Nie wariuj na punkcie jedzenia!
- Madziu, nie zapomnij o kanapkach! - krzyknęłam z kuchni do mojej 16-letniej córki, kiedy wychodziła do szkoły.
- Znowu są z żółtym serem! Wiesz, że go nie jem, bo w nim jest niezdrowy składnik annato - odpowiedziała.
- Co ty wygadujesz?! Wszyscy jedzą i im nie szkodzi - tłumaczyłam.
- Ale ja wyczytałam, że jest szkodliwy i powoduje alergie skórne... - dała mi buziaka i już jej nie było.
Wiedziałam, że jest uparta i nie pomogą tłumaczenia, zresztą nie było na to czasu.
Od pewnego czasu mamy kłopoty z jej odżywianiem. Magda zanim coś zje, analizuje, czy jest to zdrowe czy nie. Sama sobie planuje jadłospis, zbiera książki o dietach i o zdrowym żywieniu. W doniczce hoduje zioła.
- Mamo, może upiekłabyś chleb, jest taki zdrowy i smaczny - zaproponowała mi któregoś dnia.
W ostatni weekend były jej urodziny. Do Madzi przyszła ciocia. Dała jej w prezencie dużo słodyczy. Po jej wizycie córka była załamana.
- Przecież ja tego nie mogę jeść! Dostanę pryszczy! - krzyczała.
To, że nie chce jeść słodyczy, to nawet dobrze, ale ona nie je mięsa i nabiału, bo w nich są hormony i antybiotyki, w wędlinach trujące środki konserwujące, a warzywa są zsypane nawozami...
- Kupiłam dzisiaj pyszne jabłka, weźmiesz sobie jutro do szkoły - oznajmiłam jej któregoś dnia.
- Chyba żartujesz, przecież one są nafaszerowane chemią - upomniała mnie oburzona. - Jak przywieziesz mi te z działki od cioci Steni, to będę jadła - dodała łaskawie.
W swoich postanowieniach moje dziecko jest uparte i rygorystyczne. "Zdrową dietą", którą sobie funduje, eliminuje coraz więcej witamin i ważnych substancji odżywczych.
- Litrami pijesz zieloną herbatę, a może dla odmiany mleko... - nie pozwoliła mi dokończyć.
- Nie ma mowy! Mleko jest wręcz szkodliwe - stwierdziła bez cienia wątpliwości.
- Magdusiu, musisz czasem zjeść mięso, warzywa, a nawet cukierka. To ci nie zaszkodzi! - tłumaczę. Ale do niej nic nie dociera.
Pewnego dnia miałam telefon ze szkoły. Dzwoniła wychowawczyni i powiedziała, że Magda zemdlała na lekcji. Pojechałam po nią. Zrobiła badania i okazało się, że to była anemia.
- To musiało się tak skończyć! Dziewczyno, ty musisz normalnie jeść! - krzyknął na nią mąż.
- Ale ja przecież, bardzo dbam o to, co jem - odpowiedziała zdziwiona.
No właśnie, dba, tylko, że to obraca się przeciwko niej. Moja Madzia jest niewolnikiem zdrowego jedzenia i jej organizm na tym cierpi. To ponoć ortoreksja - tak mówi moja siostra, która wyczytała o tym w Internecie. Co mam robić, by pomóc córce? Jak wytłumaczyć, że nie może się tak chorobliwie zdrowo odżywiać?
Agnieszka P. Z Wrocławia
Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz śsię nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 19 (w sprzedaży od czwartku 10 maja br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne
Zdjęcie: 123 RF/PICSEL, osoby na zdjęciu są modelami i nie mają nic wspólnego z opisywaną historią.