Seks bez miłości – czy warto się angażować?
Od mojego ślubu z Mieczysławem minęło już ponad 20 lat. Pobraliśmy się z wielkiej miłości, z której narodziło się czworo naszych dzieci. Dziś dwoje już jest dorosłych, młodsi też niedługo wyfruną z rodzinnego gniazda.
Można powiedzieć, że z Mietkiem dobrze się dobraliśmy i to pod każdym względem. Moje koleżanki mówiły, że czasami zmuszały się do kochania. Ja się dziwiłam, bo mnie z mężem było pod tym względem było bardzo dobrze i nie narzekałam, że on często potrzebuje zbliżeń. Lata jednak minęły i zapał Mieczysława osłabł...
Pytałam go, o co chodzi. Czy już mnie nie kocha, a może ma inną. On mnie zapewniał, że nie i tylko ja się dla niego liczę. Byłam w rozterce, bo nie chciałam rozwodu, ale nie byłam w stanie zrezygnować z seksu. W tym samym czasie w naszym biurze pojawił się nowy pracownik, Roman. To człowiek rozwiedziony, któremu od razu wpadłam w oko. Zaczął mnie podrywać, a ja nie zostałam obojętna na jego awanse.
Ucieszyło mnie to, że jestem dla kogoś atrakcyjna jako kobieta. Zostaliśmy kochankami. Tak bez zobowiązań. Nic do siebie nie czujemy, tylko pociąg fizyczny. On daje mi to, czego zabrakło mi w małżeństwie. Trwa to już pół roku, jednak mnie coraz mocniej gryzie sumienie. Mojemu ślubnemu przysięgałam przecież wierność. Czuję, że powinnam zerwać z Romanem, ale nie wiem, czy dała bym radę zrezygnować ze współżycia. Nie wiem, co robić!?
Grażyna, 46 lat.