Postawiłam na pracę i straciłam rodzinę
Praca zawsze była dla mnie najważniejsza. Może dlatego, że moi rodzice raz pracę mieli, raz nie, przez to w domu zawsze brakowało pieniędzy.
A mama w końcu całkiem zrezygnowała z pracy i zamieniła się w taką typową kurę domową - zaniedbaną, w podomce, nieszczęśliwą. Przysięgłam sobie, że ja nigdy nie będę taka jak mama. I że jeśli będę pracować, to nie tylko ja będę szczęśliwa, ale i moi bliscy, bo nigdy nie zabraknie nam na chleb. Od razu po skończeniu liceum zatrudniłam się w sklepie spożywczym. Wtedy byłam tak naprawdę od "przynieś, podaj, pozamiataj".
Ale z biegiem czasu awansowałam - aż zostałam kierowniczką. Szczerze przyznam, że ten sklep był i jest całym moim życiem. Pracuję w nim już 15 lat, świątek, piątek, od rana do wieczora. Gdy urodziłam córkę, a potem syna, tak szybko, jak się dało, zostawiłam dzieci pod opieką mojej mamy, a sama wróciłam do pracy. Wiele osób dziwiło się, dlaczego tak się poświęcam, skoro to nie mój sklep i jestem tylko pracownikiem, zatrudnionym przez właścicieli. Ale ja nie uważałam pracy za poświęcenie, ona naprawdę była dla mnie najważniejsza.
I nadal jest, chociaż ostatnio nabrałam jednak wątpliwości. Chyba dotarło do mnie to, co od dawna widziałam, ale nie chciałam przyjąć do wiadomości - że nasza rodzina tak naprawdę się rozpadła. Dzieci źle się uczą, nie mam z nimi dobrego kontaktu. Z mężem od dawna żyjemy obok siebie, niewiele o sobie wiedząc. Dotarło do mnie, że to moja wina, bo zawsze miałam czas na pracę, a dla bliskich - nie. Oddaliliśmy się od siebie, a tak naprawdę, to ja się od nich oddaliłam, na własne życzenie. Teraz bardzo tego żałuję. Czy mam jeszcze szansę to naprawić? Może powinnam odejść z pracy i poświęcić się tylko rodzinie?
Anna, 34 lata