Reklama

Popychają go, krzyczą, a jemu to nie przeszkadza

Natychmiast przestań! - krzyknęłam na mojego starszego syna Marka, kiedy zobaczyłam, że popycha młodszego Piotrka.

Mój 13-latek tylko skulił ramiona i wyglądał, jakby chciał zniknąć.

- Co się stało? - spytałam.

Wzruszył ramionami.

Kiedy Marek był mały, wszędzie go było pełno. Wlazł na każdy stołek, spadł z każdego drzewa, zepsuł większość zabawek. Nie specjalnie, tylko z ciekawości. Piotrek był zupełnie inny. Prawie nie płakał jako niemowlę. Kiedy zaczął chodzić, był ostrożny, delikatny. Nigdy nikogo nie uderzył. Pozwalał sobie bez protestu zabierać wszystkie zabawki i tylko patrzył zdziwiony. W przedszkolu nigdy się z nikim nie bił, panie bardzo go chwaliły. To samo kiedy poszedł do szkoły. Tylko z czasem coraz częściej słyszałam, że to Piotrek był popychany, wyśmiewany, szturchany.

Reklama

- Dlaczego się nie postawisz? - denerwował się mąż. - Co z ciebie za chłopak, popatrz na Marka!

Piotrek w takich chwilach spuszczał głowę i nic nie mówił.

Kiedy ja go pytałam o to samo, cicho i spokojnie, odpowiadał:

- Nie potrafię. Nie umiem.

Mąż zażądał od starszego syna, żeby bronił młodszego.

- Tato, żadnych szans, on jest taką ofermą, że nic mu to nie pomoże - prychnął Marek. - On się sam prosi. Nie ma zdania na żaden temat. I ciągle zachowuje się jakby... przepraszał, że żyje. No urodzona ofiara!

Kocham obu moich synów, ale kiedy spojrzałam na Piotrka oczami Marka zrozumiałam, że on ma rację. Dla głupich chłopaków na podwórku, w szkole, mój młodszy syn jest łatwym celem. Chciałabym pomóc mu, żeby zdobył większą pewność siebie. Żeby miał łatwiej w życiu. Syn jest mądry, dobrze się uczy, lubi czytać, wiele rzeczy go interesuje. Gdyby nie był taką ciapą, mogłabym być z niego dumna. A tak to ciągle muszę go bronić i pocieszać.

- Za bardzo się z nim cackasz - powiedział brat, którego prosiłam o radę. - Może kiedy dostanie od chłopaków raz i drugi, to coś w nim drgnie i zacznie się wreszcie bronić?

Ale nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Piotrek jest zbyt wrażliwy. Kolejne ataki raczej go złamią niż sprowokują do odparcia ataku. Gdyby miał się zacząć stawiać, to już by to zrobił. Może powinnam go zapisać na jakiś sport walki? A może starać się tylko go bronić i tyle? Jak dorośnie to przestanie być atakowany. Nie wiem, jak mu pomóc... a tak bardzo bym chciała coś zrobić.

Wioletta z Tomaszowa

Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama