Córka rządzi dziećmi i je wykorzystuje
Lody! – wracałam z pracy do domu i usłyszałam, jak moja 14-letnia córka rzuca do może ośmioletniej dziewczynki...
Ta skinęła głową i pobiegła do sklepu.
- Co robisz? - spytałam córkę.
Siedziała na ławce z dwoma dziewczynami w swoim wieku, które znałam tylko z widzenia.
- Przedstawisz mi swoje koleżanki?
Dziewczyny popatrzyły na mnie jak na jakiegoś dziwoląga.
- Mata - wskazała jedną z nich moja Kinia. - A to Lina.
Żadna nie odpowiedziała na moje skinięcie. Nie spodobało mi się to. Powiedziałam jeszcze córce, żeby przyszła za pól godziny na obiad i poszłam do domu. Kiedy później wypytywałam ją o te koleżanki, nic nie chciała powiedzieć. Spytałam, dlaczego mała pobiegła po lody, ale Kinga coś tam burknęła i zamknęła się w pokoju.
- Niezła łobuzica wyrosła z tej pani córuni - w windzie zaczepiła mnie sąsiadka. - Chodzi po podwórku jak jakaś królowa, wszystkim rozkazuje. Maluchy się jej już boją. Tylko patrzeć jak kogoś pobije i wyląduje w poprawczaku.
Aż mnie zatkało. A że to wszystko mówiła sąsiadka, z którą się nie lubię, pomyślałam, że chciała mi dogadać. Jednak nie mogłam przestać o tym myśleć, więc kiedy Kinga wróciła do domu wzięłam ją na spytki.
- Podobno na podwórku jest jakaś grupa?
- Paka. No jest.
- I kto rządzi?
Zaśmiała się.
- Ja. No i starsze dziewuchy, jak im pozwolę.
- I co robicie? Cieszyłam się, że chodzicie razem do kina, z psami, ale teraz co? Przesiadujecie na ławkach i rządzicie maluchami?
- A co? Każdy musi znać swoje miejsce. Bachory są od tego, żeby nam usługiwały.
- Kinia, co ty mówisz? - osłupiałam. - Młodszymi trzeba się opiekować, a nie wykorzystywać!
- E tam, życia nie znasz.
- Kinga! Natychmiast koniec tymi pakami, gangami, czy co tam - zdenerwowałam się. - Ani mi się waż kimś wysługiwać! I koniec z tymi dziwnymi koleżankami.
Popatrzyła na mnie spode łba i wzruszyła ramionami.
Powtarzałam jej to kilka dni z rzędu, ale wciąż ją widuję na podwórku z tamtymi dziewuchami i widzę, że moje gadanie spływa po niej jak woda po kaczce. I co mam zrobić? Boję się, żeby rzeczywiście nie poszły dalej i nie wpadły w gorsze towarzystwo. Tylko jak ją odciągnąć od tego wszystkiego? Koleżanka zaproponowała, żeby wysłać Kingę na jakiś obóz. Ale mnie na to nie stać...
Urszula Brodzka z Sosnowca