Nie chce być mięczakiem
Kiedy na zebraniu wychowawczyni powiedziała, że w klasie jest problem z chłopcami, nie skojarzyłam tego ze swoim synem, 11-letnim Maćkiem. Zawsze był grzeczny. Ale zaczęłam przyglądać się synowi, słuchać dokładnie tego, co mówi o szkole i... zaniepokoiłam się.
- Zauważyłeś, jaki Maciek jest zachwycony Tomkiem i Adamem? A to największe łobuzy w klasie! - zwróciłam uwagę mężowi.
- Są silni, wysportowani, czemu tu się dziwić?
- I niegrzeczni.
To pewnie o nich mówiła wychowawczyni na zebraniu. Wspominała o jakimś gangu.
- Oj, chyba przesadzasz!
Może... Chcąc rozwiać swoje wątpliwości, poszłam rano za synem. W połowie drogi do szkoły Maciuś spotkał Tomka i Adama. W zasadzie nadrobił sporo drogi, by przejść pod ich blokiem. Wziął od nich plecaki i je niósł. I jeszcze był zadowolony! Aż mnie zmroziło. Wieczorem zapytałam go o to.
- Bawimy się. Jestem ich żołnierzem. Wykonuję ich rozkazy, no wiesz, jak to w wojsku.
- Jakie to rozkazy? - zainteresowałam się.
- Takie tam, nic ważnego - Maciek nie chciał mówić.
I to zapaliło mi w głowie kolejną czerwoną lampkę. A usłyszana przypadkiem następnego dnia rozmowa koleżanek z klasy syna, potwierdziła to.
- Ten Maciek to debil. Daje sobą pomiatać i jeszcze się szczerzy! Wczoraj latał dziesięć razy do automatu po colę dla kumpli! - śmiała się Ola.
- A na dużej przerwie te mięśniaki skopali Pitera, bo nie dał im ściągać na matmie. Maciula-pierdula stał na czatach. Kiedyś oni narozrabiają, zwieją, a będzie na niego! Zobaczysz...
Dziewczynki chichocząc, odeszły, a ja pobiegłam do domu rozmówić się z synem.
- Nie podobają mi się ci chłopacy, z którymi się zadajesz! - wypaliłam prosto z mostu. - Słyszałam, że biją słabszych, to łobuzy!
- Nieprawda! Wszyscy ich szanują, bo są silni! Rozumiesz? A mięczaki się nie liczą!
- Co ty mówisz?! Boją się ich. To nie ma nic wspólnego z szacunkiem! To zastraszanie!
- A ja chcę być taki jak oni - tupnął nogą Maciek.
Straszne - mój syn jest zafascynowany cwaniakami i mięśniakami! Z tego, co kładłam mu do głowy o szacunku do innych, nic nie zostało...
Jak mu wytłumaczyć, że prawdziwa siła polega na czymś innym, a tamci go wykorzystują? A może przenieść go do innej klasy? Tylko czy w następnej tez nie spotka podobnych mięśniaków?
Co mam robić? Jak pomóc synowi?