Skok na głęboką wodę...
Do niedawna pracowałam w jednym z najbardziej znanych zakładów fryzjerskich w mieście.
Niestety, szefowa przyjęła do pracy swoją siostrzenicę i... zwolniła mnie. Czułam, że szuka tylko pretekstu, bo byłam chyba jedyną, która miała odwagę mówić prosto z mostu, co myśli.
Utratę pracy przeżywałam bardzo mocno, byłam przerażona. Ale teraz nieco ochłonęłam i doszłam do wniosku, że... mogłabym założyć własny biznes. Mogę oczywiście próbować znaleźć miejsce w innym salonie, choć to wcale łatwe nie będzie. Mam jednak kilka stałych klientek, które mnie lubią, mąż pomógłby mi przygotować lokal. Co więcej, pomyślałam, żeby zaproponować wspólne działanie Ani, dziewczynie z którą pracowałam w poprzednim miejscu. To by się szefowa zdziwiła, gdybym podkupiła jej pracownicę! Aż mnie korci. Konkurencja na rynku jest ogromna. Boję się jak diabli, ale może warto zaryzykować?
Urszula (44 l.)