Kocham, ale nie pragnę...
Wychowywaniem dzieci zajmowałam się głównie ja, mąż pracował. Z każdym rokiem zmniejszała mi się ochota na seks.
Po urodzeniu dwójki naszych dzieci, za każdym razem długo dochodziłam do siebie. Zwłaszcza pierwszy poród był ciężki, trwał długo. Wychowywaniem dzieci zajmowałam się głównie ja, mąż pracował. Z każdym rokiem zmniejszała mi się ochota na seks. Byłam zmęczona, rozdrażniona...
Mąż zaczął mieć do mnie pretensje. Ale po kilku latach zdecydowaliśmy się na jeszcze jedno dziecko (mieliśmy dwie córki). Ustaliliśmy z mężem, że będzie uczestniczył w porodzie. Myślałam, że to nas bardziej zbliży do siebie. Urodziłam syna, mąż był wniebowzięty. Ale ja znów miałam dużo obowiązków, jakoś nie paliłam się do seksu. Mąż po tym porodzie też jakby stał się mniej aktywny...
Wcale mi to nie przeszkadzało. Kochaliśmy się z rzadka, coraz rzadziej, trwa to już trzeci rok... Niedawno zwierzyłam się z tego koleżance. Nastraszyła mnie, że chyba jestem głupia, jeśli myślę, że mój mąż będzie akceptował taki stan rzeczy. "Wcześniej czy później znajdzie sobie kogoś na boku, a tym będziesz żyła nieświadomości" - powiedziała.
Od tego czasu zaczęłam się zastanawiać. Może ma rację, powinnam go zaciągnąć do łóżka? Albo przynajmniej porozmawiać z nim o całej sytuacji?
Dorota (41 l.)