Reklama

Czy seks to dobre lekarstwo na małżeńskie kłótnie?

Z Markiem, moim mężem, połączyła nas gorąca namiętność. Pamiętam, że jeszcze przed ślubem byliśmy tak siebie spragnieni, że każda rozłąka dłużyła się w nieskończoność.

Miałam też wrażenie, że im bardziej się kochamy, tym częściej się kłócimy. Bo kłóciliśmy się ciągle i prawie o wszystko. Każde z nas uparte, chciało postawić na swoim. Na szczęście, w sypialni zapominaliśmy o kłótniach, seks łagodził wszystkie nieporozumienia. W tym roku mija 21lat, odkąd się pobraliśmy. Postarzeliśmy się, nasze dzieci dorosły.

Jedyne, co w naszym związku się nie zmieniło, to kłótnie. Nawet w drobnych sprawach mamy z mężem inne zdanie, a co dopiero, gdy w grę wchodzą poważne decyzje! Tak naprawdę, nasze małżeństwo to ciągłe pole walki. Oczywiście, prędzej czy później dochodzimy do kompromisu, tyle że płacę za to ogromną cenę. Stres, nerwy, a nierzadko i łzy. Poza tym, kiedyś godziliśmy się w łóżku. Teraz, niestety, namiętność przygasła, a seks chwilami bardziej nas dzieli niż łączy.

Reklama

Ale cóż, widać tak musi być. Nie ma związków idealnych, to by było zbyt piękne. Tylko że po tylu latach jestem trochę tym wszystkim zmęczona. Pożaliłam się nawet ostatnio mojej przyjaciółce Marcie, że marzy mi się święty spokój. Bo ile się można kłócić, i to o rzeczy nieistotne. Tak jak my z Markiem kilka dni wcześniej w sklepie, przy stoisku z pieczywem - który chleb kupić. A Marta tylko na mnie spojrzała i powiedziała, nie pierwszy raz zresztą, że trudno się nie kłócić, gdy jest ze sobą dwoje ludzi, którzy kompletnie do siebie nie pasują.

To prawda, przyjaciółka od dawna mi powtarza, że ja i Marek jesteśmy tak od siebie różni, jak ogień i woda. I że jedno działa na drugie jak płachta na byka. Do tej pory tłumaczyłam Marcie, że nie ma racji, bo przeciwieństwa się przyciągają. I najważniejsze, że potrafimy dojść do porozumienia. A ona uparcie twierdziła, że, owszem, można się kłócić. Ale codziennie, o głupoty? To chyba nie jest normalne. I ona się dziwi, że my do tej pory jeszcze się nie rozstaliśmy. Przyznam, że po ostatniej rozmowie z przyjaciółką zaczęłam się nad tym poważnie zastanawiać. Może ona ma jednak rację? I rzeczywiście byłoby lepiej, gdybyśmy z Markiem się rozstali i każde z nas poszło swoją drogą?

 

Anna, 45 lat

 



Chwila dla Ciebie
Dowiedz się więcej na temat: seks | małżeństwa | porady

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy