Nie za mała pod namiot?
- Mamo, mamo, druh Jarek dzwoni! - córka podała mi telefon.
- Dzień dobry. Czy podjęła pani decyzję w sprawie wyjazdu Julki na obóz? - usłyszałam głos pana Jarka. - Szczerze mówiąc ciągle się waham - powiedziałam. - Wkrótce dam odpowiedź, do widzenia - powiedziałam rozłączając się.
Popatrzyłam z troską na moją dziesięciolatkę.
- A może pojedziemy gdzieś razem - zaproponowałam po raz kolejny.
- Nie, ja chcę jechać z koleżankami na obóz harcerski! Dlaczego nie mogę? - widziałam, że w jej oczach błyszczą łzy. - Ja tak bardzo chcę!
Przytuliłam ją i westchnęłam. O obozie harcerskim słyszałam od kilku tygodni. Koleżanki Julki były na nim rok temu. Wróciły zachwycone. Opowiadały o podchodach, życiu pod namiotem i jedzeniu z menażek. Moja córka była tymi opowieściami oczarowana. Ja bałam się ją puścić. W poprzednie wakacje pojechała na kolonie. Do domków kempingowych, nad jezioro. Bo rok wcześniej dzieci naszych sąsiadów były w tym ośrodku i opowiadały jak było wspaniale. Dla nich może tak, dla mojej córki, nie.
- Mamo, zabierz mnie stąd, tu jest okropnie! - Julka płakała mi w słuchawkę już trzeciego dnia. - W domkach brzydko pachnie, komary mnie gryzą! I jedzenie jest niedobre...
Ośrodek nie był daleko, więc w sobotę pojechałam ją odwiedzić. Na mój widok córka wybuchnęła płaczem.
- Chcę do domu! - wołała, wtulając się we mnie.
Zanim wyjechałyśmy rozmawiałam z jej wychowawczynią.
- Z Julką nie ma kłopotów, jest grzeczna, bawi się z koleżankami. Ale wieczorem bardzo tęskni za panią - usłyszałam. - Może to po prostu dla niej za wcześnie.
Julka po powrocie mówiła, że nie było tak źle. Koleżanki były fajne, pani miła. Ale jakoś jej się nie podobało.
Powrót córki z wakacji spowodował kłopoty. Musiałam szybko załatwić dla niej opiekę. Tego, co zapłaciłam za wyjazd, nie odzyskałam.
- Nie wiem co robić - żaliłam się przez telefon mężowi, który pracuje za granicą. - A jak ona znowu będzie płakać i błagać, żebym ją zabrała? To jest daleko...
- Moim zdaniem powinna jechać. Jest o rok starsza. Warto zaryzykować. A może będzie zadowolona? I już co roku będzie chciała gdzieś jeździć sama? Na takim wyjeździe nauczy się samodzielności. To ważne.
Z jednej strony przyznaję mężowi rację, z drugiej jednak boję się, że zapał Julki szybko osłabnie i znowu wyrzucimy pieniądze w błoto... Termin opłacenia obozu zbliża się nieuchronnie. Co powinnam zrobić???
Agnieszka D. z Malborka
Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 27 (w sprzedaży od czwartku 4 lipca br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne