- Stary, po co ci to liceum? Matura? To śmiechu warte! - usłyszałam Kubę mówiącego do mojego syna.
Szli kilka kroków przede mną, nie widzieli, że idę w stronę domu. Rozmawiali o przyszłorocznym wyborze szkoły i planach na przyszłość.
- Po co ci studia. Będziesz śmiesznym magisterkiem jęczącym, że nie ma dla niego pracy - kontynuował Kuba.
- No pewnie, frajerzy - usłyszałam mojego Kajtka.
Zatrzymałam się na chwilę oszołomiona tym co usłyszałam. Potem ruszyłam do domu. Zastałam już męża i zrelacjonowałam mu rozmowę chłopców.
- Nie przejmuj się tak - machnął ręką. - Nie wiesz co chłopaki wygadują, żeby zaimponować kumplom?
- Poczuję się pewniej, gdy z nim porozmawiamy - stwierdziłam. Jeszcze tego samego dnia po obiedzie mąż zagaił:
- I jak? Dużo chłopaków ze szkoły wybiera się do tej samego liceum co ty? Kajtek wytrzeszczył oczy na ojca.
- Ja się nie wybieram do liceum - wzruszył ramionami i odetchnął jakby zrzucił z piersi wielki ciężar.
- Jak to?! - krzyknęłam.
- Sama mówiłaś, że ci którzy kończą studia, nie mają gdzie pracować. A widziałaś ile zleceń ma pan Darek, u którego tata naprawia samochód. W warsztacie ciągle szukają pomocników i uczniów - przekonywał syn.
- Do czego zmierzasz? - spytałam zimno.
- No wiesz, mam dryg do grzebania w samochodach, motorach. Byłeś z tego dumny tato, pamiętasz!
Mąż pokiwał głową i zaraz dodał:
- Ale nauka nie powinna ci w tym przeszkodzić!
- Jak pójdę do liceum, to za trzy lata nie będę miał żadnego zawodu, tylko maturę. A ona nic nie znaczy. A u pana Darka mogę zacząć praktykować od razu. Będę miał własną kasę, nie będę się was o nią prosił... - powiedział i liczył na nasze zrozumienie.
- Ty chyba nie wiesz co mówisz! To dobry interes dla pana Darka, a nie dla jego pracowników... Ty nie będziesz zarabiał kokosów - tłumaczył mu coraz bardziej zdenerwowany mąż.
- Gadanie, widziałeś, jakimi oni brykami jeżdżą? Jakimi odpicowanymi. Też taki sobie zrobię - nie podawał się.
- Kajtek, nikt nie zabrania ci grzebać w samochodach, skoro tak to kochasz. Ale skończ techniczną uczelnię i wtedy to rób! Z głową! Wiedza ci w tym nie zaszkodzi - wspierałam męża.
— Coś ty! Już widzę jak pan Darek przyjmuje na ucznia inżynierka. Chcesz, żebym z dyplomem łaził do pośredniaka i prosił o pracę? - nie dawał za wygraną.
Cały wieczór mówiliśmy z mężem o przyszłości, o tym, że warto dążyć do czegoś więcej niż zawód i zarabianie pieniędzy. Kajtek zbijał nasze argumenty i twierdził, że nie da się w studia wmanewrować. Jest jeszcze czas na podjęcie decyzji. Ale jak przekonać syna, żeby myślał rozsądnie o swojej przyszłości? Nie wiem.
Barbara O. z Gdyni
Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 24 (w sprzedaży od czwartku 13 czerwca br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne