on traktował mnie wyjątkowo! Teraz jestem przecież tylko jedną z jego pracownic, przeszłość to przeszłość, nie ma do niej powrotu. Ja przynajmniej sobie tego nie wyobrażam. Kocham mojego męża, jestem z nim szczęśliwa.
Niestety, Adam widać chce powrotu do przeszłości. Jestem tego wręcz pewna, odkąd ostatnio zaproponował mi, byśmy wybrali się na obiad, a może nawet na kolację. To dla mnie bardzo trudne. Powiedziałam Adamowi, że jestem mężatką i proszę go, by o tym pamiętał. A on tylko się uśmiechnął i rzekł, że wspólna kolacja z szefem to nie grzech, a nawet obowiązek. Sama już nie wiem, co o tym sądzić. Zależy mi na pracy, i to bardzo. Cały czas szukam innej, ale bez skutku. Nie mogę sobie pozwolić, by pochopnie zrezygnować z tej, którą mam. Ale chwilami myślę, że dłużej tego nie wytrzymam. Codziennie idę do pracy ze ściskiem żołądka. Co mam zrobić?
Beata, 42 lata