Nic w domu nie robi, tylko narzeka
Kilka dni temu zaprosiłam na pogaduszki siostrę. Zawsze umiała doradzić i pocieszyć. Bardzo tego potrzebowałam...
- Wiesz - westchnęłam, gdy tylko zasiadłyśmy przy kawie. - Mam problem z Paulą. Nagle, jakieś dwa miesiące temu, jakby diabeł w nią wstąpił.
- W Paulę? Moją ukochaną siostrzenicę? - Anka nie dowierzała. - To najmilsza 15-latka jaką znam. Dobrze się uczy i jeszcze w domu ci pomaga. Co takiego zrobiła, że na nią narzekasz? - spytała.
- No właśnie... Paula z dnia na dzień się zmieniła - zaczęłam wyjaśniać. - Z grzecznej, miłej dziewczynki przeobraziła się w leniwą, gburowatą i nadętą lalę.
- Lalę? - Anka aż zakrztusiła się kawą. - Co masz na myśli?
- No tak, kiedyś pomagała mi chętnie w domu, odkurzała, gdy ją poprosiłam, zmywała po sobie, nawet ugotowała coś czasem dla całej rodziny... A teraz? Nic tylko stoi przed lustrem godzinami, miny robi, przebiera się przed pójściem do szkoły kilka razy. Na to zawsze ma czas. A na mnie i na młodszych braci nawet nie spojrzy, nie odezwie się słowem, jakbyśmy wcale nie istnieli! Wie przecież, że ja pracuję, że w domu nie wiem, w co najpierw mam ręce włożyć, bo chłopcy są jeszcze mali, roboty mnóstwo...
- No wiesz, ona dorasta, hormony buzują... - siostra próbowała bronić Pauli.
- Ależ Aniu, też byłyśmy nastolatkami! I nie pamiętam, żebyśmy tak lekceważyły rodzinę - zaprotestowałam. - Ona przesadza, na przykład wczoraj... - zaczęłam, gdy nagle zazgrzytał klucz w drzwiach wejściowych i po chwili do kuchni weszła Paula.
- O ciocia...- mruknęła. - Cześć. Jest coś do jedzenia?
Ania uniosła brwi ze zdziwienia. Paula zawsze prawie rzucała jej się na szyję na dzień dobry.
- Jest zupa, weź sobie - powiedziałam,
- Znowu ta ogórkowa, jeść się już tego nie da - fuknęła Paula.
Ale zjadła, po czym z hałasem odsunęła krzesło, odwróciła się i po prostu wyszła. Na stole został brudny talerz.
- Taaak - Anka pokiwała głową. - Teraz chyba rozumiem...
- Wczoraj, gdy ją upomniałam, żeby chociaż wstawiła pralkę, w której większość brudów to jej ubrania, odburknęła, że nie jest naszą służącą, że dość się już w domu napomagała, a poza tym nie ma czasu - powiedziałam. - A jej pokój... Wygląda jak po bombardowaniu - wszędzie: na podłodze, na krzesłach, na łóżku kupa ciuchów - wszystko leży skotłowane. Naprawdę nie wiem, jak ona w ogóle znajduje coś czystego rano... Sądzisz, że jej tak zostanie? Że będzie odtąd leniwa, egoistyczna a na dodatek niechlujna? - spojrzałam na siostrę ze smutkiem.
Anka zamyśliła się. Tym razem nie potrafiła mi chyba doradzić. A ja bardzo się martwię. Chciałabym, żeby moja córka była taka jak kiedyś - grzeczniejsza, pomocna... Boję się, że wyrośnie na samolubną i pustą kobietę. Co robić?
Justyna Zawadzka z Ciechanowa