Tydzień temu moja 16-letnia córka oznajmiła nam, że chce wybrać się ze swoimi znajomymi pod namiot na Mazury.
- Jedzie z wami ktoś dorosły?
- Żartujesz? Co to by wtedy były za wakacje! Mamo, tato, zgódźcie się. Wszyscy z mojej paczki jadą...
- A ty nie pojedziesz! Jesteś za młoda, żeby jechać bez opieki na pole namiotowe - twardo postanowił mój mąż.
- Jesteście bez serca! Nienawidzę was! - rozzłościła się córka. - A zresztą, i tak pojadę!
- zapowiedziała po chwili. - Czy chcecie, czy nie!
Nie mówiła więcej o tym, myśleliśmy więc, że temat jest zamknięty. Okazało się, że nie.
Kiedy wczoraj wróciłam z pracy, Kamili nie było w domu. Coś mnie tknęło i zajrzałam do jej pokoju. Z szafy zniknęły jej letnie ubrania i... podróżny plecak. Zadzwoniłam do córki, ale nie odbierała. Wpadłam w panikę, ale mąż mnie uspokoił.
- Na pewno nic jej nie jest -tłumaczył mi. - Niedługo oddzwoni, zobaczysz.
Niestety, nie dała znaku życia przez następnych kilka godzin. Postanowiłam więc skontaktować się z mamami jej najbliższych koleżanek. Jedna nic nie wiedziała, druga obiecała skontaktować się z córką. Oddzwoniła po godzinie.
- Cała grupa jest już na miejscu. Wszystko w porządku. Czy coś się stało? - spytała.
Powiedziałam jej.
- Hm... Ja Nikoli pozwoliłam jechać, pod warunkiem że będzie się codziennie meldować. To prawie dorosłe dziewczyny, nic im nie będzie. Tydzień szybko minie - uspokajała mnie.
Na początku popłakałam się ze szczęścia, że córce nic się złego nie przydarzyło. Potem ze złości.
- Jak ta smarkula mogła nam to zrobić? I jeszcze nie odbiera telefonu!
- Pewnie chce nas ukarać - wtrącił mąż.
- Ukarać? Za co? Za rozsądek? Wiesz co, jedźmy po nią.
Mąż pokręcił głową:
- Lepiej nie. Najważniejsze, że nic jej nie jest. Poczekajmy aż wróci, będzie za tydzień.
- Żartujesz? - żachnęłam się, ale postawił na swoim.
Kiedy Kamila oddzwoniła do mnie następnego dnia, nakrzyczałam na nią:
- Co ty sobie wyobrażasz? Wiesz, jak się o ciebie baliśmy? Przecież mogło ci się coś stać!
- Sami jesteście sobie winni - prychnęła. - Gdybyście mi pozwolili, powiedziałabym, dokąd i z kim się wybieram.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Teraz muszę pomyśleć i wytłumaczyć Kamili po powrocie, że nie może ignorować naszych zakazów, że musimy wiedzieć, gdzie jest i co się z nią dzieje. Tylko czy mnie zrozumie?
Barbara Masny z Koła