Dba o muskuły, a nie o oceny
Maciek, dokąd to? – zapytałam 15-letniego syna. Wrócił ze szkoły, rzucił plecak w kąt i zaczął się zbierać do wyjścia.
- Oj mamo, nic nie jest zadane - burknął. - Lecę na siłownię.
- Znowu? - zdziwiłam się. - Przecież byłeś wczoraj i przedwczoraj też...
- No to co z tego? - Maciek wzruszył ramionami. - Jak się chce mieć wyniki, trzeba regularnie trenować - oznajmił, chwycił torbę i... już go nie było.
I znów z nim nie pogadałam. A było o czym! Mój syn zaczął bowiem od pewnego czasu intensywnie ćwiczyć - każdą wolną chwilę spędzał na siłowni. Nauka poszła w odstawkę, komputer, o dziwo, też.
- Cieszyć się trzeba - uważał mąż. - Chłopak chce wyglądać jak facet! To nic złego. A poza tym, jak będzie silny, nikt mu nie podskoczy.
- Ależ on ma 15 lat , powinien się uczyć, a nie ćwiczyć bicepsy. One mu nie zapewnią lepszej przyszłości - złościłam się.
Tymczasem nowa pasja Maćka zaczęła go pochłaniać coraz bardziej.
- Mamo wiesz, trener mi powiedział, że aby mieć lepszą muskulaturę, powinienem inaczej się odżywiać - powiedział mi wczoraj i wręczył jakąś kartkę. - O, zobacz, to moja dieta. Teraz będę jadł tylko to.
- Ryba, ryż, kurczak ... - zdziwiłam się. - Ale ty tego nie lubisz.
- Teraz lubię - mruknął syn i dumnie napiął bicepsy. - No dotknij, widzisz jakie twarde?
- Widzę, ale chciałabym też zobaczyć jakieś lepsze stopnie, bo na ostatniej wywiadówce musiałam świecić za ciebie oczami! Grozi ci pałka z historii - zdenerwowałam się.
- Poprawię, spoko, do końca roku daleko - Maciek nie wyglądał na przejętego.
I może nie naciskałabym dalej, ale nagle w jego leżącej na podłodze teczce zobaczyłam coś dziwnego..
- A co to jest ? - schyliłam się, wyjmując duże opakowanie. W środku były jakieś tabletki.
- A... to taka odżywka dla sportowców - Maciek zaczerwienił się. - Mięśnie buduje. Kupiłem w internecie, kolega mi polecił.
- Chyba oszalałeś! - krzyknęłam. - Przecież to jakieś świństwo szkodliwe może być. Zabraniam ci kategorycznie to brać. I masz szlaban na siłownię!
- I tak będę chodził! - wrzasnął Maciek i wściekły zamknął się w swoim pokoju.
Nie chcę konfliktu z synem. Wiem, że dojrzewa, chce dobrze wyglądać i te ćwiczenia są dla niego ważne. Ale przecież nie mogę się zgodzić, by przestał się w związku z tym uczyć i w dodatku faszerował się jakąś trucizną niewiadomego pochodzenia. Ale co robić, jak do niego dotrzeć?
Daria Mańczyk z Kłodzka